Literatka
-
Łotewsko-szwedzki tomik poetycki wydany w latach 90. Czyż nie brzmi to hipstersko i nieco snobistycznie? Pytanie oczywiście jest retoryczne. Mimo że rzadko sięgam po poezję, skusił mnie jednak chwytliwy tytuł – Wilk jedno oko. Skłamałabym twierdząc, że znałam wcześniej autora. Nazwisko Jurisa Kronbergsa nic mi nie mówiło gdy pierwszy raz wzięłam w rękę jego (jedyny na razie wydany w Polsce w całości) tomik poetycki. I dopiero gdy zamknęłam go po pierwszej (pobieżnej dość, prowokującej do kolejnych prób) lekturze zdałam sobie sprawę, jak wiele straciłam wrzucając go, i wielu zapewne jemu podobnych, do szufladki z pozycjami dla „specjalistów w dziedzinie”.
Juris Kronbergs to czołowy przedstawiciel współczesnej poezji łotewskiej. Od dzieciństwa rozdarty pomiędzy kulturą łotewską, z której się wywodził i szwedzką, wśród której spędził dzieciństwo, większość młodości, a także swoje ostatnie dni. Ten dwujęzyczny, zmarły w 2020 roku poeta i tłumacz poświęcił całe życie budowaniu mostu pomiędzy kulturami Łotwy i Szwecji.
Jego twórczość jest po części autobiograficzna. Jak wspominają autorzy wstępu i posłowia (Marians Rižijs oraz Krzysztof Zajas) Kronbergs często poruszał w swojej poezji tematykę emigracji, tęsknoty i życia niejako na pograniczu dwóch kultur. Wilk jedno oko jest autobiograficzny w bardzo konkretnym sensie. Autor sam zmagał się w tym czasie z nagłą utratą wzroku, co skłoniło go do przemyśleń na temat zmysłowego i pozazmysłowego postrzegania świata. I choć trudno tytułowego wilka z autorem utożsamiać (jest on raczej rodzajem ucieleśnienia myśli, figury retorycznej jak Herbertowski Pan Cogito) trudno przeoczyć ten drobny fakt z biografii.
Sam wybór zwierzęcia nie jest przypadkowy. Wilki kojarzą się z siłą, sprytem i wiernością stadu. Były też darzone ogromną estymą zarówno przez wikingów jak i bałtów. Trudno nam wyobrazić sobie to majestatyczne zwierzę okaleczone, pozbawione tak istotnej dla przetrwania w leśnej głuszy cechy jak świetny wzrok.
Nasz wilk został postawiony przed ogromną stratą. Z wyścigu z samą śmiercią udało mu się ujść z życiem, jednak nieprzejednana kostucha zabrała ze sobą jedno z wilczych oczu. Okaleczony wilk musi nauczyć się żyć od nowa. Czy można jednak pogodzić się z tak ogromną ułomnością? Czy odtąd świat dla wilka zawsze będzie istniał tylko w połowie?
Tomik poetycki Kronbergsa zadaje czytelnikowi wiele pytań dotyczących straty. I na niewiele z nich odpowiada. Cały cykl tworzy jedną, spójną całość. Nie tylko ze względu na bohatera, ale wydaje się, że poszczególne utwory łączą się ze sobą (czasem nawet chronologicznie) tworząc mozaikę, baśń, przypowieść. Przypowieść o zmierzaniu się ze stratą, z własnymi słabościami a nawet z niedoskonałościami naszej cielesności. Wilk przechodzi swoistą żałobę. Zadaje sobie pytania o własną tożsamość, o przeszłość i przyszłość. W pamięci wyrył mi się sam początek wiersza zatytułowanego Wilk jedno oko dwojga oczu. Wilk zadaje sobie pytanie o to, co go definiuje. Bo przecież nim stracił oko nikt nie nazywał go wilkiem dwoje oczu. Był po prostu wilkiem. Autor sprytnie zasiewa w nas więc myśl: czy nasze słabości, braki i niedoskonałości nas definiują? Czy to nie one wyróżniają nas wśród tłumu?
Ważnym elementem tomiku jest też stosunek autora do natury. Kronbergs pokazuje surowy świat północy Europy, pełen lasów, skalisty, zimą skuty lodem i przygnieciony śniegiem. Surowy, ale budzący respekt. Równocześnie chłodny i magnetyczny. Nie stojący w miejscu, stale zmieniający się. Cykliczny, bo w końcu lato również tam nadchodzi. Tak jak życie wilka, które kończy się początkiem. Bo tak właśnie, nieco ironicznie, autor zatytułował ostatni wiersz w zbiorze. Początek.
Dawno żadna poezja tak mną nie poruszyła. Często sięgając po sztukę zamykamy się we własnym kręgu kulturowym, okazjonalnie wybierając coś z „wielkich kultur świata”. Sięgamy po to, co nam znajome lub ewentualnie modne. I nic w tym dziwnego. To co popularne jest łatwiej dostępne. W zalewie prozy trudno wyobrazić sobie, by na liście bestsellerów znalazła się poezja. A jeśli już, będzie to raczej tomik polski, ewentualnie amerykański, włoski lub francuski. Gdy sięgam pamięcią zdaje mi się, że Wilk jest dopiero trzecią przeczytaną przeze mnie książką łotewską. A przecież Łotysze to nasi bliscy sąsiedzi. Może nie tak krzykliwi w promowaniu swej kultury, ale z ciekawymi historiami do opowiedzenia i z podobnymi do naszych doświadczeniami historycznymi. Spotkanie z tą poezją dało mi trochę do myślenia. Czemu tak szybko skreślamy bardziej niszowe książki?
Spotkanie z Wilkiem jedno oko uznaję za niezwykle udane. Kłaniam się w pas wydawnictwu Warsztaty Kultury za odkrycie przede mną tego autora. Samo wydanie jest piękne: dwujęzyczne i z posłowiem tłumaczki – Olgi Anny Wiewióry (jeśli ktoś z Was ma ochotę na równoczesną lekturę w oryginale lub prace filologiczne na tekście) w przykuwającej uwagę okładce i drukowane na pięknym, sztywnym papierze. Prawdziwa gratka dla bibliofilów. Bo tak niezwykła poezja zasługuje na niezwykłą oprawę.