W związku z premierą powieści "Bot", Polscy czytelnicy mają szansę zetknąć się po raz pierwszy z Pana twórczością. Jakim pisarzem według Pana jest Maksym Kidruk i czego możemy spodziewać się po Pana książkach:)? Kim jest dzisiaj przede wszystkim Maksym Kidruk, pisarzem, politykiem, podróżnikiem czy może publicystą? I w której z tych ról czuje się Pan najlepiej?
Przede wszystkim jestem pisarzem. W drugiej kolejności – publicystą. Podróżnik czy polityk to nie są zawody. Podróże to moje hobby, politykę zaś uważam za jeden z najbardziej skutecznych sposobów na zepsucie sobie reputacji – to taplanie się w błocie po uszy.
Zarabiam na życie, opowiadając historie. Przeważnie pisuję thrillery, technothrillery, powieści przygodowe – wszystko to, co sam lubię czytać. Dużo podróżuję, najchętniej wybieram najbardziej niedostępne miejsca na Ziemi (takie jak np. Angola, Nowa Zelandia, Sahara czy Wyspa Wielkanocna), i praktycznie całe doświadczenie zebrane podczas takich podróży przenoszę do swoich powieści. Dzięki temu polski czytelnik, prócz przyjemności, jaką będzie czerpał z wymyślonej przeze mnie historii, otrzyma możliwość ujrzenia świata moimi oczami. A ponadto dowiedzenia się wielu ciekawych rzeczy o tym, co nas otacza: o samolotach wojskowych najnowszej generacji, tajemnicach ludzkiej psychiki, megalitycznych ruinach w Peru czy w Libanie, fizjologii człowieka, a także o nanotechnologii, programowaniu, historii starożytnych cywilizacji itp. Uwielbiam nasączać teksty takimi informacjami. Dzięki nim czytelnik nie dość że czyta ciekawą, pełną zwrotów akcji powieść, to jeszcze poszerza swoją wiedzę.
Czy na Ukrainie jest Pan bardzo popularnym i uznanym już pisarzem?
To nie mnie o tym sądzić. Lepiej pewnie byłoby zapytać o to mojego ukraińskiego wydawcę, a jeszcze lepiej ukraińskich czytelników. Przyznam jednak, że honoraria za sprzedane egzemplarze i za prezentacje moich tytułów wystarczają mi na życie i na to, żebym nie musiał szukać innych źródeł dochodu.
Jak zaczęła się Pana przygoda z literaturą? Czy gatunek science - fiction jest Pana miłością na całe życie, czy też widzi Pan siebie również w innych gatunkach literackich?
Od dziecka bardzo dużo czytam. Rodzice mają w domu ogromną bibliotekę – ponad 3 tysiące książek. Science fiction? Sam nie wiem... Powiedziałbym raczej, że thrillery albo technothrillery. Wydany w Polsce „Bot" to właśnie połączenie technothrillera z science fiction.
Oprócz historii z wartką akcją tworzę też powieści podróżnicze, w których opisuję swoje wyprawy, chociaż w tej chwili stopniowo staram się odchodzić od tego gatunku.
W tej chwili po mojej głowie krążą dziesiątki dobrych thrillerów i opowieści fantastycznych, dlatego też wątpię, żebym w najbliższym czasie zechciał zmienić gatunek. Nie uspokoję się, dopóki nie zobaczę wydrukowanych wszystkich tych historii. Gdy to się stanie, pewnie zacznę pisać coś innego, niewykluczone, że coś poważniejszego, może zbliżonego do twórczości M.V. Llosy, F.S. Fitzgeralda czy E. Hemingwaya. Ale do tego jeszcze daleka droga.
Czy zgodzi się Pan ze mną, iż słowiańscy pisarze science - fiction posiadają pewien niezwykły i wyjątkowy talent w przedstawianiu wizji przyszłości świata i ludzkości, który wyróżnia ich twórczość spośród dokonań zachodnich kolegów po fachu? Jeśli jest Pan podobnego zdania, to skąd według Pana bierze się ta niezwykła umiejętność?
Ogólnie tak. Wydaje mi się jednak, że stwierdzenie to dotyczy jedynie tzw. fantastyki socjologicznej. Science fiction i horrory bardziej rozwinięte są za oceanem. Myślę, że ma to związek z tym, że wiele krajów słowiańskich (szczególnie Ukraina) do tej pory walczy o prawo do ustanowienia demokracji, do prawdziwej, a nie fikcyjnej, przewagi praworządności nad bezprawiem. Sytuacja społeczna w tych krajach jest trudna, czasami niesamowicie wręcz napięta, co zmusza zwykłych obywateli do tego, aby stale dochodziły do głosu zarówno ich najlepsze, jak i najgorsze cechy. Pisarze fantastyczni wywodzący się z tych krajów bez trudu przemycają w swoich utworach opowieści z życia codziennego, sytuacje, które mieli okazję oglądać na własne oczy, i w ten sposób ich powieści zyskują ostrzejszy, bardziej „nastroszony" charakter. Niestabilność oraz głębokie przemiany polityczne, które zachodziły w krajach słowiańskich w ciągu ostatnich 50 lat, są pożywką dla słowiańskich pisarzy. I nie dotyczy to wyłącznie fantastyki naukowej.
O czym opowiada Pana książka pt. „Bot" i co chciał Pan w niej przekazać swoim czytelnikom?
„Bot" to technothriller, którego treść opiera się na trzech filarach: nanotechnologii, psychologii człowieka i na programowaniu. Młody ukraiński programista Tymur Korszak pracuje w Kijowie i zajmuje się projektowaniem botów do gier komputerowych. Pewnego dnia do Tymura zgłasza się były zleceniodawca i namawia go do wyjazdu, ale cel podróży jest nie byle jaki: to pustynia Atakama na północy Chile, najbardziej sucha pustynia na świecie – Tymur ma rzekomo naprawić jakiś błąd, który wystąpił w zaprogramowanych niegdyś przez niego botach. Korszak nie jest głupi, rozumie, że będzie się tam zajmował wszystkim, tylko nie istotami z gier, mimo to pokusa w postaci horrendalnego wynagrodzenia jest nie do odparcia. Na Atakamie Tymur trafia do ukrytego przed całym światem laboratorium, w którym międzynarodowa grupa uczonych, przy użyciu nanotechnologii i metod programowania, spowodowała, że boty stały się istotami z krwi i kości. Jednak podczas eksperymentów coś poszło nie tak i spora grupa chłopaczków, którzy poddawani byli badaniom, wydostała się na wolność. Korszak, wbrew własnej woli, stanie się jednym z tych, którzy będą zmuszeni własnymi rękami zatuszować całą sprawę.
Nawiązując do fabuły powieści.., czy widzi Pan w przyszłości realne zagrożenie dla ludzkości, wynikające z postępu rozwoju technologicznego?
Problem nie tkwi w rozwoju technologii jako takim. I nawet nie w tym, że tempo naszego rozwoju odbywa się niezależnie od wszystkiego. Ludzkość nie może istnieć, nie rozwijając się. Na tym zasadza się cały system kapitalistyczny – liczą się jedynie rozwój, ruch do przodu, stałe rozszerzanie się, narastanie, powiększanie. Tak naprawdę zagrożenie kryje się w tym, że nie doceniamy tego, jak bardzo może na nas wpływać technologia. Łatwo walczyć ze znanym, którego siłę można sobie wyobrazić. Prawdziwe niebezpieczeństwo – jeżeli nastąpi – pojawi się tam, gdzie nikt nie będzie się tego spodziewał.
Czy główny bohater książki – Tymur, ma wiele wspólnego z osobą Maksyma Kidruka? Wizja przyszłości u pisarzy science – fiction, w 99% przypadków wiąże się z bardzo mrocznym i pesymistycznym obrazem świata i ludzkości. Podobnie ma się sytuacja również i w Pana powieści. Skąd bierze się taka wizja Naszych przyszłych dni? Czy jest to po prostu atrakcyjniejsza forma dla wyobraźni pisarza, czy też ludzkość swoim obecnym postępowaniem nie rokuje zbyt dobrze..?
Jestem skończonym optymistą i to optymistyczne spojrzenie na świat próbuję właśnie przenosić do moich tekstów. „Bot" ma między innymi cechy horroru, ma za zadanie przestraszać (przynajmniej pisałem go z nadzieją, że będzie wzbudzał w czytelnikach strach), ale żadną miarą nie jest to książka pesymistyczna. Zakończenie w „Bocie" jest otwarte, co oznacza, że nie wszystkie problemy zostały rozwiązane, ale bynajmniej nie oznacza to, że generalnie nie można ich rozwiązać.
Ogólnie rzecz biorąc, nie lubię pesymistycznej literatury w nadmiarze.
Co jest dla Pana najważniejszego w literaturze, a tym samym w Pana książkach? Czy według Pana książki powinny dostarczać jedynie rozrywki, czy też nieść sobą głębsze wartości?
Oczywiście najważniejszy jest temat. Jednocześnie bardzo lubię książki – o czym mówiłem już wcześniej – które, poza tym, że dają dużo czystej przyjemności, dodatkowo poszerzają horyzonty czytelnika, w sposób prosty i przejrzysty opowiadając o rzeczach i zjawiskach istniejących naprawdę. Powieść, która naucza i jednocześnie jest źródłem rozrywki, jest dla mnie bezcenna.
Którzy pisarze i które książki są dla Pana najważniejsze?
Z klasyki: Jack London, Mark Twain, O'Henry, Gerald Durrell, Joseph Conrad, Ernest Hemingway.
