Sasa
-
Jest to bez wątpienia niezwykle intrygująca książka - akcja snuje się oczami Utopka, mało ziemskiego stworzenia, który stoi obok płynącej historii Górnego Śląska. Tak ciekawej książki to dawno nie miałam w rękach - łączy niezwykle ciekawą perspektywę z niezwykle prawdziwymi wydarzeniami. I powstaje z tego coś całkiem ładnego. Historia, którą snuje Utopek o nieziemskim pochodzeniu, ma miejsce niedługo po wkroczeniu na Górny Śląsk Armii Czerwonej, zaraz po zakończeniu II wojny światowej.
Nawiązania pojawiające się na kolejnych stronach książki, nie odwołują się jedynie, do tego co dzieje się tam aktualnie, ale też do tego, jak historycznie rysował się tamten region - ponieważ dziejowo był niezwykle rozchwytywany. Realia ówczesnego Śląska są przedstawione niezwykle dokładnie - przeniesienie ziem spod władzy nazistowskiej do komunistycznej Polski. Zmiana władzy i zmiana nastawienia nie następuje z dnia na dzień i określenia typu untermensze, ubermensze, Poloki; czekanie na audycję radiową Hitlera; ORMO i nienawiść wobec Cyganów jest na porządku dziennym. Zacznijmy od samego narratora: Utopek z planety Utopia. Jego historia i pochodzenie zostały mistrzowsko splecione z fantastyką i śląskim folklorem.
Utopek nie jest standardowym odbiorcą opisywanych wydarzeń. Ma swoje spostrzeżenia, priorytety i przede wszystkim nie jest związany żadnymi zasadami kulturowymi - nie istnieje dla niego tabu; jeśli trzeba o czymś mówić, to o tym mówi; bez skrępowania. I co ważne - Utopek kwalifikuje się jako dziecko, a jego nieletnie spojrzenie dodaje większej wszechstronności narratora. Jeśli nawiążemy do słowiańskiego bestiariusza dowiemy się, że utopce to stworzenia wodne. I ciekawym zabiegiem jest to, że nie znamy miasta, ani dokładnego regionu, gdzie akcja się dzieje. Wiemy natomiast w pobliżu jakich rzek - a mianowicie Odry, Psiny i Cyny. Niemniej jednak, bardzo podobała mi się relacja Utopka i jego wilgotnej beczki po kiszonej kapuście, która jest jego trwałą opoką, przyjacielem i towarzyszem. Beczka zawsze tam dla niego była, nie oceniała, a i służyła pomocnym słowem od czasu do czasu.
Sam Utopek (nazywany też Buksem Molendą) stoi raczej z boku i do wydarzeń nie wpycha się bezpośrednio, co w niektórych przypadkach jedynie wytłuszcza komizm niektórych sytuacji. Buks mówi o tym, co widzi; i nie ma, że wulgarne, obraźliwe, obskurne czy zboczone - po prostu mówi, co widzi. Ciekawym zabiegiem jest też ciąg myślowy Utopka - rozdziały są krótki i często pojawiając się w środku zdania. Tłumaczenie, moim zdaniem, też jest wykonane bardzo dobrze - nie czuć w ogóle, że jest to przekład z języka niemieckiego. Jednym z moich ulubionych cytatów z całej książki jest: “Ja, Buks Molenda, nauczyłem się, że historia nie słucha jednostki, lecz ogłupiałych mas.” To krótkie zdanie w bardzo dobry sposób obrazuje to, co Buks przechodzi, będąc świadkiem toczących się wydarzeń historycznych.
Dobrym zabiegiem, moim zdaniem, było również dodanie noty Jürgena Joachimstahlera - “Czytanie Utopka. Posłowie”. Jest to niezwykłe kilka stron, które przybliża samą fabułę książki, zarys historyczny (zarówno wydarzeniowy, jak i obyczajowy) i rozbraja na czynniki pierwsze zabiegi zastosowane przez autora, Leszka Liberę. Komentarz ten w bardzo zgrabny sposób podsumowuje całą lekturę. “Utopek” jest pierwszą częścią trylogii i jest też niezwykle obiecującym otwarciem serii. Dalsze tomu stanowiące kontynuację, opisującą dalszy żywot Buksa to części “Buks Molenda” i “Testament Utopka”, których lektury naprawdę nie mogę się doczekać