Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Millenium Docs Against Gravity

 

Millenium Docs Against Gravity 18 edycja po covidowym poślizgu mogło ujrzeć światło dzienne. Dobrze znany i lubiany festiwal dokumentów, jak żaden inny potrafi prześwietlić bolączki współczesnego świata i tym razem nie wyglądało to inaczej. Hasło festiwalu brzmiało – Świat się budzi – i coś w tym zdecydowanie jest, chociaż równie dobrze motyw przewodni mógłby brzmieć – Człowiek się budzi – a może nawet – Polska się budzi.

 

Jak to zwykle bywa, nawet jeśli skupiamy się na społeczeństwie, w uważnym oku kamery zawsze odznaczy się złożona jednostka. Bardzo dobrze było widać to w rodzimych produkcjach. Prym wiódł tu zdecydowanie Film balkonowy, kolejna wyśmienita propozycja od Pawła Łozińskiego, który z jakże prostego punktu wyjścia – rozmów z mniej czy bardziej nieznajomymi ludźmi z balkonu – stworzył sztukę otwarcia się na drugą osobą i potrzebę bliskiego kontaktu. Mimo iż nie odcinał się od polityki czy współczesnych nastrojów, udało mu się ukazać to co w ludzkości piękne, a co umyka w ferworze walki skrajnych mediów i poglądów – umiemy się pięknie różnić i zaskakiwać, a najlepiej świadczą o tym nasze własne, odrobinę skryte przed światem historie, o których chcielibyśmy powiedzieć, ale wydaje się, że nie mamy kogo nimi obdarować.

 

Innym portretem, mniej wyważonym co prawda, ale będącym przyzwoitą pigułką pandemicznych napięć, był Polaków portret własny. Tutaj równie ważna co samotność i zagubienie, stała się polityka właśnie. Wyraźny podział, wgląd w jasno określone poglądy, które choć ukazane z różnych stron światopoglądowej barykady, to ostre, uwierające i może właśnie tak powinno być. Obecnie ten film może wydawać się zbyt świeży, jeszcze nie zdążyliśmy bowiem ochłonąć od ostatniej pandemicznej fali, a wydaje się, że coraz większymi krokami zbliża się następna. Kto wie, może za parę lat film tercetu Drobczyński-Białoruski-Rawłuszewicz okaże się idealną i bolesną kapsułą emocji czasów zarazy.

 

Jakże inna wydaje się przy tym Bukolika, skromna i prosta historia o matce i niepełnosprawnej w pełni umysłowo córce, mieszkających w rozpadającym się domu. Być może wygląda to na prosty film o życiu w nędzy, ale udało się tutaj podobnych nastrojów uniknąć. Nie jest to życie najpiękniejsze, ale paradoksalnie dużo w nim miłości, a w codziennych trudach tkwi więcej blasku niż można sobie wyobrazić. Jakby jednak nie patrzeć, pomoc by się tutaj jak najbardziej przydała i pojawiają się chwilami obawy, czy nie jest to portret bazujący na egzotyce biedy, w której nic się nie zmieni. Trudno wyrokować, ale warto docenić, że kamera sięga tam, gdzie nasz wzrok i nasza wrażliwość zapewne nigdy by nie zawędrowały.

 

Tak wyglądało to w ojczyźnianym wydaniu, ale hasło - Świat się budzi, nie bierze się znikąd. Ten świat to najczęściej osoby, które w pojedynkę nie znaczą nic, ale razem mogą z determinacją walczyć o swoje prawa. Nie ma znaczenia, czy mowa tu o pracownikach Ubera i dostawcach jedzenia z deliveroo  w Jest fucha czy też osobach z Nowej korporacji biorących sprawy w swoje ręce, angażujące się w politykę od najniższych szczebli walcząc o inną jakość rządzenia i prawdziwie ujmującą pracę u podstaw – fakt jest jeden, najpierw w bój idzie jednostka, zaraz za nią cały świat. Przemiany prędzej czy później nadejdą, a czy staniemy się ich częścią, zależy to tylko od nas.

 

Nie wszystkie przemiany są przy tym krzepiące, istnieją takie, które mrożą krew w żyłach. Przykładem niech będzie Tysiące małych ran opowiadający o Marii Ressie i jej dziennikarskim etosie walczącym z rosnącą w siłę, brutalną i bezwzględną drogą politycznej dyktatury prezydenta Rodrigo Duterte, przy którym Donald Trump przypomina Myszkę Miki, a jego autorytarne zakusy, zabawę w przedszkolu. Obraz Ramona S. Diaza ogląda się ze ściśniętym gardłem. Wszyscy wiemy jak newralgiczna i ważna jest sprawa wolnych mediów, jednak na Filipinach w tym wydaniu przypomina rosyjską ruletkę, w której pula szans na przetrwanie niedługo będzie wynosić zero.