Ze współczesnych: Stephen King, Michael Crichton, Mario Vargas Llosa, Wilbur Smith, Jeff Long, Scott Sigler i inni.
Czy zetknął się Pan dotąd z twórczością któregoś z polskich pisarzy?
Jak najbardziej. Spośród polskich pisarzy znanych i lubianych na Ukrainie mogę wymienić m.in. Wiśniewskiego, Gretkowską i Krajewskiego.
Jak wygląda Pana zwykły dzień z życia pisarza?
9:00 — budzę się.
9:00-9:30 — jem śniadanie (owsianka, grejpfrut, kompot), biorę prysznic.
10:00-16:00 — pracuję nad książką; czasami mogę pisać dłużej, ogólnie zakładam sobie, że będzie to co najmniej 1500 słów dziennie.
16:00-17:00 — jem obiad.
17:00-19:30 — odpowiadam na e-maile, umawiam się na spotkania itp. (wychodzę do kawiarni albo do kafejki internetowej, gdzie robię wszystko, do czego jest mi niezbędny Internet; w domu Internetu nie mam – z zasady).
20:00 — 02:00 — czytam.
około 21:30 — kolacja.
Tak wygląda mój zwykły dzień pracy. Podczas wyjazdów promocyjnych, w czasie których prezentuję nową książkę, rozkład dnia nieco się zmienia (promocja zaczyna się we wrześniu i trwa od dwóch i pół do trzech miesięcy, odwiedzam wtedy około 40 ukraińskich miast).
Który etap procesu twórczego jest dla pana najprzyjemniejszy? Czy jest to samo wymyślanie historii, praca nad tekstem, czy może spotkania z czytelnikami?
Spotkania z czytelnikami zawsze są przyjemne, ale największą frajdę daje mi sam proces twórczy: gromadzenie informacji, wymyślanie tematu i oczywiście sama praca nad tekstem. Ten, kto od pisania woli coś innego, nigdy nie zostanie profesjonalnym pisarzem.
Czy jest jakiś temat, wydarzenie, postać.., której chciałby Pan poświęcić swoją kolejną powieść?
To będzie książka opisująca wydarzenia na Ukrainie, począwszy od zimy 2013 roku.
Nie mogę nie zapytać Pana o dramatyczne wydarzenia rozgrywająca się dziś na Ukrainie. Czy uważa Pan, że Ukraina i Ukraińcy z zachodu i wschodu, po zakończeniu działań wojennych będą mogli nadal wspólnie ze sobą żyć?
Według mnie to pytanie jest pozbawione sensu. Żyliśmy razem 24 lata, żyło nam się świetnie, dlaczego w takim razie nie moglibyśmy dalej żyć razem?
To pytanie wynika z tego, że wiele osób nie rozumie, iż to nie jest wewnętrzny ukraiński konflikt. NIE ISTNIEJE zachodnia i wschodnia Ukraina. Ukraina jest jedna. To Rosja destabilizuje sytuację w Donbasie, przekazując broń, posyłając najemników, a od niedawna – kiedy próby kontrolowania regionu przez niewyszkolone, niewielkie grupy bandytów spełzły na niczym – regularne wojska. Zabierzcie z Ukrainy Rosję, rosyjski sprzęt i rosyjskich żołnierzy, a konflikt zniknie natychmiast.
Czy nie dziwi i nie zaskakuje Pana bierność rosyjskich elit kulturowych (pisarzy, filmowców, muzyków) wobec poczynań rosyjskich władz? Przyznam szczerze, iż Mnie owa bierność bardzo zaskakuje by nie użyć tutaj mocniejszych słow..
A dlaczego bierność? Wprost przeciwnie – oni aktywnie podtrzymują politykę prezydenta Putina. Po prostu nie mają innego wyjścia. Podobnie jak pisarze, filmowcy czy muzycy w czasach Związku Radzieckiego – oni też nie mieli innego wyjścia.
Trzeba oczywiście przyznać, że większość z nich podtrzymuje Putina zupełnie szczerze. I to wcale nie wynika ze szkodliwego wpływu propagandy, przyczyna tkwi w tym, że już od najmłodszych lat są oni karmieni opowieściami o rosyjskiej wielkomocarstwowości. Z ekonomicznego punktu widzenia Rosja to słaby kraj. Jeśli by wziąć pod uwagę terytorium Rosji oraz ilość surowców naturalnych przypadających na jednego Rosjanina, można śmiało powiedzieć, że pod względem ekonomicznym ten kraj jest w zaniku. Dlatego też Rosjanie szukają innych możliwości, by podtrzymywać swoją megalomanię, żeby stale mieć przekonanie o swej potędze. Jedną z takich możliwości jest zabijanie Ukraińców.
Składając na Pana ręce życzenia dla wszystkich Ukraińców - pokoju i normalności.., dziękuję za odpowiedzi i poświęcony czas.
Wywiad przeprowadziła Urszula Janiszyn.