Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Dzieciństwo W Oblężeniu

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Dzieciństwo W Oblężeniu | Autor: Joel Bakan

Wybierz opinię:

Palanee

Pokolenie '89. Wychowane beztrosko bez uzależniającej elektroniki. Biegające po podwórku, grające w piłkę czy wspinające się po drzewach. Uwielbiające usiąść z ołówkiem i kartką papieru lub książką na kolanach. Pamiętam również Pegazusa, który stanowił pewne oderwanie od rzeczywistości. Lecz gra mogła toczyć się co najwyżej przez godzinę dziennie – taki nakaz rodziców. Dużo później przyszedł czas na pierwszy komputer stacjonarny. I Internet. Też limitowany, tym razem przez dostawcę. Jeśli się nie kontrolowałeś, rachunek mógł być ogromnym ciosem dla domowego budżetu. Już wtedy pojawiały się głosy o zagrożeniach płynących z korzystania z sieci i brutalnych gier komputerowych. A jak wygląda to dziś? Nawet 6-latki mają własny tablet, smartfon. Kilkulatki siadają do komputera, by pograć online. Nastolatki nie potrafią wyobrazić sobie życia bez dostępu do Internetu, bo cały czas trzeba być na bieżąco ze sprawami znajomych, a jednocześnie budować „własną markę". Joel Bakan w książce „Dzieciństwo w oblężeniu" pokazuje jak stulecie dziecka weszło na zupełnie nowy poziom – teraz dziecko jest doskonałym klientem. I uwierzcie mi, nie tylko dla film produkujących zabawki czy gry komputerowe. Rzeczywistość jest brutalniejsza, w którym nie ma świętości, a dziecko staje się łatwym celem dla dużych korporacji.

 

Kiedyś było prościej. To o dorosłych walczyły duże firmy. To na nich koncentrował się marketing, poniekąd zapominając o dziecku. I słusznie, gdyż to rodzic wychowuje własne pociechy i kształtuje ich umysły od najmłodszych lat, ale przede wszystkim to on zarządza budżetem. Dziś, choć sama rola rodzica teoretycznie się nie zmieniła, ogromną rolę w każdej niemal korporacji odgrywa marketing dziecięcy. Jak pisze Bakan ma to dwojakie skutki. Po pierwsze, dziecko zaczyna traktować rodzica jak maszynę do zaspokajania jego potrzeb. Dziecko od najmłodszych lat staje się idealnym konsumentem, przyzwyczajonym, do tego, że otrzymuje to, co chce. Po drugie, umysł dziecka jest już nie tylko kształtowany przez rodzica, ewentualnie rówieśników i szkołę, ale także przez zmyślne praktyki dużych korporacji. To one wpajają nie zawsze moralne zachowania, a co najważniejsze uzależniają od siebie nieświadome niebezpieczeństwa dzieci i nastolatków. Co gorsza, pojawia się jeszcze jeden problem, który pomaga dużym firmom ubiegać się o lojalność dzieci. Technologia. Kiedyś wystarczyło ograniczyć oglądanie telewizji, by dziecko nie dało się omamić reklamom, bajkom czy filmom. Dziś konieczne byłoby odcięcie od smartfona, tabletu, konsoli, komputera, telewizji. A nawet jeśli to się uda (bo w końcu wystarczy nie kupować kolejnych elektronicznych gadżetów), dziecko używa najgorszej broni, szantażu emocjonalnego. I ostatecznie, niemal każdy rodzic ulega swemu dziecku, nie chcąc by zostało odtrącone przez rówieśników, a tym samym stało się szkolnym dziwadłem. Nie masz smartfona? Nie jesteś fajny! Jak chcesz z nami rozmawiać, umawiać się na spotkania, śledzić nasze poczynania, skoro nie masz tylu aplikacji i przede wszystkim Internetu w kieszeni?!

 

Niby każdy z nas zdaje sobie doskonale, zarówno z powyższego zagrożenia, jak i większości przytoczonych w książce. Jednak Bakan nie snuje teorii spiskowych, niepopartych żadnymi badaniami ani faktami. Zebrane w jednym tomie powodują, że zaczynasz się naprawdę zastanawiać, czy ludzkość podąża we właściwym kierunku. Być może zabrzmiało to patetycznie i co gorsza banalnie, ale prawda jest taka, że po przeczytaniu książki, naprawdę zaczynasz się nad tym zastanawiać. Tym samym zaczynasz rozważać, czy na pewno jesteś dobrym rodzicem, który potrafi uchronić swoje dziecko przed niecnymi praktykami wielkich korporacji. A ich jest wiele, niestety.

 

Oczywiście główną rolę odgrywa marketing dziecięcy, który stał się niebezpieczną bronią w rękach największych firm, których głównych celem jest zwiększanie z miesiąca na miesiąc dochodu. Wydaje się na niego ogromne pieniądze. Powstają gry online, aplikacje internetowe, portale społecznościowe i wiele innych, które uzależniają młodego konsumenta i narażają na negatywne działanie przemocy i seksu. Znów banał, można rzecz, jednak wystarczy dokładnie zagłębić się w pierwsze rozdziały książki, by zdać sobie sprawę, że nawet jeśli brzmi to banalnie, to na pewno ma to duże znaczenie na życie młodego człowieka. Oczywiście, wciąż powtarza się o braku wpływu przemocy na psychikę dziecka. Powtarza się, że brutalne gry komputerowe nie mają większego wpływu na młodego gracza, a już z pewnością nie uwolnią w nim skłonności do mordowania, zabijania czy torturowania w prawdziwym życiu. Owszem, rzeczywiście dziecko nie stanie się psychopatą biegającym z siekierą po osiedlu, ale jednocześnie gry uodporniają go na ludzką krzywdę, która staje się dla niego obojętna. Pozostaje jednak jeszcze jedna kwestia – przeprowadzane badania. Po przeczytaniu „Dzieciństwo w oblężeniu", zdasz sobie sprawę, że nawet jeśli przeczytasz wyniki badań „niezależnych" naukowców lub zespołu badawczego, nie masz pewności, czy ci światowej sławy eksperci nie są tak naprawdę powiązani z korporacjami i nie bronią ich interesu. I tak jak w przypadku gier komputerowych, nie wydaje się to aż tak groźne, „wielki biznes" posuwa się o krok dalej. Manipuluje wynikami badań dotyczącymi działania leków przepisywanym i dzieciom, i rodzicom. Przedstawiciele handlowi omamiają lekarzy, by Ci przepisywali konkretny lek, by po jakimś czasie okazało się, jak negatywnie wpłynął na zdrowie małych pacjentów. Badacze, lekarze, wielkie umysły znane w medycznym świecie, podpisują wyniki badań, czasem nie widząc ich na oczy, gdy w tym czasie na ich konto bankowe przelewane są ogromne sumy liczone w milionach dolarów. Manipuluje się zdrowiem – manipulowani są zwykli lekarze, którzy wierzą w działanie leku jak i rodzice, którzy podają dziecku medykament. Jak wyjść z takiej sytuacji obronną ręką?

 

Szczególnie narażeni są rodzice, którzy wybiorą się na wizytę do psychologa/psychiatry. Dzieciom niepotrzebnie diagnozuje się ADHD i inne choroby umysłowe, a następnie faszeruje się różnego rodzaju medykamentami. I co gorsza, niepotrzebnie! Przez to dzieci od najmłodszych lat są otumaniane lekami, które niekoniecznie muszą być skuteczne i przebadane pod kątem negatywnych skutków na zdrowie.

 

W książce Bakan porusza jeszcze kilka istotnych kwestii jak praca nieletnich (i to nie krajach trzeciego świata, ale w Stanach Zjednoczonych!), wykorzystywaniu niebezpiecznych substancji w przedmiotach i zabawkach przeznaczonych dla dzieci i co najważniejsze poświęca uwagę edukacji. Bazuje on na szkolnictwie amerykańskim. I choć u nas, w Polsce, nie doszło to jeszcze do takiego stopnia, wszystko zmierza w tym kierunku. Szkoły zamiast kształcić myślących obywateli, muszą przeprowadzać testy, których zadaniem jest możliwość porównania wyników uczniów z każdego stanu. Brzmi pięknie, jednak doprowadziło to do kuriozalnych sytuacji – testy przygotowują komercyjne firmy. Im mniejszy fundusz na testy, tym więcej pytań zamkniętych, by te zostały jak najszybciej i jak najtaniej sprawdzone. Tym samym uczniów nie uczy się myśleć, a jak rozwiązywać testy. Nauczyciele, którzy nie osiągają odpowiednich wyników, są zwalniani ze szkół. Czy tak ma wyglądać powszechny dostęp do edukacji? By kształcić konsumentów, nieświadomych otaczającego świata?

 

Czy książka pozwoli rodzicom dostrzec zagrożenia czyhające na ich dzieci? Zdecydowanie tak. „Dzieciństwo w oblężeniu" stanowi przewodnik po bezlitosnych praktykach największych korporacji skierowanych do najmłodszych. Bakan ostrzega, nie moralizuje. Sam będąc rodzicem, chce walczyć o lepsze traktowanie dzieci – nie jako maszynkę do zarabiania ogromnych pieniędzy. Podaje rozwiązania, które według niego, ukróciłyby praktyki wielkich firm. Jednak mam wrażenie, że na tą chwilę może to być walka z wiatrakami...

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial