Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Bob Albo Mężczyzna Na Łodzi

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Peter Markus
  • Tytuł Oryginału: Bob, or Man on Boat
  • Seria: Seria Przekładów
  • Gatunek: Literatura piękna
  • Przekład: Piotr Siwecki
  • Liczba Stron: 116
  • Rok Wydania: 2022
  • Numer Wydania: I
  • ISBN: 9788366571662
  • Wydawca: Ha!art
  • Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
  • Ocena:

    6/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Bob Albo Mężczyzna Na Łodzi | Autor: Peter Markus

Wybierz opinię:

Doris

„Oto opowieść o rybie, która nie ma końca.

To jest opowieść o Bobie.

Pamiętasz jego ręce.

Jego kłykcie są rzekami.

Skóra jego rąk, pokryta rybimi łuskami, wygląda tak,

jakby ręce zostały zanurzone w gwiazdach.”

 

       To fragment prozy Petera Markusa, tekstu, który rezonuje we mnie już jakiś czas, tkwi w głowie, towarzysząc codziennym czynnościom, każe odczytywać się linearnie i wspak, recytować i odtwarzać, bym niczym śledczy mogła odkrywać wciąż nowe tropy i nimi podążać. Bez końca. Zaskakujące, sprzeczne, dziwaczne, wzniosłe i całkiem przyziemne, intertekstualne i bardzo życiowe, uogólnione i detaliczne.

 

       Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim potraktowaniem zdania. Zaczynamy od słowa. Bob. Rzeka. Jezioro. Łódź. Ryba. Ojciec. Syn. Księżyc. Gwiazdy. Wędka. To pojęcia kluczowe. I one też powtarzają się stale, ich periodyczność jest zamierzona. Za każdym razem dobudowany zostaje dodatkowy kontekst, słowo zyskuje więc szersze lub całkiem nowe znaczenie.

 

       Kim więc jest Bob – spytamy. Jest ojcem, który nie wie, że ma syna. Jest też synem, który, niewidziany, żyje w cieniu ojca. Jest rzeką. Jest rybakiem na rzece istniejącym po to, by łowić. Jest Bobem, który szepcze do ryb, a one same wskakują mu do łodzi, która staje się wówczas „konstelacją ryb”. Boba nie obowiązują limity połowów. Nigdy nie wiesz, czy Bob cię słucha, bardzo rzadko cokolwiek odpowiada. Niełatwo uzyskać od niego informację, jak sami mamy łowić.

 

„Chciałbym móc powiedzieć: - Bob.

Chciałbym powiedzieć: - Ojcze.

Naucz mnie łowić ryby.”

 

       Bob jest w łodzi na rzece obecny zawsze. Wszyscy wiedzą, kim jest, kupują od niego ryby, ale nie śmią zakłócać jego samotności, szanują ją. Przyjmują Boba takim, jaki jest.

 

       Narratorem jest syn Boba, także Bob. Chciałby on bardzo zostać zauważony i móc nazwać Boba ojcem. Idzie jego śladem, patrzy na niego z oddali, myśli o nim bezustannie i chciałby być taki jak on.

 

       Bob nie wie, czy złowi rybę, której szuka. Szuka tej, która go zawołała i zniknęła „I jak długo będzie rzeka, w której można łowić ryby, to, Bob wierzył głęboko w to, że jedna z tych ryb będzie tą rybą, którą od zawsze pragnął złowić.

Że jedna z tych ryb będzie tą rybą, która wołała go po imieniu.

Bob.”

 

       Czym więc jest Bob? Kim jest? Może Bogiem, Absolutem, Potęgą…

 

„(…) Bob w swojej łodzi wygląda tak, jakby światło wydobywało się prosto z jego wnętrza.

Tak, jakby Bob stworzony był ze światła.”

 

       Kim/czym jest więc rzeka, którą płynie łódź Boba? Kim/czym są owe ryby, niekiedy same garnące się do Boba, zwabione jego nawoływaniem, innym zaś razem łapiące się na jakiś rodzaj przynęty? Może to my sami, płynący na fali życia, często bez celu, duże ryby połykające żarłocznie inne, mniejsze rybki. Jedne z nas są drapieżne, z ostrymi zębami, inne nie. Jedne szarpią, miotają się na wędce, a nawet udaje się im uciec, zerwać… Inne zwisają bezwolne… zrezygnowane… poddańcze… Pragniemy łowić, ale też sami pragniemy zostać złowieni. Niemniej jednak musimy mieć na uwadze całą resztę życia, zobowiązań, w trakcie poszukiwań starać się nie tracić z oczu światła z okna pokoju syna, które niczym latarnia morska pokazuje nam drogę powrotną, byśmy nie utonęli w swych poszukiwaniach i nie skończyli na dnie rzeki, bądź martwi, wyrzuceni na brzeg .