 

W kwestii aktualnych obrazów prym wiedzie zdecydowanie nagrodzone Przeżyć. Jesteśmy świadkami ponurej powtórki z rozrywki w kwestii przejęcia przez Talibów Afganistanu tu i teraz, historia Amina zaś przypomina wyraźnie dlaczego ten kraj opuszczały przepełnione samoloty. Uświadamia strach i desperację jakże obcą w naszych ciepłych i względnie bezpiecznych domach, w których komfortowo pobieramy wiadomości ze szklanych ekranów. Film Rasmussena budzi nie tylko empatię, ale też uważność i wnikliwość, nie pozwala bagatelizować powagi sytuacji. Wnika głęboko w tkankę tożsamości, ucieczki i traumy, której nie da się do końca wymazać. Porównania do Walca z Baszirem jak najbardziej uzasadnione.

 

Ile światów, tyle traum, o czym przypomina nam Jacinta ukazująca życie tytułowej bohaterki wciągniętej w niebezpiecznych świat używek przez najbliższych i mniej czy bardziej udanie próbującej po wyjściu z więzienia się z niego uwolnić.  Nie ma w tym maglu łatwych wyjść, są za to demony, które łatwo nie odpuszczają. Podobnie sprawa ma się w Albumie rodzinnym gdzie tematem jest także opresja rodzinna, tym razem w kontekście molestowania seksualnego. Krzywdy przekazywanej z pokolenia na pokolenia, pozostawiającej trwały ślad od którego trudno się odciąć, ale jest to możliwe przy odpowiednim wsparciu najbliższych i determinacji, której trudno nie podziwiać.

 

Oczywiście jak to na festiwalu dokumentów, nie zabrakło produkcji skupiających się na wybitnych, nietuzinkowych, czy kontrowersyjnych sylwetkach fenomenów danych czasów, które mimo upływu lat wciąż działają na wyobraźnię. Tylko tutaj koegzystencja Zbigniewa Herberta z Brucem Lee nie wydaje się nadużyciem, Martin Luther King napotyka Michaiła Gorbaczowa, a Hitler, Zappa i Aalto dostają swoje szanse na zabranie głosu. Z podobnymi tworami, jak zazwyczaj bywa, jest różnie. Materiały archiwalne uzupełniają gadające głowy, zachwytom nie ma końca, a drążenie w przeszłości bywa tyle ekscytujące, co chwilami nastawione na z góry obraną tezę. Mimo wszystko znane nazwiska przyciągają i nawet jeśli chwilami potrafią zawieść dobrze znaną melodią i tak miło się jej słucha, utrwala pewne historyczno-popkulturowe refreny wybrzmiewające w eterze.

 

Osobiście podczas podobnych wydarzeń niezwykle doceniam niespodzianki. Perełki niespodziewane, bo choć dobra filmowego zawsze można znaleźć tu na kopy, to te nieoczywiste wycinki wspaniałości, potrafią zrobić dzień i skraść serce. Na koniec postanowiłem zatem wyróżnić mały, wielki film Canon Arm. Król zręcznościówek o Kimie, który postanawia pobić swój rekord i rozegrać 100 godzin w grze na automaty – Gyruss. Brzmi to cokolwiek ekscentrycznie, szczególnie gdy spojrzy się na głównego bohatera i pewnie bardzo łatwo byłoby jego pasję i paczkę przyjaciół zdyskredytować, ale tutaj udaje się tego uniknąć. Można bowiem zarówno oddać magię prawdziwej więzi wynikającej z pasji, rzadkiego poziomu braterstwa i wsparcia, a przy tym zaserwować jakże memiczny materiał, który chłonie się niczym narkotyczny trip z salonu gier. Nie ma tu jednak odczłowieczania, ale właśnie odnalezienia wartościowej jednostki tam, gdzie większość nie chciałaby szukać.

 

Na tym polega magia festiwalu Millenium Docs Against Gravity, odnajdywaniu ludzi niepozornych, w których tkwi wielka, przyciągająca siła. Wyszukujących w zaskakujących miejscach przenikliwych emocji.  Nie ma znaczenia czy to salon gier, balkon na jednym z wielu osiedli albo więzienie dla kobiet. Wszędzie tam znajdują się emocje, ludzie, których nikt nie zna, a których zdecydowanie warto poznać. Pochylić się nad nimi, wysłuchać i pozwolić podzielić się swoją historią. Świat się budzi, a co za tym idzie człowiek w nim zaś tkwi nieograniczone bogactwo opowieści i przeżyć, które tylko czekają na śmiałków, którzy zdecydują się je odkryć.

 

PS Obecnie wiele z wymienianych filmów można obejrzeć w edycji festiwalu online trwającej od 16 września do 3 października. Gorąco zapraszam do wzięcia w niej udziału, to fantastyczna okazja na kilka niezapomnianych seansów. 

 20210912 143330

20210912 143038

20210910 183711

20210906 201225

20210906 174041

20210905 222207

20210905 222126

20210905 180704

20210905 160509

Patryk Rzemyszkiewicz

Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial