Monika
-
Do sięgnięcia po książkę Mikołaja Janickiego pt. “Złe oko” skłoniła mnie okładka - mroczna i dopracowana w każdym szczególe. Z opisu wywnioskowałam, że będzie to tajemnicza i straszna historia z wyrazistym bohaterem w roli głównej. A, że taka rozrywka zwykle bardzo do mnie przemawia, długo się nie musiałam zastanawiać. Cóż, pod wieloma względami nie zawiodłam się - rzeczywiście historia jest nietuzinkowa, a wyrazistości dodają jej miejscowe wierzenia i legendy, tajemnicze wydarzenia zdają się nie mieć innego jak nadprzyrodzone rozwiązanie - konieczna będzie pomoc miejscowej szeptuchy...
Detektyw, niegdyś policjant przyjeżdża na prośbę swojego przyjaciela i dawnego współpracownika po latach do Olszy - rodzinnego miasteczka, by rozwiązać sprawę teraz już dwóch, prawdopodobnie powiązanych ze sobą morderstw. Choć są odległe w czasie, łączy je w sposób dość oczywisty wiele niepokojących szczegółów. Obie ofiary brutalnie zamordowano podcinając gardło w śnie, wcześniej pozbawiając je oczu. Policyjni technicy nie stwierdzają śladów walki ani żadnych symptomów tłumaczących brak oporu po stronie ofiar. Co mogło być przyczyną tak brutalnych zbrodni, gdzie w dodatku ofiary to młoda kobieta i starszy mężczyzna? Czy w grę wchodzi mord rytualny, jeśli tak to kto współcześnie może mieć z nim cokolwiek wspólnego? Gubiąc się w tropach i poszlakach, detektyw będzie musiał skorzystać z pomocy tajemniczej zielarki, od lat mieszkającej z dala od cywilizacji. Czyżby miało się okazać, że klucz do rozwiązania sprawy bestialskich morderstw kryje się w starych wierzeniach i miejscowych legendach? Ale czy przemówi to do racjonalnego do bólu detektywowi? Czy zdąży do niego dotrzeć, nim pojawią się kolejne ofiary?
Główny bohater jest tu typowym policjantem – detektywem żywcem wyjętym z większości popularnych polskich, szwedzkich czy amerykańskich kryminałów - samotnik, pijący, trochę arogancki, mający zdanie na każdy temat, z niezbyt udanym życiem osobistym, które w rzeczy samej musi trochę rzutować na całe śledztwo, a czas jak zwykle goni. Trochę brakowało mi tego, żeby miał coś takiego charakterystycznego tylko dla niego, bo obawiam się, że za kilka miesięcy nie będzie mieć miejsca w mojej pamięci przez tę swoją typowość. Autor rewelacyjnie oddaje klimat malej miejscowości, gdzie wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, a każdy ma swoje małe lub większe tajemnice.
Całość czyta się bardzo szybko, z pewnością znaczenie ma tu lekkie pióro Mikołaja Janickiego. Osobiście lubię kryminały, w których autor prowadzi nas przez różne szczegóły, odciągając nas od najważniejszego, aby na koniec złożyć wszystko w całość i zszokować czytelnika, że wszystko zostało już powiedziane i wystarczyło złożyć elementy układanki, aby wszystko wskoczyło na miejsce. Tutaj z uwagi na elementy horroru wyglądało to trochę inaczej, jednak nie sposób odmówić Mikołajowi Janickiemu talentu do tworzenia powieści, które intrygują, wciągają i nie sposób ich odłożyć, przed zaspokojeniem ciekawości. Samo zakończenie zaskoczyło mnie, co dla mnie zawsze jest plusem, dlatego też polecam, z pewnością będzie to dobra rozrywka dla wszystkich miłośników literatury z gatunku kryminał, thriller czy horror.