Uleczkaa38
-
„WIELKIE RODY” - pod tym jakże dostojnym tytułem kryje się najnowsza część znakomitego, komiksowego cyklu dla dzieci i młodzieży „Sixtine”. I to właśnie na kartach tej pozycji poznamy nowe przygody uroczej dziewczynki i jej opiekunów w osobach dwóch duchów piratów, które mimo najlepszych chęci, zawsze wpakują Sixtine w wielkie kłopoty. Zapraszam was do poznania recenzji tego świetnego komiksu.
Sixtine wie już wiele o swoim niezwykłym pochodzeniu, ale jeszcze więcej jest wciąż do odkrycia. Być może pomocą okaże się w tym zaproszenie na prestiżowe zgromadzenie wielkich rodów - czyli tych familii, które od wieków posiadają wielką, magiczną i jakże wpływową moc. Zanim jednak to się stanie, czeka ją wiele przygód - by wspomnieć o konieczności uporania się z zombie, które nagle pojawiają się w okolicy. Pojawia się tu również żal za stratą przyjaciela...
I tak też oto możemy cieszyć się kolejną odsłoną tego świetnego cyklu, który potrafi nas rozśmieszyć do łez, zaskoczyć fantastycznym rozmachem, oczarować barwną przygodą z pogranicza baśni i horroru, ale też i poruszyć, o czym przekonała nas poprzednia część i co potwierdzi także ten niniejszy tom. To znakomita propozycja dla młodszego i dojrzalszego odbiorcy, którzy lubią dobrą, niegraniczoną wyobraźnią i świetnie przedstawioną rozrywkę.
Fabuła komiksu skupia się na losach Sixtine i jej bliskich - mamy, ale też i duchów, które się nią - przynajmniej w teorii, opiekują. To wspominana już walka z zombie, przygotowania do wielkiego zgromadzenia, odkrywanie sekretów pewnego przedmiotu oraz kolejna porcja wiedzy o zmarłym tacie. I co ważne, tym razem znacznie więcej miejsca poświęcono osobie mamy głównej bohaterki, co osobiście uważam za znakomity pomysł, gdyż tylko w ten sposób możemy poznać pełny obraz życia Sixtine i jej losy.
W historii tej dominuje akcja, przygoda, magia... Potem mamy moc humoru, który rozbawi nawet największego ponuraka. I wreszcie są wspominane wątki natury obyczajowej, związane z tęsknotą głównej bohaterki za zmarłym tatą, jej relacją z mamą oraz poznawaniem nowej rodziny. Wspominam o tym, gdyż w ten sposób potwierdza się to, że opowieść ta i zarazem cały cykl zmienia się i ewoluuje, stając się w mej ocenie coraz poważniejszą historią, ale zarazem nie tracącą nic ze swej fantastycznej i komediowej warstwy. I to jest dobre.
Bardzo ładnie dla oka przedstawia się ilustracyjna postać komiksu, która jest zasługą pracy Aude Soleilhaca. To malownicze, pociągnięte lekką i płynną kreską oraz niezwykle widowiskowe rysunki, które zachwycają rozmachem, szczegółowością oraz komediową postacią. I choć są tu rzeczy smutne, to jednak właśnie ten bajkowy i komediowy sposób rysowania sprawia, że wciąż pozostaje to ciepła, zabawna, bezpieczna dla dziecka historia. Oczywiście musimy docenić tu także wspaniałe i idealnie dobrane kolory.
I bardzo dobrze czyta się nam tę komiksową opowieść, która intryguje, zaskakuje, rozśmiesza i porusza – zawsze w ciekawy, mądry i barwny sposób. I nie chcąc wiele zdradzać powiem, że to właśnie w tej pozycji znajdziemy wszelkie odpowiedzi na nurtujące nas pytania, co też dużo mówi o tym, jak istotnym jest ten konkrety tom. To dobra rozrywka, wielkie emocje i bardzo mile spędzony czas, który docenią w mej ocenie tak dzieci, jak i dorośli.
„Sixtine. Wielkie rody”, to bardzo dobry komiks, który z pewnością warto poznać, docenić i przemyśleć już po zakończeniu lektury, gdyż wbrew pozorom jest naprawdę o czym myśleć. Polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł.