Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Niedaleko Stąd Do Mont Everestu

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Niedaleko Stąd Do Mont Everestu | Autor: Ewa Malinowska

Wybierz opinię:

Michał Lipka

 Ich werde in dieTannengehen

Dahinwo ich siezuletztgesehen

Doch der AbendwirfteinTuchaufs Land

Und aufdieWegehintermWaldesrand

Und der Wald er stehtsoschwarzundleer

Weh mir, ohweh, Und dieVögelsingennichtmehr

 

Ohnedich kann ich nichtsein, Ohnedich

Mit dir bin ich auchallein, Ohnedich

Ohnedichzähl ich dieStundenohnedich

Mit dirstehendieSekunden, Lohnеnnicht

 

- Rammstein

 

  Z tą książką jest trochę, jak z teledyskiem do cytowanej przeze mnie powyżej piosenki „OhneDich” niemieckiego metalowego (sami artyści określiliby to mianem tanz metalu, chociaż należałoby tutaj użyć terminu Neue Deutsche Härte) Rammstein. Niby górskie szczyty, niby wspinaczka na pierwszy rzut oka, a jednak tekst mało ma z tym wszystkim związków, chyba że takich symbolicznych. I książka, zbiór opowiadań „Niedaleko stąd do Mont Everestu” z samym Everestem jako takim związków ma niewiele, ale czy to źle?

 

Ale Everest jest. Tu, przed samą pandemią koronawirusa, udaje się jedna z bohaterek, nie mając jeszcze najmniejszego pojęcia, jak to wszystko się potoczy. To nie jedyna podróż, bo nad polskie morze też się wybierzemy. A obok tego, gdzieś pomiędzy, poznajmy związki ludzi i ludzi żywoty, spojrzymy na toksyczne relacje i na pasję. A nad wszystkim unosić się będzie pandemiczny duch…

 

Niecałe trzysta stron i trzydzieści opowiadań, tak od strony technicznej podsumować można niniejszy zbiór. Zbiór różnorodny, ale połączony właściwie dwoma elementami wspólnymi – nie licząc oczywiście osoby autorki – obyczajowym podejściem do wszystkich tekstów i niewprawnością. Bo trudno zebrane tu teksty uznać za szczególnie dobrze napisane, to taka typowo debiutancka robota, pełna prostych zdań, braku literackiego wyczucia i smakowania słowa. Ambicje są, momentami to widać, ale autorka nie potrafi jeszcze w tej szarej codzienności, którą opisuje – nieważne czy robi dramatyczną opowieść o chorobie, czy zabiera nas ze sobą w podróż na dach świata – znaleźć czegoś ponad opisywanie wydarzenia. Coś więcej gdzieś się tam czai, choćby ta alienacja niczym gdzieś w górskich szczytach, ale prozy życia w poezje nie jest w stanie przekuć. To może przyjść z czasem, jeśli będzie ćwiczyć i angażować się w tworzenie, ale jeszcze tego brak.

 

Dlatego nic mnie tu naprawdę nie poruszyło. Nie byłem wstrząśnięty, zaskoczony, poruszony… Czytałem i jakbym był gdzieś obok tego, bo nie angażowało mnie to wszystko. Patrzyłem jak te wydarzenia, które ciekawe być mogły, z których wycisnąć dałoby się jakieś ponadczasowe prawdy, jakąś świeżość, są po prostu prowadzone jak od schematycznej linijki. To przeżycie nie było złe, nie myślcie tak, po prostu nie było tak dobre, jak mogłoby być. Zabrakło przekucia pewnych ambicji w coś, co ambitne rzeczywiście by było, zabrakło mocy i chyba zabrakło pasji, bo trochę beznamiętne było to wszystko. A najbardziej i tak brakowało mi tutaj stylistycznego wysmakowania, zdań wielokrotnie złożonych – i krótka forma tego nie usprawiedliwia.

 

W skrócie, rzecz dla tych, którzy chcą życiowych historii, współczesnych, z tematem koronawirusa wracającym raz po raz, jakby był traumą, z którą uporać się tu trzeba. Przeczytać można, jeśli lubicie prostą, niewymagającą literaturę. Ot na chwilę, by połknąć w paręnaście minut jakiś tekst i… i to tyle.

Mariediak

  Niektóre tytuły od razu intrygują. Czytelnik snuje interpretacje i domysły, co znajdzie we wnętrzu książki przed jej rozpoczęciem. Jeśli nie przeczytamy krótkiego opisu zwanego “blurb”, który znajduje się na tylnej części okładki, to tym bardziej nie wiemy czego się spodziewać. Podpowiedzią może być oczywiście okładka, ale środek nadal jest pewną zagadką. W ten sposób ciekawi “Niedaleko stąd do Mont Everestu” autorstwa Ewy Malinowskiej.

 

Książka została podzielona na 34 rozdziały, jednak bez numeracji - kluczowe są tytuły. Każdy z nich to inna, niezwykła historia. Jak pisze sama autorka: “[...] Zapragnęłam opowiedzieć je jak Karen Blixen, każde na jeden wieczór”. Niezwykłość tych opowiadań kryje się w ich prostocie i codzienności, która jest czasem tak niedostrzegalna. Z pozoru proste historie kryją cenne wartości, morały i potrafią być bardzo wzruszające. Nie tylko zarys fabularny tychże historii jest świetny, ale sposób w jaki autorka posługuje się językiem. Dla każdego czytelnika, a w szczególności wrażliwego na piękno języka, dostrzegalny będzie kunszt, precyzja i artyzm. Jednocześnie Ewa Malinowska potrafi wszystko przekazać w niewymuszony i naturalny sposób.

 

Chciałabym skupić się na wybranych opowiadaniach, które w największy sposób wywarły na mnie wrażenie. Mój wybór jest oczywiście kwestią absolutnie indywidualną i zależną od moich własnych doświadczeń. Niemniej uważam, że każdy czytelnik znajdzie swoje ulubione wśród bogactwa tej książki. Jedno z opowiadań nich nosi tytuł “Książka życia”. Historia przedstawia mężczyznę w podeszłym wieku, która rozpoczyna się od słów: “Właśnie skończyłem książkę”. Owy mężczyzna wiódł podręcznikowe życie (studia, praca, przykładne małżeństwo), które jednak w pewnym momencie postanowił zmienić. Zainspirowany pewną lekturą o lodach Arktyki wyszukał wyprawę na Spitsbergen. Wyprawa ta, choć ciężka, stała się początkiem większych przygód, których doświadczył jeszcze później bohater. Nadszedł w końcu moment emerytury i spokoju. W tym właśnie czasie rozpoczął on spisywanie dziejów swego życia, których koniec jest zaskakujący. Zakończenie tego opowiadania bardzo mnie poruszyło. Nie będę go zdradzać, aby zachować nutę tajemniczości i by również dla Was mogło stanowić moment kontemplacji.

 

Chciałabym przywołać jeszcze jedno, o tytule “Bardzo krótka historia pięknej pani”. Historia faktycznie zajmuje zaledwie trzy strony w całej książce, jednak nie oznacza to, iż jest mniej ważna. Podzielę się swoją równie krótką refleksją. Każdego dnia spotykamy obce nam osoby i nieczęsto zastanawiamy się mijanymi sylwetkami. Są postacie, które przykuwają nasz wzrok i dopisujemy do nich pewną historię, pochlebniejszą lub mniej przychylną. Stajemy się tymi, którzy oceniają. A może czasami warto “wyłuskać” drugiego człowieka z całej tej ludzkiej gromady?

 

Uważam, że “Niedaleko stąd do Mont Everestu” przedstawia, że naprawdę do szczytu jest blisko. Codziennie zmierzamy się z różnymi trudnościami, mniejszymi i większymi, które pokonujemy lub nie. Każdy sukces i każde niepowodzenie niesie za sobą coś więcej, buduje doświadczenie oraz umacnia nas. Każdy z nas ma swój szczyt do zdobycia. Muszę przyznać, że początkowo nie spodziewałam się takiego pięknego doświadczenia czytelniczego, ale suma opowiadań daje piękny efekt. Również mały motyl, który siedzi na dłoni znajdującej się na okładce jest czymś jednocześnie tak prostym, a tak niezwykłym. Co może symbolizować? Radość, lekkość i piękną przemianę. Dzięki Ewie Malinowskiej przypomniałam sobie, że życie jest wspaniałe mimo licznych zwrotów akcji i warto po prostu się z niego cieszyć.

szyszka

  Niedaleko stąd do Mont Everestu. Tymi słowami wita się z czytelnikiem Ewa Malinowska. Dałam się uwieść stwierdzeniu, że cel jest już naprawdę blisko. Czym jest owy Mont Everest? I czy rzeczywiście kluczowy jest sam cel, czy droga, która do niego prowadzi?

 

Książka jest zbiorem ponad trzydziestu opowiadań, o treściach zamkniętych na kilkunastu, a czasami tylko kilku stronach. Są to historie, których autorem jest samo życie, więc w takim samym stopniu mogą dotyczyć mnie, Ciebie, Drogi Czytelniku, i sąsiada z naprzeciwka. Choć zostały opisane w łagodnym, nazwałabym to melodyjnym stylu, to miałam poczucie, że aż dudni z nich prawda. Często bolesna, trudna i bezkompromisowa.

 

To tak jakby każdy dostał swój kosz owoców, który musi sukcesywnie opróżniać, aż w końcu ujrzy dno, co będzie zwiastowało koniec ziemskiej włóczęgi. Wielkość misy każdy ma taką samą, ale jej wypełnienie, to wielka indywidualna mikstura. Są owoce na jeden chaps, których słodycz szybko rozleje się po ustach, i choć trwa krótko, to utkwi w pamięci na lata. Są i takie, które momentalnie wypełnią kubki smakowe obrzydliwą goryczą i będzie się wydawało, że tylko procenty są w stanie pozbyć się tego posmaku. Będą też takie, które trzeba będzie żuć długo i przy sporym wysiłku, oraz takie, które same będą rozpływać się na języku. Będą świeże i nadpsute. Będą niedojrzałe i przesycone sokiem, który wabi podniebnych smakoszy. Ale życie bywa nieubłagalne i zjeść trzeba wszystkie. Takie są historie Ewy Malinowskiej.

 

Urzekł mnie również styl autorki, który jest malowniczy, ale nie przytłaczająco poetycki. Dość dużą uwagę poświęca szczegółom, które nie tylko odzwierciedlają jej wrażliwą duszę i ujmującą spostrzegawczość, ale sprawiają, że świat przedstawiony jest głęboki i oddziałuje na wszystkie zmysły. Tak jak zapach czy smak potrafią przywołać konkretne wspomnienia, tak autorka z zamysłem uderza w konkretne nuty. Jedne przenosiły mnie do wiejskiego domu, w którym gra natura, inne do sali szpitalnej, gdzie rytm wybijają podskakujące na wózku talerze, zwiastujące nastanie kolejnej pory posiłku.

 

W opisie autorka wspomina, że marzyło jej się opowiadanie historii po jednej na każdy wieczór. Mnie zgubił apetyt i trudno było się oderwać. Nie każde opowiadanie smakowało tak samo wybornie, ale całość oceniam smakowicie. I choć w większości nie są to lekkostrawne tematy, to jednak prawdziwe.

 

Polecam wszystkim, którzy cenią małe, ale sycące formy. Będzie o spełnianiu marzeń oraz o zawodach z dotychczasowych wyborów. Będzie o miłości, która zgaśnie z pierwszą trudnością, i takiej, której nie zwycięży nawet śmiertelna choroba. Będzie o samotności wśród najbliższych i poczuciu jedności wśród obcych. Będzie o różnych drogach, którymi podążamy, by osiągnąć spełnienie.

sosnowaigielka

  Jak się dobrze zastanowić, przez wieki ludzkie problemy naprawdę niewiele się zmieniają. Trudności sprawia nieodwzajemniona miłość, troska o zdrowie spędza sen z powiek razem z myśleniem o pieniądzach. I tak życie pisze różne scenariusze. Jedne urocze, jak w amerykańskich produkcjach filmowych, inne- radykalne, dramatyczne, wyboiste. Jeden raz sięga się w nich po marzenia, innym razem osiąga dno. O życiu mieniącym się wszystkimi wymienionymi powyżej barwami pisze w swoim zbiorze opowieści Ewa Malinowska. Jak sama o sobie pisze, chce upodobnić się do bohaterki słynnego filmu z lat osiemdziesiątych i podarować czytelnikom niezapomniane historie. Książka „Niedaleko stąd do Mont Everestu” wydaje się bardzo osobista. Można domniemywać, że opowiedziane w niej ludzkie losy albo są autentycznymi wspomnieniami albo też zostały przez autorkę wzięte wprost z życia.

 

W opowiadaniach zamkniętych w książce wydanej przez Agencję Wydawniczą Gajus mamy do czynienia z wykorzystaniem wielu interesujących metafor oraz refleksyjnych puent. Część z historii przypomina styl pisania, który można znaleźć w scenariuszach filmowych. Oto mamy jakąś określoną scenę, której świadkami się stajemy. Obserwujemy w napięciu rozwój wydarzeń, który autorka serwuje w dość przyspieszonym tempie. Odszyfrowujemy obraz opisany słowami, będący urywkiem czyjejś rzeczywistości. Autorka wykazuje się tu bardzo dużą skrupulatnością i wnikliwością. Gra na emocjach, wyciska z nich esencję i pogrubia je, by krzyczały i nie dawały się zapomnieć.

 

W „Niedaleko stąd do Mont Everestu” znajdujemy również różnorodność postaci, a co za tym idzie- charakterów. Postępowanie bohaterów mimowolnie skłania do refleksji nad tym, jakie zachowanie dana sytuacja mogłaby wywołać w każdym z nas. Czy będąc na miejscu zdradzonej kobiety sięgnę po takie same słowa i środki? Jak bym się zachował, gdybym…

 

Nie da się ukryć, że lektura książki Ewy Malinowskiej nie należy do łatwych. To nie proza, z którą zapoznawanie się jest „lekkie, łatwe i przyjemne”. Nie jest to absolutnie wadą książki. Jednak trzeba mieć na uwadze, że osoby o wysokiej wrażliwości, mocno przeżywające ludzkie losy i szybko wzruszające się mogą mieć tu pewien orzech do zgryzienia. Autorka bowiem dość odważnie sięgnęła po szalenie trudną tematykę. Smutek i bolesne doświadczenia. Rozczarowanie. Mierzenie się ze stratą, zdradą i brakiem happy endu. Przeżycia, po których ciężko się podnieść. W końcu przemijanie. Walka z własną psychiką. Jednym z poruszanych problemów jest chociażby życie starszego człowieka we współczesnym świecie. Człowieka, który dorastał w zupełnie innej, mniej cyfrowej rzeczywistości. Niektóre z historii są też wspomnieniem dawnych lat. Czasów, w których ludzie pisali do siebie papierowe listy, nie było sieci, komputerów i nie dało się zobaczyć ukochanego w wirtualnym oknie. Czy wprowadzone udogodnienia są właściwie pomocą, czy bardziej życiową komplikacją?

 

Podczas podsumowania, przychodzi mi do głowy taki obraz spośród wielu internetowych grafik. Ilustracja, na której różni ludzie zebrani w jednym miejscu mają wyrysowane na sobie, podświetlone problemy, których faktycznie nie widać, dopóki nie wybrzmią. Mówi się ostatnio o tym, żeby zbyt szybko nie oceniać drugiego człowieka, bo nie wiemy, z jakimi mierzy się on trudnościami. Lektura książki „Niedaleko stąd do Mont Everestu” może być takim wnikliwszym spojrzeniem na losy drugiego człowieka, obok którego przyszło mi żyć. Porzuceniem obojętności, a w końcu także czerpaniem z jego doświadczeń. Zdecydowanie nie polecam czytać prozy Ewy Malinowskiej tzw. „jednym haustem”. Wymaga ona refleksji, zagłębienia się, przemyślenia niektórych kwestii i oswojenia się z tematem.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial