Constantine. Zdradliwe Iluzje

  Młodość - górna i durna, ale jakże piękna... Nie inaczej ma się rzecz z młodością doskonale nam znanych bohaterów komiksów - na czele z Johnem Constantine, który zanim stał się tym, kim się stał, był młodym, nie do końca odpowiedzialnym i uwielbiającym dobrą zabawę, chłopakiem. I o tym etapie życie opowiada właśnie znakomity komiks pt. „Constantine. Zdradliwe iluzje”, który ukazał się w naszym kraju w ramach ciekawej serii Wydawnictwa Egmont „DC POWIEŚĆ GRAFICZNA 13+”.

 Nastoletni John Constantine, w niezwykle burzliwych okolicznościach, przybywa oto do Stanów Zjednoczonych, by tam uczyć się magii pod okiem doświadczonej Marguerite Delphine. Niestety, zamiast przykładać się do zajęć, John wybiera muzyczną karierę frontmana punk rockowej kapeli Mucous Membrane. I wszystko byłoby całkiem dobrze, gdyby nie fakt, że członkowie zespołu wspomagają się magią, by ich koncerty były naprawdę udane. Niestety, jedno z zaklęć okaże się nazbyt ryzykownym, przynosząc całą serię tyleż niefortunnych, co i przerażających zdarzeń...

 I oto podobnie, jak to miało miejsce w poprzednich tomach serii, tak i tym razem opowieść ta łączy sobą znakomitą rozrywkę z cenną lekcją wychowawczą dla młodych czytelników, gdy oto z jednej strony mamy pasjonującą historię o losach Johna i jego przyjaciół z kapeli..., zaś z drugiej wspaniałą naukę o tym, że pójście na łatwiznę i oszustwo wiążę się zawsze z konsekwencjami. Efektem tego mariażu jest interesująca, mądra i potrafiąca zaskoczyć opowieść fantasy.

 Fabularnie rzecz oceniając - jest dobrze. Mamy tu idealne wprowadzenie w losy głównego bohatera, ukazaną jego przeprowadzkę do Stanów, okoliczności wstąpienie do punkowej kapeli jednej z koleżanek, koncertową codzienność oraz magiczne wydarzenie, które będzie się wiązać z obecnością przerażającego demona... I w tym momencie komediowo-przygodowy charakter opowieści przybiera postać fantastycznego horroru, który ma w sobie coś niezwykle klimatycznego i intrygującego aż do ostatniej strony komiksu.

 Nie mniej udanie ma się rzecz z ilustracyjną postać tego tytułu, o którą zadbał tu Isaak Goodhart. To klimatyczne, pociągnięte lekką i prostą kreską, skupiające się przede wszystkim na pierwszym planie, rysunki. Cechuje je dobre kadrowanie, szczypta komediowej ironii, ale też i chociażby intensywna kolorystyka. I oczywiście nie ma na tym polu być może wielkich fajerwerków, ale jest ilustracyjna jakość, która mi w zupełności wystarcza.

 Nie sposób nie wspomnieć raz jeszcze o wychowawczej wymowie tej opowieści, która w tak ciekawy, barwny i atrakcyjny dla młodego czytelnika sposób, mówi o wartości poświęcenia dla innych, umiejętności schowania własnej dumy i skorzystania z pomocy, czy też o byciu fair wobec innych, gdyż każde oszustwo zawsze przynosi sobą trudne i bolesne konsekwencje. I myślę, że warto jest również przedyskutować te kwestie w rodzinnym gronie, gdy już nasze dzieci i my sami będziemy mieli za sobą spotkanie z tym komiksem. 

 Skoro o spotkaniu mowa, to te jest dla nas przyjemnością, radością i ekscytującą rozrywką. Oczywiście trzeba być otwartym na konwencję komiksowej fantastyki z horrorem w tle, ale jednocześnie nie brakuje tu także akcentów stricte komediowych, czy też nawet obyczajowych. W ogólnym ujęciu można powiedzieć, że jest to tytuł dla szerokiego grona odbiorców, co również stanowi o jego dodatkowej wartości.

Przede wszystkim jednak komiks „Constantine. Zdradliwe iluzje” daje nam niebywałą okazję do poznania młodzieńczych losów tej wyjątkowej postaci, która już w swoim dorosłym życiu stanie się jednym z najbardziej intrygujących bohaterów w całym Uniwersum DC. Polecam – naprawdę warto sięgnąć po ten tytuł.