Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Pani Na Kopicach

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 85.5% - 4 votes
Akcja: 68.67% - 3 votes
Wątki: 72% - 3 votes
Postacie: 91.75% - 4 votes
Styl: 71.33% - 3 votes
Klimat: 71% - 3 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 69.33% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Pani Na Kopicach | Autor: Gabriela Anna Kańtor

Wybierz opinię:

MarJadka

To dalsze losy „Śląskiego Kopciuszka”, małej Joanki Gryzik. Uboga półsierota, którą własna matka oddała na wychowanie Emilii Lukas, bo nowy mąż nie chciał pracować na dwoje dzieci, a w domu była jeszcze maleńka Karolina, siostra Joanny. Emilia Lukas pracowała jako gospodyni w domu Carla Goduli. Mała, czteroletnia Joanka podbiła serce samotnego, oszpeconego w dzieciństwie przez rzezimieszków „Króla Cynku”. To jej zapisał cały swój majątek, liczący dwa miliony talarów pruskich. W chwili śmierci Carla Goduli Joanna Gryzik miała 6 lat. Testament wywołał oczywiście oburzenie przede wszystkim pazernych siostrzeńców i ich rodzin; czynili wszystko co w ich mocy aby Joanna nie przejęła spadku, łącznie z próbami zamachu na jej życie. Na szczęście nic z tego nie wyszło, nawet zapis, mówiący, że „W razie gdyby Joanna Gryzik zmarła bezpotomnie, wtedy całość majątku przejdzie na „ siostrzeńców i ich zstępnych nie miał zastosowania. Joanna bowiem najpierw została dobrze ukryta w klasztorze sióstr urszulanek. „Dziewczynka pobierała nauki na tamtejszej pensji dla panien, a zgodnie ze szczegółowymi instrukcjami Carla Godulii, dotyczącymi sposobu jej kształcenia, miała jeszcze osobistą guwernantkę, której zadaniem było wpajanie jej dobrych manier, ponadto lekarza, dbającego o jej wychowanie zdrowotne i prywatnego nauczyciela, który poszerzał klasztorną edukację”. Po wyjściu z klasztoru Joanka poznała we wrocławskim teatrze przystojnego porucznika huzarów, hrabiego Hansa Ulricha von Schaffgotscha. 15 listopada 1858 roku, w parafialnym mariackim kościele w Bytomiu, nastąpiły zaślubiny zakochanej pary. Bo nie był to mariaż nakazany czy ułożony z rozsądku. „Zakochała się po uszy. Z wzajemnością tak widoczną, nieskrywaną i czytelną, że zapierała jej dech w piersiach”. Wcześniej, dzięki Maksymilianowi Schefflerowi Joanna zostaje nobilitowana – 6 października 1858 roku król pruski Fryderyk Wilhelm IV nadał jej tytuł szlachecki. Odtąd jej nazwisko brzmiało Johanna Gryzik von Schomberg-Godulla. Król nadał jej także herb. Przed ślubem narzeczeni podpisali ślubny kontrakt, „na mocy któ®ego cały majątek po przemysłowcu Carlu Godulli, opiewający na ponad dwa miliony talarów, pozostał wyłączną i zastrzeżoną własnością jego wychowanicy, Joanny, zaś Hans Ulrich stał się biernym użytkownikiem owego majątku, mając do dyspozycji przede wszystkim posag przyszłej żony”.

 

Po ślubie młoda para zamieszkała najpierw we Wrocławiu. „Już wcześniej postanowiono, że młodzi zamieszkają w willi u życzliwych państwa Schefflerów”, zaś dwa lata później, w 1960 roku wprowadzili się do swojego pierwszego własnego domu, który mieścił się niedaleko willi Schefflerów. Rok wcześniej, 15 listopada 1959 roku, urodził się Hans Carl Gotthard, co ostatecznie przekreślało jakiekolwiek nadzieje i próby przejęcia testamentu Carla Godulli.

 

W tym samym 1959 roku umiera Maksymilian Scheffler. Przed śmiercią zdążył dopilnował interesów Joanki, dokupują drogą licytacji dwa majątki – Chudów i Małe Paniowy, majątek Bobrek w kilku miejscach otrzymał nadania pod kopalnie. Po śmierci Schefflera „w zarząd opiekuńczy nad majątkiem włączył się hrabia Hans Ulrich, by móc pilnować interesów żony”. Okazało się przy tym, że Joanka odebrała w klasztorze znakomitą naukę zarządzania. „Gdyby zakonnice nie znały zasad zarządzania, to skończyłyby żebrząc pod wrocławskimi kościołami, żeby utrzymać swój klasztor i pensję dla panien”.

 

W 1859 roku Zarząd Opiekuńczy nabył dla młodych małżonków dobra Kopice w powiecie grodkowskim, niedaleko Opola. Po przebudowie pałac w Kopicach stał się wspaniałym miejscem, o którym było głośno w całej Europie.

 

„Od początku w małżeństwie Joanny i Hansa w naturalny i bezkonfliktowy sposób zaznaczył się wyraźny podział ich zainteresowań i kompetencji: jego interesowały bardziej pola, lasy, ogrody i pałace oraz poszerzenie majątków ziemskich, zaś ją – szerokie inwestycje w przemysł i dobroczynność”. I tak właśnie się działo. To dzięki Hansowi Ulrichowi pałac w Kopicach zdobył rozgłos w całej Europie, a dzięki Joannie wspieranej przez męża rozkwitał przemysł. „Wraz z mężem, który rozumiał ją i wspierał, budowali na Górnym Śląsku ochronki i sierocińce, domy starości, przytułki dla inwalidów, szpitale, szkoły, przedszkola z placami zabaw dla dzieci, osiedla robotnicze pełne kolorowych, przydomowych ogródków, domy dla samotnych matek i stacje mleczne ze zdrowym, przebadanym mlekiem dla niemowląt. Chętnie wspierali finansowo artystów, nazywano ich mecenasami sztuki. Stawiali liczne obiekty sakralne”.

 

W 1909 roku Joanka sprowadziła z Wrocławia szczątki Carla Goduli. Zostały one pochowane w Szombierkach, w nowo wybudowanym kościele pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa, w krypcie przed ołtarzem głównym.

 

W 1910 roku hrabina Joanna Gryzik von Schomberg-Godulla umiera.

 

Książkę czyta się jak piękną baśń. Autorka pisze tak jakby malowała obrazy. Nie tylko o Joance mogłam się wielu rzeczy dowiedzieć. Niepostrzeżenie pojawiła się historia o sukni ślubnej królowej Wiktorii czy parę zdań o malarzu Bonaventurze Emlerze. Autorka wykonała gigantyczną pracę przerzucają setki materiałów i czytając naprawdę nie wiem ile tekstów i książek. Podziwiam ogrom pracy.

Tomasz Niedziela

Przyznam, że z zaciekawieniem czekałem na kontynuację „Śląskiego Kopciuszka”. I przyznam, że trudno mi powiedzieć jak wypadła kontynuacja tej powieści, bo dość sprzeczne wrażenia mam po lekturze. Postaram się wyjaśnić, o co mi chodzi.

 

Z reguły bajki kończyły się weselem i stwierdzeniem autora, że „i ja tam byłem, miód i wino piłem”, rzadko kto chciał opisywać to, co było potem. Tutaj mamy wesele zajmujące dość pokaźną pierwszą część książki i dalszą historię Joanny Gryzik, która wygląda tak sielankowo, bezproblemowo i radośnie, że aż człowieka boli, że tak mogło wyglądać czyjeś życie – żadnych klęsk, żadnych tragedii, bodaj najmniejszego kłopotu? Trochę to zbyt laurkowato wygląda.

 

Teraz coś dla odmiany, co mi zaimponowało, czego nie wiedziałem. Nie znałem odpowiedzi śląskich magnatów (niemieckiego przecież pochodzenia) na słynny Kulturkampf Bismarka. Zaskoczyło mnie jak traktowali swoich pracowników, nie tylko zresztą pod tym względem, jakie mieli poglądy polityczne. To zupełnie inny obraz niemieckiej (śląskiej) szlachty. Nie tylko Schaffgotschowie dbali o swoich robotników (fundowali szkoły, szpitale, kościoły, kasy zapomogowe), wiele na Śląsku było obiektów budowanych z myślą o pracownikach (choćby Giszowiec i Nikiszowiec). I chyba większość fabrykantów uważała to za rzecz oczywistą, za coś co na dłuższą metę im się opłaca. Na tym tle przypomina mi się zawsze „Ziemia obiecana” Reymonta – ona też dzieje się w II połowie XIX wieku i na początku XX. Zawsze wydawała mi się jedną z najbardziej zakłamanych książek, a już film Andrzeja Wajdy tak przejaskrawił stosunki przemysłowiec – robotnik, że ustalił fałszywe poglądy milionów ludzi o tym okresie. Krwiożerczy kapitalizm, pełny wyzysk pracowników, wszystko prowadzące w prostej drodze do rewolucji. Jakże inaczej wygląda historia Joanny Gryzik von Schomberg-Godulla, chwała autorce za solidne i jakże bardziej realistyczne podejście do tematu.

 

W ogóle widać ogromną pracę jaką autorka wykonała na docieraniu do wielu źródeł historycznych – dzięki temu mamy mnóstwo prawdziwych faktów, mnóstwo detali architektoniczno – ogrodniczych przepięknego Pałacu w Kopicach. Może przez ten natłok (bynajmniej nie szkodzący powieści) zatraciła się trochę główna historia bohaterki. Przebiegamy dziesiątki lat na kilku stronach, czas mija szybko i tylko pobieżnie możemy śledzić jej losy. Poznajemy prawnicze aspekty jej działalności, ale prawie nic nie wiemy o jej rodzinie, o jej codziennych losach, poza, rzecz jasna, ogromnej miłości jaka przez całe życie towarzyszyła małżonkom (żeby choć raz zdarzyło im się pokłócić...).

 

Z innego jeszcze punktu widzenia, mamy tu historię kobiety, która wprawdzie dzięki nie prawdopodobnemu uśmiechowi losu dostała gigantyczną szansę, ale wykorzystała ją w sposób lepszy niż ktokolwiek mógłby przewidzieć. Była dziewczynką z ludu (jak to się kiedyś pięknie mówiło), którą matka z biedy oddała na wychowanie bezdzietnej znajomej. Ileż takich prawdziwych historii mamy? Czy nie jest się czym pochwalić? Może nadal potrzebujemy takich wzorców, by móc stawiać ich na piedestale, no i wtedy żadne rysy nie są potrzebne. Chociaż drobne rysy mogłyby dodać jej uroku...

 

Jak gdyby wracając do pierwszych zdań moje recenzji, mam lekki dylemat, jak ocenić tę książkę. Bo czyta się ją bardzo dobrze, trochę tylko za dużo lukru. Może to przez to, że żyjemy w świecie, gdzie tyle brudu, kłamstwa, fałszu taka osoba, taka historia wydaje się całkowicie nierealna? A może właśnie tego potrzebujemy?

 

Gdybyśmy nie czytali, nie moglibyśmy się tego dowiedzieć...

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial