Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Szeptucha

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 4 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Szeptucha | Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk

Wybierz opinię:

Kinga „Jenah" Stempor

Mieszko I nawet nie wiedział, jak nam namieszał w historii. A mogło być zupełnie inaczej - zamiast Rzeczypospolitej Polskiej mamy Królestwo Polskie, zamiast profesjonalnej medycznej opieki, możemy liczyć na ziółka i podejrzane nalewki proponowane przez wiejskie szeptuchy. Kiedy krowa z jakiegoś powodu zaprotestuje i nie da mleka, powinniśmy zakopać odpowiedni kamień na rozstaju dróg, bo przecież weterynarz nie poprosi krasuli, by się opamiętała. Co innego bóg! Ten to ma moc, która potrafi zdziałać wszystko, wystarczy go tylko odpowiednio zachęcić do pomocy, a najlepiej przekupić. Możemy również poszczycić się tym, że jako jeden z ostatnich krajów Europy Wschodniej mamy króla, a samo Królestwo Polskie jest niczym kraina mlekiem i miodem płynąca - bieda nie istnieje, a bezrobocie można uznać za pojęcie abstrakcyjne. I wszystko to przez Mieszka I, który postanowił, że... nie przyjmie chrztu.

 

Namieszał nam ten nasz monarcha bardzo. Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, że przechadzając się spokojnie kieleckim deptakiem, możemy natknąć się na jakiegoś boga, a wędrówka po lesie może przynieść nam niespodziewane spotkanie z rusałką, utopcem lub gorzej - z wąpierzem, który swymi ostrymi jak brzytwa zębiskami wpije się w nasze ciało, wysysając krew do ostatniej kropelki. Możemy zatem podziękować za tę wątpliwą przyjemność Mieszkowi I.

 

Mamy XXI wiek, nowoczesność i postęp technologiczny zaczyna mieszać się ze słowiańskim dziedzictwem. Niejedna sprytna szeptucha stosująca pradawne metody leczenia ludzi, może zyskać znacznie więcej niż tylko uznanie i podziw miejscowej ludności. Każda wizyta ma przecież swój cennik, więc nic dziwnego, że naprzeciwko starej, rozpadającej się chałupy służącej do przyjmowania "pacjentów", wyrasta słusznych rozmiarów, dobrze wyposażona i zupełnie niesłowiańska willa. Niestety, zawsze tak było, jest i będzie, że pielęgnacja urody nie należy do najtańszych.

 

Gosława, czyli po prostu Gosia za żadne skarby świata nie zamierzała zostać szeptuchą. Jako osoba, która wszelkie ludowe legendy traktuje tylko jako bajeczkę dla dzieci, nie była dobrym materiałem na pełnienie tej funkcji. Nie wierzyła w istnienie bogów, demonów i innych dziwnych stworzeń. Nie lubiła przyrody, brudu, robaków, bakterii, a przede wszystkim kleszczy. Można pokusić się o stwierdzenie, że cała nabyta wiedza na studiach medycznych zasadniczo jej bardziej zaszkodziła niż pomogła. Kiedy poznajemy Gosię - hipochondryczkę, stoi ona właśnie przed największym wyzwaniem w jej życiu, bowiem jako przyszła lekarka musi odbyć roczny staż u szeptuchy mieszkającej w Bielinach, małej podkieleckiej wsi leżącej w Górach Świętokrzyskich. I jak możemy się domyślić, ani trochę nie jest z tego powodu szczęśliwa.

 

Nieco naiwna i nierozgarnięta bohaterka, wnosi do powieści wiele humoru, przez co "Szeptucha" nabiera pewnej lekkości. Wiele trudności sprawia zatem odłożenie książki na bok i zajęcie się codziennymi sprawami. Tematyka utworu jest niesamowicie interesująca, ma w sobie wiele magii. Powrót do naszych słowiańskich korzeni i zgrabne przeniesienie ich do współczesnego świata uważam za wyjątkowo udany zabieg. Katarzyna Berenika Miszczuk otworzyła przed nami drzwi do zupełnie innego świata, do alternatywnej rzeczywistości, która przyciąga niczym magnes.

 

Przyznaję, że jestem mocno oczarowana (albo zaczarowana?) tą powieścią. Jako że sama pochodzę z małej podkieleckiej wsi (niemalże wychowywałam się w cieniu naszego starego dęba "Bartka"), dam się ponieść temu oczarowaniu (zaczarowaniu) i poszukam jakiegoś magicznego kamienia, wezmę łopatkę, pójdę na rozstaje dróg i poczekam do wieczora, by go zakopać. I tym sposobem podziękuję bogom, albo samemu Mieszkowi I, że jednak nie przyjął tego chrztu :) Inaczej nie byłoby tak bardzo słowiańsko, tak bardzo interesująco, tak wciągająco. I pomodlę się, by nie trzeba było za długo czekać na dalsze losy Gosi i jej fantastycznych (dosłownie!) przyjaciół.

Hiril

Sięgnęłam po Szeptuchę, bo jestem zakręcona na tle wszelkich religii, wierzeń i podań, a książka Katarzyny Bereniki Miszczuk to zdecydowanie "takie" klimaty.

 

Lektura od początku dała mi do myślenia - pytanie o to "co by było gdyby nie Polska nie przyjęła chrztu" jest naprawdę świetne. Alternatywna rzeczywistość spodobała mi się nieco mniej, bo przeczytawszy połowę książki można by mieć wrażenie, że przyjęcie chrztu wpłynęło wyłącznie na obecność zawodu Szeptuchy, nadawane dzieciom imiona no i bogów. Cała reszta od studiów, przez internet, po obyczajowość pozostałaby niezmienna. Budzi to mój sprzeciw, bo jednak takie wydarzenie jak przyjęcie chrztu niewątpliwie wpłynęło na to jak wygląda obecna rzeczywistość. Nie chodzi o to, że bronię samego aktu, a bardziej o to, że to wydarzenie istotnie wpłynęło na późniejszą historię i nie dowierzam, aby mimo takiej zmiany cała reszta dzisiejszej Polski pozostała całkowicie bez zmian. Akceptuję jednak, że autorka nie chciała wdawać się w głębsze gdybania, ani tworzyć alternatywnej wersji wydarzeń i po prostu zmieniła tylko kilka rzeczy. Akceptuję, choć żałuję, bo to mogłaby być naprawdę świetna przygoda.

 

Gosława przyjeżdża do Bielin, wsi w województwie świętokrzyskim, jako normalna dziewczyna po medycznych studiach. Okazuje się jednak, że nie ma wątpliwości, że zwykłą dziewczyną nie pozostanie na długo (jeśli w ogóle kiedykolwiek nią była...). Im mocniej Gosia istnienie magii odrzuca, tym drastyczniej magia wpada jej pod nogi. Dosłownie, bo co jak co, ale Gosia umie pakować się w tarapaty jak mało kto! Gdy więc pewnego dnia magia puka do drzwi bohaterki, nie mamy wątpliwości, że choć to wszystko brzmi okrutnie i niebezpiecznie, to przygoda z magią oficjalnie się rozpoczęła, a Gosia może się bardzo zdziwić, jak wiele rzeczy wcale nie jest tak prostymi i niemagicznymi, jakimi się wydawały.

 

Fabuła jest bardzo ciekawa i przypadła mi do gustu. Szczególnie postać Szeptuchy została nakreślona z taką precyzją, że właściwie namacalnie widziałam ją przed oczami. Ogromnie podobały mi się także bóstwa i demony (są naprawdę świetne!), pomysł na rolę bohaterki, widać także, że autorka coraz głębiej wchodzi w tematy medycyny naturalnej i magicznej, zna się też na medycynie klinicznej. Fenomenalnie się czyta te fragmenty i mam za to wielki szacunek do autorki, bo mało komu się chce naprawdę zaangażować i dowiedzieć się co i jak działa, choć jak sądzę pewnym ułatwieniem jest zawód autorki (ten drugi niż bycie pisarką ;)).

 

Normalnie zaszczyt mnie kopnął. Ciągle mam siniaka na tyłku...

 

Jednak mam też kilka zastrzeżeń. Po pierwsze autorka napisała dobrą powieść, ale korektor/redaktor spał jak czytał i ja, szeregowy czytacz zauważam przede wszystkim powtórzenia w następujących po sobie zdaniach. Autorka mogła tego nie zauważyć (jak każdy kto czytał swój tekst sto tysięcy razy), ale od tego są odpowiednie osoby, aby takie błędy wyłapać. Tutaj tego zabrakło.

 

Drugim zastrzeżeniem jest nadmiar rozterek miłosnych bohaterki. Mniej więcej w połowie książki myśli bohaterki o jej potencjalnej erotomanii zaczęły mnie przytłaczać. Kobiety myślą o facetach, myślą o seksie i myślą o romantycznych chwilach. Ale nie non stop. Poza tym nie wiem dlaczego dwudziestopięcioletnia kobieta miałaby sądzić, że jest coś dziwnego w tym, że podoba jej się facet bez koszulki. To brzmi dziwnie. Ogólnie cała ta relacja, skądinąd początkowo urocza, w drugiej części książki była już męcząca i troszeczkę sztuczna.

 

Do 3/4 książki hipochondria Gosi była zabawna, brzmiała naturalnie i jak dla mnie zupełnie zrozumiale, ale potem już mnie to zwyczajnie zmęczyło. Powoli zaczynam sądzić, że to nie jest hipochondria, ale natręctwa. Mam ogromną nadzieję, że w następnych tomach serii Kwiatu paproci bohaterka jednak trochę się zmieni, bo kolejne ponad 300 stron ciągłego narzekania na kleszcze i rozmyślania o tym jak bohater na nią patrzy wykończą mnie.

 

Mimo wszystko, przygodę z Szeptuchą uważam za udaną. Do najlepszych zaliczam wszystkie fantastyczne wątki i kulturowe, do nieco gorszych samą główną bohaterkę. Mam też kilka wątpliwości merytorycznych, ale grzecznie poczekam na kolejne dwa tomy, bo mam przeczucie, że tam się sporo wyjaśni. :)

 

Bym zapomniała - dodatkowy punkt dla autorki za umieszczenie fabuły w Bielinach - cudowną przerwą było przenieść się z namiętnie opisywanych miast wojewódzkich!

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial