Uleczkaa38
-
Piłka nożna, szkolne perypetie, pierwsze zauroczenia i duchy... - ten zestaw pojęć od razu sugeruje nam o tym, że mamy do czynienia ze znakomitym, komiksowym cyklem „Louca”. I tak właśnie jest, gdyż mam przyjemność zaprosić was do poznania kolejnej, piątej już odsłony tego cyklu - komiksu pt. „Feniksy”.
Tak to już jest w życiu, że sukces przeplata się zazwyczaj z nieco mniej chwalebną chwilą... Oto Louca i jego drużyna wygrali właśnie ważny mecz, w którym on sam strzelił piękną bramkę... Jednakże radość tę i przygotowania do licealnego balu burza pożar, który strawił piłkarską sekcję w szkole, a co za tym idzie doprowadził do odwołania imprezy. Na szczęście oto pojawia się szansa powołania do życia zupełnie nowej drużyny - Feniksów, jak i też Louca będzie miał okazję przekonać do siebie wybrankę swojego serca - Julię. Tyle tylko, że kompletnie nie wie, jak się do tego zabrać...
I tak też oto mamy przyjemność poznać kolejną część tej świetnej serii, w której to poznajemy kolejny perypetie kompletnie nieutalentowanego piłkarsko chłopca o imieniu Louca, który nagle staje się gwiazdą szkolnej drużyny za sprawą Nathana - ducha, który mu w tym bardzo pomaga. I tym samym raz jeszcze przychodzi cieszyć się nam tutaj pokaźną porcją dobrej przygody, znakomitego żartu, fantastyki..., a nawet i sensacji. Bo faktem jest, że w tym tomie dzieje się naprawdę wiele...
Fabuła komiksu „kręci się” tym razem - co może być nieco zaskakującym, wokół miłosnych perypetii głównego bohatera. Owszem, pojawia się tu wątek piłkarski, a nawet tenisowy, jak i też tajemnicza sprawa podpalenia kompleksu i związane z tym niecne zamiary pewnego człowieka..., ale najwięcej uwagi poświęcono tu kolejnym kompromitacjom Louki, który chcąc zaimponować wybrance serca, wciąż się ośmiesza... I jest tu zabawnie, ciekawie i niezwykle klimatycznie - czyli tak, jak być powinno.
Bardzo ładnie prezentuje się ten komiks pod kątem swoich ilustracji, które są bajkowe, niezwykle lekkie i płynne pod względem kształtu oraz rzecz najważniejsza - zabawne. Mamy tu dowcip, karykaturę i żart w zasadzie w każdym kadrze, ale też i naprawdę wielką, artystyczną jakość, która jest dziełem Bruno Deqiuera. To również piękne, idealnie dobrane, nieco być może wyblakłe, ale przez to idealnie dla tej historii, kolory.
Oczywiście w tle jest wciąż nierozwikłana sprawa śmierci ducha i zarazem przyjaciela głównego bohatera – Nathana, która czyni tę komiksową opowieść nieco bardziej poważną, co też ma swój niewątpliwy urok. Bo nie sztuką jest rozbawić i rozśmieszyć młodego czytelnika, ale poruszyć i wzruszyć – już tak…, a to właśnie udało się osiągnąć autorom tej znakomitej serii.
Lektura komiksu upływa nam w niezwykle szybkim tempie, przy niedających się powstrzymać napadach śmiechu, ale też i wspominanych powyżej wzruszeniach, które w mej ocenie dają tej opowieści wiele dobrego. To wszystko przekłada się na wspaniałą rozrywkę i przednią zabawę, która towarzyszy na od pierwszej do ostatniej chwili spotkania z tym tytułem.
Jeśli lubicie komiksy, piłkę nożną, historie o duchach i przede wszystkim humor dla nastoletniego odbiorcy, to bez najmniejszego wahania sięgajcie po komiksową opowieść „Louca. Feniksy”. To nie tylko udana kontynuacja poprzednich tomów cyklu, ale też i piękna lekcja dobrego, mądrego, wolnego od samouwielbienia, życia. Polecam – naprawdę warto poznać ten tytuł.