 

       A co łowimy? Ryb jest całe mnóstwo, różne wielkości i gatunki. Dla każdego inny smak jest tym upragnionym, wymarzonym. Łowienie może stać się naszym uzależnieniem. Sam proces łowienia, pogoni. Zaś ryba miotająca się na końcu wędki będzie okazywała się za każdym razem nie tą, której pragniemy. To pułapka. Łowienie może też być przygodą, poszukiwaniem wciąż nowych sensów, by coś stworzyć, by z tej rzeki wydobywać skarby, choćby naszych talentów. Coś twórczego, innowacyjnego, śmiałego, nieoczekiwanego, przełamującego stereotyp.

 

„W oczach Boba, w sercu Boba, jest ryba,

która jest czymś więcej niż tylko rybą.”

 

       Dla każdego z nas jest czymś więcej. Esencją, treścią, miłością, bliskością, spełnieniem, tak, jak je każdy z nas rozumie indywidualnie.

 

       Ta opowieść to jedna wielka parabola. Można pod nią podłożyć całą gamę znaczeń, to, co dla każdego najważniejsze. Może być przypowieścią o Bogu, czyli Dobrym, Mądrym choć zarazem Surowym Nauczycielu, którego chcemy mieć stale w polu widzenia, czując się wtedy bezpieczni. Jest stałym elementem na naszej rzece. Gdy znika, szukamy go, jak narrator, wołamy rozpaczliwie, bo nie nauczył nas jeszcze wszystkiego, nie odpowiedział na pytania, a nawet nie zdążyliśmy powiedzieć mu, że jest naszym Ojcem.

 

       Może być przypowieścią o potrzebie rodzicielskiej miłości, o odpowiedzialności, o poszukiwaniu tożsamości, o pragnieniu ciągłości, gdy mamy Boba najstarszego i jego najmłodszego pra-prawnuka. O potrzebie akceptacji i pragnieniu wskazania nam drogi.

 

       Albo też inaczej. Bob jako tradycja, klasyka, wzór, na bazie którego, mając go cały czas przed oczami, szukamy czegoś więcej, co go ubogaci, wzmocni, odmłodzi, a co on sam doceni jako nasz wkład. Łowimy więc w nadziei, że będziemy mogli wyciągnąć w jego stronę rękę ze złowioną rybą, by pokazać mu ją z dumą i powiedzieć: proszę, to dla ciebie. Nie wiem czy się tutaj nie zagalopowałam, ale moje myśli biegną w różnych kierunkach.

 

       Właśnie taka jest ta proza. Magiczna. Symboliczna. Ulotna. Minimalistyczna. I niesamowicie inspirująca, poddająca tyle interpretacyjnych możliwości, że nie sposób się od niej wyzwolić. Niczym przypowieść biblijna, Wielka Księga, od której wszystko się rozpoczyna, od której ciągnie się cały łańcuch prawdopodobnych wydarzeń. Albo też niczym baśń. Metaforyczna poezja… Taki też trochę jest i układ wersów, taki rytm, rozwijająca się melodia, coraz szybsza i pewniejsza siebie, z powtarzalną nutą przewodnią, graną coraz to trochę inaczej. Jak fuga. Albo muzyka jazzowa, w której można ścigać się na interpretacje, improwizować, raz z dużą lekkością, innym zaś razem z podniosłością psalmu.

 

       Czytając „Boba albo mężczyznę na łodzi” sami stajemy się rybakami, łowiąc jej wielosensy i mnogoznaczenia, prowadząc poszukiwania, zaczepiwszy koniec nici na słowach-kluczach, by nie zagubić się w labiryncie odgałęzień i korytarzy. Wszak wiele z nich może okazać się ślepe. To nas jednak nie zniechęca.

 

       Czemu tak mało znany to pisarz, tak niszowy? Trudno się nie dziwić, gdyż ta proza fascynuje, wciąga, zatrzymuje przy sobie… Ha!art jest wydawnictwem, na którego wyborach można polegać, jeśli szuka się literatury znakomitej i jednocześnie eksperymentującej z językiem, z tematem, wymagającej od nas pewnej elastyczności i otwartości. Literatury nieoczywistej. Jeszcze długo będę grzebać przy tej rzece, łodzi, rybach i archetypicznym Bobie, wymyślać kolejne piętra znaczeń i ścieżki odczytań. „Płynę szukać Boba.”

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial