Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Na Fali Szoku

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Na Fali Szoku | Autor: John Brunner

Wybierz opinię:

Pani M

Dzisiaj opowiem wam o bardzo niebezpiecznym zbiegu, który nie istniał. Pewnie pokiwacie teraz głowami i pomyślicie: „no tak, przecież będzie pisać o wymyślonej postaci, więc czego innego możemy oczekiwać?". Zapomnijcie na chwilę o tym, gdzie się znajdujecie i dajcie się zaprosić do świata, w którym na pewno nie chcielibyście mieszkać. Dlaczego? Przekonajcie się sami.
Nick Haflinger żył życiem wielu osób. Jednego dnia był Lazarusem, a następnego przedstawiał się kobiecym imieniem. Jak to możliwe? Nick był hakerem i udało mu się złamać kod do tożsamości. Wiedział, że to ściągnie na niego gniew ludzi, którzy go wyszkolili, ale nie miał zamiaru uczestniczyć w ich planie. Uciekł z Tarnover, rządowego think tanku, gdzie do tej pory był i ukrywał się pod wieloma postaciami. Haflinger chciał odnaleźć sposób na odzyskanie wolności i wyzwolenie mas spod wpływu komputerów. Życie w ciągłym stresie w końcu go zdemaskowało i został schwytany. Jak się pewnie domyślacie, powrót do Tarnover nie był przyjemny. Jesteście ciekawi tego, co działo się za murami ośrodka? Przekonajcie się o tym sami. Gwarantuję, że to, czego się dowiecie, nie pozwoli wam spokojnie spać.
John Brunner w swojej książce przedstawia zatrważającą wizję społeczeństwa. Ludzie codziennie obawiają się o przyszłość i niczego nie mogą być pewni. Wiedzą, że ktoś może zdobyć poufne dane na ich temat i donieść o pewnych sprawach do przełożonych. Po lekturze dochodzę do wniosku, że małe dziewczynki są przerażające. Nie powiem dlaczego, ale uwierzcie mi, takiej córki jak jedna z epizodycznych bohaterek, nie chcielibyście mieć. Władza nadużywa swoich wpływów i nie może dopuścić do tego, by pewne informacje ujrzały światło dzienne, dlatego ściga Haflingera, który dąży do ich upublicznienia. Wiem, o jakie dokumenty chodzi, ale nie mogę zdradzić ich treści, zdradzę tylko, że wzbudzają one niepokój.
Brunner dzieli ludzi na dwie kategorie: zbitą masę, która przywykła do mobilnego życia. Wiedzą, że każdy ich ruch jest monitorowany, ale nie starają się tego zmienić. Po prostu przyjmują świat taki, jaki jest. To odpowiada rządowi, w końcu takimi ludźmi łatwiej jest dyrygować. Są też indywidualiści, którzy próbują pokazać, że każdy człowiek jest wyjątkowy i należy mu się uwaga. Do tej grupy należy Haflinger, przerażony tym, że jego pobratymcy pozwalają sobą manipulować, a władza to wykorzystuje. Dlatego postanawia w pojedynkę walczyć o wolność. Wierzy w to, że uda mu się zmienić świat. Marzyciel? Przekonajcie się sami.
Powieść nie jest obszerna, czyta się ją bardzo szybko. Co prawda w niektórych miejscach pojawiają się dygresje dotyczące przeszłości, lecz nie burzą one porządku narracji. W trakcie lektury warto zwrócić uwagę ne tytuły rozdziałów, są one istotne, choć mogą brzmieć dziwnie.
Pierwsze wydanie tej książki miało miejsce 40 lat temu. Kawał czasu, prawda? Wiele przedstawionych przez Johna Brunnera wizji stało się rzeczywistością. Istnieją przecież hakerzy, wirusy komputerowe oraz globalna sieć informatyczna. Pomimo tego przedawnienia warto sięgnąć po Na fali szoku. Dlaczego? Bo to dobra powieść, która jest krótka i szybko się ją czyta? Nie. Odpowiedzcie sobie na pytanie, czy podoba wam się świat, w jakim żyjecie i czy jest coś, co możecie zrobić, by go ewentualnie zmienić? Zastanówcie się nad tym w trakcie lektury.

Vyar

Wszystko płynie – mawiał Heraklit. Świat dookoła nas zmienia się w zastraszającym tempie i nadal przyspiesza, wymuszając na nas ciągłe dopasowywanie się do coraz to nowszych, coraz szybszych, coraz mniej przebaczających realiów. O ile wygodniej byłoby móc po prostu zmieniać się razem z nimi, na bieżąco usuwać cechy zbędne, a na ich miejsce nabywać użyteczniejsze? Właśnie kimś takim jest bohater omawianej dziś powieści – oto "Na fali szoku" Johna Brunnera, po raz pierwszy wydana w Polsce ledwie półtorej miesiąca temu, mimo że pierwszy raz poszła do druku już w 1975 roku. I chociaż od dnia premiery minęło czterdzieści lat, zadziwiająco trudno o powieść, która byłaby bardziej na czasie.

 

Niedaleka przyszłość, to znaczy – początek XXI wieku. Stany Zjednoczone przeistoczyły się w oligarchiczne państwo policyjne korzystające z zaawansowanych sieci komputerowych i telefonicznych, by subtelnie manipulować opinią publiczną. W następstwie kryzysu ekonomicznego wywołanego trzęsieniem ziemi, które zrujnowało obszar San Francisco, szerzy się ubóstwo, zaś ci, którzy jeszcze trzymają się krawędzi przetrwania, żyją w stanie ciągłego lęku o własną przyszłość. Wypalenie zawodowe i depresja, tutaj zwane przeciążeniem, zbierają żniwo wśród współczesnych ludzi. Wszyscy biorą leki na uspokojenie, a telefon zaufania jest solidną opcją na biznes.

 

Na arenie światowej także zmieniło się wiele. Wyścig zbrojeń ustąpił miejsca innej formie międzynarodowego współzawodnictwa – "wyścigowi mózgów". Trwają poszukiwania prawdziwej mądrości, obecnie najważniejszego czynnika, który może zagwarantować supremację. To dlatego we wszystkich wielkich krajach świata, tuż pod nosem nieświadomych niczego obywateli, powstają jak grzyby po deszczu sekretne programy i placówki naukowe, których celem jest wyzwolenie ukrytego w ludzkim mózgu potencjału – za wszelką cenę i do diabła z etyką.

 

Nick Halflinger, znany też pod co najmniej dwudziestoma innymi nazwiskami, jest byłym pensjonariuszem Tarnover - jednego z takich ośrodków. Wyposażony w niewiarygodne zdolności będące skutkiem przeprowadzanych na nim eksperymentów oraz pozyskanego tam wykształcenia jest w stanie, korzystając wyłącznie z budki telefonicznej, w ciągu jednej nocy kompletnie przeprogramować własną osobowość. To właśnie dzięki temu talentowi przez ponad sześć lat udaje mu się uciekać przed poszukującymi go rządowymi agentami. Ciągle w drodze, ciągle zmieniając twarze, profesje i charaktery, Halflinger usiłuje znaleźć lek na szok przyszłości – przypadłość współczesnego mu świata. Jeden popełniony błąd – jedna chwila słabości – kosztuje go wreszcie z trudem wywalczoną wolność. Poznajemy go w chwili, w której, oblepiony siecią kabli badawczej aparatury i przytwierdzony do fotela, poddawany jest przesłuchaniu przez swoich niegdysiejszych i ponownych gospodarzy. Ci zaś wydają się żywo zainteresowani rezultatem jego poszukiwań...

 

Pierwsza myśl, która mi się nasuwa – to taka, że narracja idealnie pasuje do opisywanych przez autora realiów. Pędzi niepowstrzymanie, ciągle zmienia wątki i trudno za nią nadążyć, przynajmniej z początku. Bo jak zareagować, gdy w jednej chwili serwowany nam jest zapis przesłuchania, w drugiej scenka retrospektywna o tym, co działo się trzy miesiące temu, a jeszcze za chwilę reklama pasty do zębów, potem znowu przesłuchanie, a w międzyczasie jeszcze złota myśl na dziś? To jedna z cech "Na fali szoku", do której koniecznie trzeba się przyzwyczaić, by cokolwiek wyszło z lektury, ale po oswojeniu... Cóż, po oswojeniu okazuje się całkiem trafnym zabiegiem, a nawet daje się polubić - ten unikalny sposób opowiadania, ta kompletnie szalona jazda bez trzymanki po bandzie przerozmaitych skojarzeń, ocierająca się miejscami o strumień świadomości.

 

Po drugie – chociaż powieść pochodzi sprzed czterdziestu lat, omawiane w niej problemy są dziwnie, szokująco wręcz aktualne: kryzys ekonomiczny, pędzący na złamanie karku postęp wysokich technologii (w tym wypadku - inżynierii genetycznej i informatyki, lecz także prognostyki), upadek wszelkich etyk, wszechobecny pośpiech i wywołane nim kryzysy psychologiczne... To jakby imć Brunner miał okazję zobaczyć, w jakich czasach przyjdzie żyć nam, tu i teraz - i postanowił napisać o tym książkę, ku przestrodze przed tym, co jeszcze może nas czekać. To wszystko, ta właśnie trafność, sprawia, że konstrukcja świata przedstawionego, choć nieco archaiczna w swoim spojrzeniu na pewne kwestie (np. olbrzymia rola sieci telefonicznej w funkcjonowaniu państwa, podczas gdy dziś budki telefoniczne głównie zbierają kurz), robi niesamowite wrażenie, stwarza – pomimo oczywistych elementów fantastycznych – mocny pozór prawdopodobieństwa. To olbrzymi plus.

 

(I tu drobna ciekawostka – "Na fali szoku" uważa się za jeden z prekursorów nurtu ledwie parę lat później zwanego cyberpunkiem. Tutaj jako pierwsze pojawia się pojęcie "robaka" jako samopowielającego się programu w sieci komputerowej oraz archetyp bohatera, którego głównym atutem jest zdolność swobodnego obchodzenia się z nowoczesną technologią. To także jedna z pierwszych powieści science fiction, gdzie jednym z głównych wątków jest "technoszok" – zjawisko degradacji społeczeństwa w wyniku zbyt wielu zmian, w zbyt krótkim czasie.)

 

Po trzecie – bohaterowie. Wydają się zarysowani nieźle, ale raczej... powierzchownie. Nick, a właściwie Sandy Locke, bo pod takim mianem znamy go przez większość akcji, jest cwanym, wyszczekanym dupkiem, który powoli ewoluuje z adaptującego się do każdej sytuacji przestraszonego szczurka w pełnowartościową ludzką istotę – i to jest całkiem w porządku. Kompletnie za to nie przekonała mnie Kate, jego towarzyszka z przypadku, opisywana jako osoba nietuzinkowa, niecierpiąca rutyny, lubiąca często zmieniać drogę życiową – wbrew temu, co mówią o niej inni bohaterowie, wydaje się raczej nudna, papierowa i pozbawiona charakteru. Trochę lepiej wypada doktor Freeman, pracownik Tarnover, na którym ciąży obowiązek przesłuchiwania Halflingera – wypalony idealista, który w miarę postępów zaczyna rozumieć, że nie przepada za swoim chlebodawcą, a przy okazji człowiek niemal zupełnie zgorzkniały i pozbawiony poczucia humoru. Mogłoby jednak być znacznie lepiej... Mam przeczucie, że gdyby obsadę obmyślono trochę staranniej, to - a nie "Wszyscy na Zanzibarze" - mogłaby być najbardziej znana powieść Brunnera.

 

Podsumowując – "Na fali szoku" jest powieścią nawet jeśli nie wybitną, to z pewnością bardzo dobrą. Czyta się lekko i przyjemnie, choć nie bez zgrzytów, ale zgrzyty te zdecydowanie rekompensuje treść. Opowiedziana tu historia to kawał dobrego technothrillera, a z uwagi na tematykę i sposób jej podania zasługuje, by zaliczać ją do ścisłej klasyki gatunku. Stanowi też dobry punkt wyjścia dla refleksji nad tym, dokąd właściwie zmierzamy i co usiłujemy osiągnąć w swoim owczym pędzie za "więcej, mocniej, szybciej". Wszyscy bowiem w pewnym sensie mkniemy na fali szoku - i nie potrzeba wcale wiele, by zamiast na fali, znaleźć się naprzeciw niej.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial