Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

„Do Sports and Be Healthy in Mind, Body and Soul”

W dniach 16.04.2018 – 21.04.2018r. wolontariusze Stowarzyszenia Sztukater – Adrian, Katarzyna, Magdalena, Natalia oraz Paulina uczestniczyli w Wymianie Młodzieży „Do Sports and Be Healthy in Mind, Body and Soul”, realizowanej w ramach programu Erasmus+. Projekt odbył się w Afyonkarahisar w Turcji

 

Poniżej przedstawiamy relacje naszych wolontariuszy!

 

Katarzyna

W dniach 16-21.04.18 roku brałam udział w projekcie: "Do Sports and be healthy in mind, body, soul" w tureckim Afyonkarahisar. Był to mój pierwszy projekt dlatego nie wiedziałam czego się spodziewać. Po długiej i ciężkiej podróży ciekawa byłam jak będzie przebiegał sam projekt. Organizatorzy- nauczyciele pobliskiego liceum pierwszego dnia zadbali o integrację z innym uczestnikami z Rumunii, Macedonii i Turcji. Mimo różnic kulturowych oraz językowych wszyscy chcieli się lepiej poznać co ułatwił nam sport- wspólne granie w koszykówkę, siatkówkę, badmintona. Kolejnym punktem wycieczki było zwiedzanie miasta. Oprowadzali nas tamtejsi uczniowie, co było bardzo miłe ponieważ potwierdzało wysoki stopień zaangażowania licealistów w projekt. Kolejne dni mijały również w podobnym stylu- do południa realizowaliśmy zadania związane z projektem a po południu mieliśmy czas wolny na spacerowanie po mieście, wspólną integrację. Dodatkowo odbyliśmy wizytę w tamtejszym ministerstwie- spotkaliśmy się z Tureckim Ministrem Sportu gdzie wspólnie dyskutowaliśmy na tematy związane ze sportem, jego przyszłością a także nad obyczajami poszczególnych krajów. Ważnym punktem w projekcie było również spotkanie z lokalną drużyną koszykówki, która odpowiadała na zadawane przez nas pytania dotyczące uprawiania profesjonalnego sportu czy zasad fair play. Co więcej organizatorzy zapewnili również całodniową wycieczkę do Antalya- kurortu wypoczynkowego na Riwierze Tureckiej gdzie mieliśmy czas na spacerowanie i podziwianie uroków nadmorskiej miejscowości.Warto wspomnieć również o wyjeździe do Frig Valley- miejscu, które jest pozostałością pierwszych miast. Ostatniego dnia projektu razem z innymi uczestnikami podsumowaliśmy projekt, poznaliśmy wzajemne zwyczaje krajów biorących w nich udział, próbowaliśmy tradycyjnych potraw a także nauczyliśmy się tańczyć narodowe tańce.

 

Cały wyjazd oceniam pozytywnie. Jest to okazja spotkać ludzi z innych krajów, poznać ich kulturę, historię, tradycję a także podyskutować o sporcie który każdemu uczestnikowi był w jakimś stopniu bliski. Jednak kontakt z organizatorką był znacznie utrudniony przez co nasz przyjazd do miasta był bardzo stresujący i niepewny. Dodatkowo nie zostaliśmy poinformowani o tym,że w projekcie bierze udział osoba wymagająca pomocy. Moim zdaniem zdecydowanie powinna mieć ona opiekuna, ponieważ razem z dziewczynami nie byłyśmy przeszkolone i często nie wiedziałyśmy jak takowej pomocy udzielać. Co więcej bardzo żałuję,że nie było wieczorków kulturowych podczas których najbardziej się integruje z innymi uczestnikami.

Natalia

„Do Sports and Be Health in Mind, Body and Soul" w Turcji, w dniach 16-21.04.2018 roku.

Był to mój pierwszy projekt i choć po wielu stresach śmiało stwierdzam, że nie ostatni. Miałam zupełnie inne wyobrażenie wobec tego jak będzie on wyglądał (dla przykładu, choć jest to wspomniane przy rekrutacji, nie oczekiwałam licealistów z nauczycielką z Macedonii, Rumunii oraz Turcji).

 

Integracja między Turcją przebiegała najlepiej. Mam na myśli, że najgłówniej przebiegała ona z uczniami z tureckiego liceum. Byli bardzo pozytywnie nastawieni i chcieli jak najwięcej ćwiczyć się w języku angielskim.

 

Pierwszego dnia mieliśmy aktywności mające na celu poznanie się nawzajem. Jednakże nie były moim zdaniem bardzo efektywne. Nie sprawiły, że zapamiętałam dzięki nim czyjeś imię, tylko trochę informacji, którymi się podzieliła dana osoba. Jednakże nie przeszkadzało to, by atmosfera była miła. Po wykonaniu aktywności przeszliśmy się po Afyonkarahisarze, o którym opowiadali nam uczniowie Kocatepe Anadolu Lisesi – tak się nazywało liceum, w którym mieliśmy większość naszych zajęć oraz gdzie się stołowaliśmy. Zobaczyliśmy ładne ogrody, piękną fontannę, publiczną łaźnię, która służy też, jako miejsce dla szwaczek oraz weszliśmy do meczetu (ci, którzy mieli na to ochotę). Wieczór jak właściwie każdy następny mieliśmy do naszej dyspozycji.

 

Drugiego dnia z rana poszliśmy na spotkanie z Ministrem Edukacji, który pod swoja pieczą ma całe miasto. Zadawał nam różne pytania. O to jak się czujemy w ich mieście, gdzie się aktualnie uczymy, jakie mamy plany na przyszłość. Rozmowa była krótka, gdyż tylko trzy osoby nie czuły się speszone, by odpowiadać na pytania. Trwało to tak długo ile zajmuje wypicie ichniejszej herbaty; jest podawana w małych szklaneczkach, więc maksimum 15 minut. Po tymże udanym spotkaniu przeszliśmy się do szkoły, by tworzyć slogany promujące granie fair-play. Podzieliliśmy się międzynarodowo (w końcu, tego oczekiwałam od samego początku) i ruszyliśmy do pracy. Zajęło nam to jakieś 30 minut, ale były to owocne zajęcia. Przygotowaliśmy się do wywiadu z lokalną drużyną koszykówki. Było to bardzo ciekawe przeżycie, jednakże wielce przykre było to, że nietłumaczone były dokładnie ich odpowiedzi na pytania dyrektora liceum, oraz jakie to były pytania. Mam nadzieję, że będzie z tego potem jakiś filmik z napisami. Potem wybraliśmy się do Frig Valley. Śliczne krajobrazy, zwiedziliśmy część ruin znajdujących się w skałach. Zrobiliśmy sobie na miejscu grilla oraz zagraliśmy w dwa ognie w składach dziewczyny kontra chłopcy. Podsumowując był to bardzo udany dzień.

 

Dnia trzeciego wydarzył się pewien chaos. Rano zrobiliśmy krótkie filmiki. Przygotowane zostały abyśmy mogli je pokazać w piątek, kiedy będziemy mówić o naszych państwach. Po nich dostaliśmy lunch, który przewidziany był na godzinę 12:30, a dostaliśmy go o 10:00. Dostaliśmy turecki przysmak o nazwie keşkek. Nie przypadło to do gustu obcokrajowcom. Najgorsze, co było w tym zdarzeniu, że to był nasz jedyny posiłek zapewniony od szkoły, aż do kolacji, która to była na godzinę 18:00 dopiero. Po wspaniałym posiłku mieliśmy wolne na cały dzień. Wybraliśmy się z bardziej zaprzyjaźnionymi uczennicami z Turcji i wybrałyśmy się na miasto (ja, Kasia oraz Paulina). Całkiem udany dzień. Jednakże wtedy moje chęci do tego projektu zaczęły się wypalać. Poczułam, że ja nie wiem, po co tu jestem. Myślałam, że projekty są po to, by poszerzać swoje własne horyzonty, wprowadzać jakieś zmiany w otoczeniu, w i z którym się pracuje.

 

Czwartego dnia była, z początku dobrze się zapowiadająca, wycieczka do Antalyi. Wstaliśmy wcześniej, by na miejscu być o godzinie 8. Patrząc na mapę nie wiem jak pół kraju można uznać, iż pokona się w niecałe 3 godziny. Jechaliśmy, by zobaczyć pewną rzekę oraz mały wodospad, 7 i pół godziny. Po drodze zjedliśmy śniadanie. Nie zobaczyliśmy żadne z miejsc przewidzianych na tamten dzień. Głównie przebywaliśmy w busie. Doceniam pomysł, jednakże wolałabym jeszcze raz się przejechać do Frig Valley (oddalonej o jakieś 40 km) niż do Antalyi oddalonej o jakieś 307 km, gdzie niczego specjalnego nie zwiedziliśmy. Wtedy też się dowiedzieliśmy, że nie wiadomo czy mamy zapewniony nocleg z soboty na niedzielę.

 

Bardzo liczyłam, że będą wieczorki.  Jednakże w piątek mieliśmy dzień kulturowy. Który to, skoro już było wiadomo, że nie będzie wieczorków, można było przenieść na pierwszy dzień. Pod koniec projektu dopiero dowiedziałam się czegoś więcej o Macedonii oraz Rumunii. O Turcji uczniowie opowiadali chętnie i dużo nam mówili o nich samych jak i zarówno o historii, obyczajach, stereotypach. Po przedstawieniu się każdego państwa, wspólnie były tworzone murale na szkolnej ścianie. Zapełniona została według woli uczniów oraz sloganami tworzonymi w poprzednich dniach. Potem mieliśmy wolne.

 

W piątek dowiedzieliśmy się również, że w sobotę nie mamy zajęć, bo „przecież" szkoły nie mają obowiązkowych zajęć w weekendy. Kolację mieliśmy jednak zapewnioną. Do soboty rano nie wiadomo było, gdzie będziemy mieli nasze nowe miejsce do spania. Nasza koordynatorka była święcie przekonana, że tak jak reszta krajów wyjeżdżamy w piątek wieczorem lub w sobotę rano. Nie wiem, jakim cudem nie wiedziała, skoro przekazaliśmy jej nasze dokumenty dotyczące transportu Polska-Turcja-Polska. Była również obecna przy zakupie naszych biletów na busa z Afyonu do Istambułu. (Nocleg mieliśmy zapewniony i nie było z tym już za dużo problemu). Poczuliśmy się jak ciężar. Męczyliśmy naszą koordynatorkę ciągłymi pytaniami. Choć nie pokazywała nam, że ma nas dość, to jednakże można było odczuć, iż ma sama dużo na głowie i jest trochę nieprzygotowana na taką odpowiedzialność. Pewnie łatwiej było się dogadać z nauczycielkami z innych krajów, które pewnie w inny sposób się przygotowały na tę wycieczkę.

 

Podsumowując projekt pod pewnymi aspektami kulał, ale każdy się starał, a chęci też się liczą. Można było zrobić parę rzeczy inaczej i myślę, że byłoby znacznie lepiej oraz mniej stresów dla osób, które samodzielnie po raz pierwszy pojechały na projekt za granicę. Jestem zadowolona z projektu i tego, że poszerzył moje spojrzenie. Jednakże byłam zszokowana tym, że osoba o ograniczonej mobilności nie miała ze sobą opiekuna. W żaden sposób nie jestem przeszkolona jak opiekować się oraz pomagać, kiedy będzie to potrzebne. Choć nasz kolega w dużej mierze jest samodzielny, bardzo liczył na to, że będziemy z nim na każdym kroku. Było to bardzo dużym obciążeniem psychicznym. Jakby coś mu się stało, poczuwałabym się wobec tego winna, że nie potrafiłam mu pomóc, choć nie jest to w granicach moich kompetencji. Proszę rozważyć obowiązkowego opiekuna do osób o ograniczonej mobilności.

Paulina

W dniach 16-21.04.2018 brałam udział w projekcie „Do Sports and be healthy in Mind, Body and Soul" realizowanym w ramach programu Erasmus+ Youth Exchange Programme. Tematyka była mi bardzo bliska, dlatego zdecydowałam się wziąć udział w moim pierwszym międzynarodowego spotkaniu. Celem projektu realizowanego w tureckim Afyon była debata m.in. nad problemem nienawiści i braku szacunku w sporcie. Podróż była bardzo długa i stresująca. Okazało się, że załatwienie czegokolwiek bez znajomości języka tureckiego jest bardzo trudne, a taktyka „jakoś to będzie" nie zawsze się sprawdza. Kontakt z organizacją goszczącą był bardzo ograniczony, ze względu na brak dostępu do internetu, a wszystkie informacje były przekazywane przez komunikatory wymagającego połączenia z siecią. Było to niezwykle frustrujace i zachowanie „chłodnej głowy" nie było proste. Fakt, że trasę Warszawa-Kijów-Stambuł-Afyon pokonałyśmy całe, zdrowe i w mniej niż dobę należy rozpatrywać w kategoriach cudu.

 

W związku z naszymi przygodami na trasie pierwszy dzień rozpoczął się z lekkim opóźnieniem, ale dzięki temu pełni energii braliśmy udział w spotkaniu integracyjnym z uczestnikami z Turcji i Rumunii (Macedończycy jeszcze nie dotarli). Przełamywanie lodów poszło bardzo sprawnie, ponieważ wszyscy byli bardzo ciekawi odmienności swoich partnerów projektowych. Mieliśmy okazję integrować się poprzez sporty zespołowe, a także biorąc udział we wspólnej wycieczce po mieście.

 

W moje opinii drugi dzień projektu był jedynym mającym cokolwiek wspólnego z warstwą merytoryczna projektu i to właśnie go wspominam najlepiej. Gdy poznaliśmy już okolicę i pozostałych uczestników projektu byliśmy gotowi do działania. W międzynarodowych grupach pracowaliśmy nad hasłami związanymi z zasadami fair play i szacunkiem w sporcie. Najlepsze propozycje ozdobiły blok sportowy jako grafitti, będące symbolem naszej współpracy. Dowiedzieliśmy się również, że tego dnia szkołę odwiedzi lokalna drużyna koszykówki i poprzez burzę mózgów zebraliśmy kilka pytań związanych z tematyką projektu. W związku w tym, że sport jest moją największą pasją, a pomysł ze spotkaniem był naprawdę trafiony, to z chęcią zgłosiłam się do przeprowadzenia wywiadu z graczami. Spotkanie było bardzo zabawne, ale niestety w większości prowadzone w języku tureckim i chociaż dyrektor szkoły bawił się wybornie, to anglojęzyczni uczestnicy projekty szybko tracili zainteresowanie i czuli się wykluczeni. Po pamiątkowym zdjęciu ruszyliśmy na wycieczkę do Frig Valley, gdzie skupiliśmy się na realizowaniu założeń projektu z praktyce - fair play podczas gry w „dwa ognie". Wyrównaną walkę uczciliśmy wspólnym grillem i integracją.

 

Kolejny dzień minął nam na montowaniu krótkiego klipu ze zdjęciami z poprzednich dwóch dni i próbowaniu lokalnego przysmaku wraz z tureckimi uczniami. Ich zapał i zaangażowanie w projekt były na prawdę godne podziwu. Zawsze czuliśmy się mile widziani i mogliśmy liczyć na ich pomoc oraz życzliwość. Chętnie dyskutowali z nami nawet na trudne tematy związane z edukacją, religią czy rolą kobiet w społeczeństwie. Grupa z Rumunii również z czasem stawała się przyjazna i otwarta, natomiast grupa z Macedonii zachowywała się, jakby wcale nie była uczestnikami projektu, tylko jakąś wycieczką równolegle mającą zajęcia w szkole. Każda próba nawiązania kontaktu z nimi była ignorowana, trzymali się tylko we własnej grupie i z jawną niechęcią brali udział w przygotowanych wcześniej aktywnościach.

 

Czwarty dzień projektu minął nam na podróży autokarem. Chociaż brzmi to komicznie, najlepiej opisuje to nasze położenie. Organizatorzy zorganizowali nam wycieczkę do pięknej miejscowości Antalya, co było niezwykle miłe z ich strony, ponieważ jest to przepiękne miejsce, które warto zobaczyć. Po drodze jednak zawiodła umiejętność planowania, organizacji czasu i radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych (co nie powinno mieć miejsca, gdy jednym z uczestników projektu jest osoba sprawna inaczej, mająca trudności z posługiwaniem się językiem angielskim, bez niezbędnego wsparcia opiekuna, której (wbrew jej oczekiwaniom) często nikt nie potrafił pomoc ze względu na brak przygotowania, przeszkolenia i doświadczenia), przez co oprócz spaceru brzegiem morza, zobaczeniu wodospadu i czasu wolnego na samodzielne zwiedzanie miasta nie zobaczyliśmy zbyt wiele.

 

Piąty dzień projektu był ostatnim, ponieważ ze względu na plany turystyczne Rumunii i Macedonii został skonsolidowany z szóstym (o czym nikt nam nie powiedział i pewnym momencie nasz nocleg stał pod znakiem zapytania). Było to krótkie, ale bardzo miłe podsumowanie projektu. Każda grupa miała chwile dla siebie, podczas której mogliśmy opowiedzieć o swoim kraju, wrażeniach z projektu i wręczyć drobne upominki. Takie spotkanie było skróconym odpowiednikiem wieczorków kulturowych, których zabrakło do pełnej integracji.

 

Niestety ten tydzień bardziej przypomniał wycieczkę szkolną niż debatę nad postawionym wcześniej problemem fair play i szacunku w sporcie, w konsekwencji czego wracałam do Polski z poczuciem zmarnowanego potencjału i nie wykorzystaniem szansy jaką był wyjazd. Doceniam dobre chęci organizatorów i cierpliwość w odpowiadaniu na nasze liczne pytania (czy będziemy mieli gdzie spać, skoro projekt kończy się wcześniej? czy ktoś nas odbierze w środku nocy?).

 

Liczne walory turystyczne projektu były zakłócane przez dezorganizację i brak konkretnych informacji. Pomimo tego wyjazd do Turcji oceniam pozytywnie i z pewnością będę go miło wspominać. Pomimo mnóstwa stresowych sytuacji, była to ciekawa i rozwijająca przygoda. W przyszłości bardzo chętnie wezmę udział w kolejnym projekcie, jednak na pewno zwrócę uwagę na przedział wiekowy uczestników projektu.

 

GALLERY/GALERIA:

 

 

Podziel się!

Komentarze:

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial