Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Niby-Dziennik

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Niby-Dziennik | Autor: Zygmunt Mycielski

Wybierz opinię:

Palanee

Zygmunt Mycielski to nie tylko znany polski kompozytor, krytyk, juror w wielu prestiżowych konkursach muzycznych, ale przede wszystkim bardzo inteligentna osoba. Świadczą o tym chociażby dzienniki, które pozostawił po sobie. Zygmunta zaczęłam poznawać już w podeszłym wieku, gdy ten zbliżał się do ukończenia siedemdziesiątki. I przyznam szczerze, że było to spotkanie niezwykle interesujące, obfitujące w zeszyt pełen notatek i cytatów. „Niby-dziennik", obejmujący lata 1969-1981 i liczący niewiele ponad 250 stron, stanowi niezwykłą podróż w głąb duszy człowieka, który przeżył i widział wiele. W głąb człowieka obytego, wrażliwego, bojącego się śmierci i przyszłości. Ze znaczącymi znajomościami za granicą jak i w Polsce. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że słowo Niby w tytule nie pojawiło się przypadkowo.

 

„Niby-dziennik" to autorski wybór tekstów Zygmunta Mycielskiego. Nie zespołu redaktorów w wydawnictwie. Samego Zygmunta. Publikacja powstała na podstawie notatek, które zostały odpowiednio przygotowane i ocenzurowane z myślą o przyszłym zbiorczym wydaniu. Dlatego też znalazły się tam tylko fragmenty pożądane przez samego autora. Trudno więc doszukać się w nich bardzo intymnych, pikantnych zwierzeń czy wpisów, które mogłyby nadszarpnąć wizerunek samego Mycielskiego. Są to notatki ostrożne, w których kompozytor nie pozwolił sobie na zbyt wnikliwą analizę systemu. Nie oznacza to jednak, że „Niby-dziennik" nuży! Wręcz przeciwnie!

 

Czytając dziennik poznajemy przede wszystkim człowieka, który zdaje sobie doskonale sprawę z własnych ułomności czy niedoskonałości. Z notatek wyłania się portret osoby, która zaczyna zdawać sobie sprawę z przemijającego czasu, który przelatuje przez palce i ani na chwilę nie chce się zatrzymać. Mycielski próbuje oswoić się ze starością, śmiercią, odchodzeniem, jednocześnie nie traktując tego jako wielkie wydarzenie. Z jednej strony boi się odejścia, z drugiej bagatelizuje je.

 

Przedzierając się przez kolejne dni, miesiące, lata uczestniczymy w podróżach Mycielskiego – do Liechtensteinu, Paryża, Stanów Zjednoczonych i wielu innych miejsc. Poznajemy jego refleksje, luźne myśli i spostrzeżenia na temat miłości, samotności, ludzkich ułomności. Zdarzyło się mu również napisać kilka słów o swej odmiennej orientacji, która uniemożliwiła mu założenie rodziny. Podpatrujemy jego próby stworzenia kolejnej symfonii i udrękę jaką cierpi, gdy nie jest w stanie przelać swych myśli w nuty. Lata siedemdziesiąte w dzienniku to przede wszystkim skupienie się na sprawach prywatnych jak i uchwyceniu własnych myśli. Możemy również dowiedzieć się kilku rzeczy o jego bliskich przyjaciołach, znajomych, jak chociażby Iwaszkiewiczu, którego cenił, ale jednocześnie krytykował za zbyt duże ambicje.

 

Im bardziej zbliżamy się do lat osiemdziesiątych, tym coraz więcej pojawia się notatek dotyczących ustroju, tajemnych spotkań, strajków. Mycielski należał do ludzi ostrożnych, nie wierzył, by wielki zryw pomógł uwolnić się z okowów komunizmu. Jednak i tu targały nim sprzeczności, gdyż wielokrotnie wyrażał swój podziw dla tych młodych, wojujących ludzi, którzy chcą odzyskać wolność naszego kraju. Wspomina Wałęsę i Michnika, z którym zresztą dysputował o słuszności podejmowanych decyzji.

 

Wiele miejsce poświęca samej muzyce. I choć są to spostrzeżenia ciekawe, nierzadko musiałam opuścić fragmenty przepełnione terminologią zupełnie mi obcą. Te wszystkie nuty, oznaczania – dla mnie zawsze była to czarna magia. Jednak dla osoby, która interesuje się nie tylko muzyką poważną, ale i muzyką w ogóle, będzie to dodatkowy atut publikacji.

 

Jedyną ułomnością „Niby-dziennika" są wstawki francuskie. Nie dlatego, że w ogóle się pojawiały, ale dlatego, że ich tłumaczenie znajdowało się na końcu książki i to zapisane w sposób mało przejrzysty i komfortowy. Przyznam szczerze, że czytając już któryś z kolei dialog w języku francuskim, odpuściłam sobie. Ze spuszczoną głową i z bólem serca, muszę stwierdzić, że je bezczelnie omijałam.

 

I choć dzienniki czy (auto)biografie trudno oceniać, gdyż czytelnik mierzy się z życiem obcego człowieka, w tym przypadku nie mam wątpliwości. Nie jest to bowiem zapis kolejnych dni i wykonywanych czynności, a świadoma kreacja oraz zbiór interesujących (i przede wszystkim inteligentnych) refleksji.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial