kurdemolksiazkowy
-
Czy lubicie kryminały, w których narracja prowadzona jest dwutorowo? Wydarzenia z przeszłości przeplatają się z teraźniejszością. Jeśli tak, to z pewnością powinniście sięgnąć po książkę Piotra Gajdzińskiego pod tytułem „Schronisko Janczarów". Już sama okładka przykuwa wzrok, a opis sugeruje mroczną historię, która rozgrywa się w małej wielkopolskiej miejscowości – Wolsztynie. Nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki, gdyż jakiś czas temu miałam przyjemność spędzić w Wolsztynie kilka dni. Miejsce to urzekło mnie swoim krajobrazem, ale także niezwykle przyjaznymi mieszkańcami.
Wróćmy jednak do książki.
Głównym bohaterem powieści jest dziennikarz Rafał Terlecki. Na co dzień mieszkający w Warszawie mężczyzna przyjeżdża do rodzinnej miejscowości na zjazd z okazji rocznicy matury. Dawny szkolny kolega – Paweł Zdanowski, próbuje zainteresować Rafała sprawą brutalnego morderstwa nastolatki sprzed dwóch lat. Teoretycznie zabójca dziewczyny odsiaduje wyrok w więzieniu, jednak wydaje się, że historia jest znacznie bardziej zawiła i sięga czasów przedwojennych.
Terlecki na początku podchodzi do sprawy dość sceptycznie, jednak z biegiem czasu odkrywa, że do podobnych morderstw dochodziło w Wolsztynie już wcześniej. Rafał wśród archiwalnych dokumentów trafia także na dobrze znane mu nazwiska. Nawet swoje własne...
Pan Piotr stworzył fabułę, która wciąga, choć przyznam, że początek nieco mi się dłużył. Należy podkreślić także, iż w książce przewija się wiele wątków oraz bohaterów, co może być dość przytłaczające. Podczas czytania trzeba się mocno skupić, aby połapać się kto jest kim i o jakim wątku mowa. Tak jak wspomniałam na początku, narracja prowadzona jest dwutorowo. Wydarzenie teraźniejsze przeplatane są z wydarzeniami przedwojennymi. Jest to zabieg, który dodał książce mrocznego klimatu i pozwolił na rozwinięcie fabuły w ciekawy sposób.
Bohaterowie, mimo ich mnogości, są dobrze skonstruowani i wyraziści. Każdy z nich posiada charakterystyczne dla siebie cechy, dzięki którym łatwiej ich rozróżnić. Warto też podkreślić, iż autor na początku książki zamieścił spis bohaterów oraz ich krótką charakterystykę. Jest to pomocne przy tej ilości osób.
Jedną z postaci, która wzbudziła we mnie najwięcej negatywnych emocji jest ksiądz Franciszek. Bohater ten to psychopata ukrywający się pod sutanną. Nie będę spojlerować, jakie zbrodnie popełnił, ale przyznam, że zabrakło mi bardziej szczegółowego domknięcia tego wątku przez autora.
Tak jak w przypadku księdza Franciszka, tak i kilka pozostałych wątków mogłoby zostać zakończone nieco dokładniej, jednak zabieg ten zostawił autorowi otwarte drzwi do kontynuacji powieści, którą z chęcią bym przeczytała.
Kolejnym ciekawym aspektem książki są nawiązania historyczne. Autor świetnie ukazał potyczki polityczne, ale także międzyludzkie panujące w czasach PRL oraz wcześniejszych. Układy, układziki, manipulacje i kłamstwa wszystko to pomagało w dojściu do władzy czy wzbogaceniu się. Szczególnie było to widoczne na terenach wiejskich, czy w małych miejscowościach taki jak Wolsztyn. Nie da się ukryć, iż do dziś, na wsi każdy zna każdego, a nagły wzrost majątku sąsiada wzbudza ciekawość i jest powodem powstawania wielu plotek.
Podsumowując, „Sierociniec Janczarów" to bardzo dobry kryminał. Nie jest to pozycja, którą czyta się szybko i łatwo, jednak warto poświęcić czas, aby zagłębić się w tą wielowątkową historię. Jeśli lubicie tytuły z małomiasteczkowym klimatem i gęstą atmosferą, to z pewnością nie poczujecie się zawiedzeni. Ja osobiście, w przyszłości, sięgnę po ten tytuł jeszcze raz, gdyż wydaje mi się, że mając większą wiedzę o bohaterach będę w stanie wyciągnąć z książki jeszcze więcej.