Ułatwienia dostępu

Przejdź do głównej treści

„WIECZNY MĄŻ” Vs „STO KWIATÓW”


„WIECZNY MĄŻ” Fiodor Dostojewski Wydawnictwo MG

kontra

„STO KWIATÓW” Genki Kawamura BO.WIEM, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego  

 

9788382410037

 

  Gdy bierzesz do ręki książkę, to pokładasz w niej nadzieję. Pragniesz, by była dobra i by cię w jakiś sposób zauroczyła lub wręcz oplotła, by nie dała ci spokoju nawet po skończeniu lektury. Czasem sięgasz po znane nazwiska pisarzy, z którymi już się kiedyś zetknąłeś, bo wiesz, czego się spodziewać, bo szukasz ukojenia i wyciszenia. I tak robi chyba każdy czytelnik. Poniekąd i ja tak zrobiłam. Przeczytałam „Sto kwiatów” osadzoną w kulturze japońskiej powieść Ganki Kawamury, a po niej Dostojewskiego i „Wiecznego męża”. Dwie kompletnie różne powieści, ale czy na pewno?

 

Po kilku dniach, jakie upłynęły od tego czasu obudziła się we mnie zaduma – jakże to życie ludzkie bywa przewrotne. Ktoś żyje, podczas gdy ktoś inny chce się zabić. Ktoś traci pamięć w wyniku choroby, a drugi chce zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło i nie może. Jakże to życie wiedzie nikomu nieznanymi ścieżkami, które są nieuchwytne do nakreślenia na mapie. Nie sposób nawet przewidzieć, jaki będzie kolejny zakręt, a co dopiero koniec owej drogi.

 

9788323353492

 

„Sto kwiatów” toczy się powoli lecz sprawia, że twój umysł zaczyna szukać poza horyzontem własnego życia. Szukasz pogodzenia z sobą, poczucia sensu i pokory wobec wszystkiego, czego doświadczasz. Szukasz wartości duszy ludzkiej. Oto poznajesz Yuriko, która zaczyna tracić pamięć. Z początku jest to niedostrzegalne. Umykają jej drobne rzeczy, czy myśli jednak z każdym kolejnym dniem staje się to coraz bardziej dokuczliwe i podejrzane. Pada diagnoza – alzheimer, który w przypadku Yuriko dość szybko postępuje. Ratunkiem jest lekoterapia lecz to, mówiąc szczerze, odkładanie wyroku w czasie.

 

W „Wiecznym mężu” Dostojewskiego mamy inwersję „Stu kwiatów” Kawamury. Tu poznajemy 38-letniego Wielczaninowa, hipochondryka postrzegającego samego siebie jako starca, któremu „wszystko od pewnego czasu zmienia się na gorsze”. To typ permanentnie niezadowolony z życia, a ten jego egoistyczny strach potęguje nagłe zjawienie się Pawła Pawłowicza Trusockiego. Jego persona burzy dotychczasowy ład Wielczaninowa. Zaczyna się rozmową, potem są odwiedziny – najczęściej wymuszone i dziwna zażyłość podlana alkoholem. I jest zatrwożenie, bo okazuje się, że ów typ, Trusocki, ma córkę, 9-letnią Lizę... I ten fakt wszystko zmienia. Życie zaskoczyło Wielczaninowa i nic już nie jest takie, jak wcześniej. On nie jest już tym samym człowiekiem, co jeszcze przed chwilą. Ale z upływem dni pojawia się zgaga. Wspomnienia wywołują niestrawność, do umysłu wkrada się obawa i strach i wątpliwości. Dawny romans odżywa na nowo, bo przeszłości nie sposób się pozbyć, jak niechcianego bagażu. Wielczaniniow chciałby zapomnieć o wszystkim. Trusocki też, bo planował samobójstwo, więc i jego dręczą demony. To one kuszą sznurem i szybkim końcem.

 

I jakże to zabawne – ktoś chciałby móc pamiętać, podczas gdy drugi chciałby całkiem zapomnieć. Ktoś chciałby przeszłość ukryć w szkatułce i zamknąć ją na kluczyk, by wiedzieć, że nie ucieknie. Inny chciałby tą szkatułkę rozbić i zniszczyć ów strzeżony skarb. Bo wszystko przez tą okropną pamięć. Przez wspomnienia z przeszłości i przez skutki, jakie ta przynosi dzisiaj. Ktoś pazurami szarpie życie, by jeszcze być, by jeszcze trwać, by wywalczyć jeszcze dzień dla siebie, jeszcze noc. A inny? Bezsenność nie daje spokoju, przez głowę przelatują obrazy z minionych dawno lat. Pojawiają się ludzie i słowa i żal, że dlaczego. Dlaczego się na to pozwoliło? Że to co było tak fatalnie się skończyło? Nie dające żyć pytania, które się mnożą i dręczą umysł zaburzając racjonalne myślenie.

 

Alzheimer to śmiertelna choroba. Bardzo trudna dla każdego. Czyści pamięć.. Przeszłość wraca, teraźniejszość umyka. W zdrowej głowie zaś ta przeszłość nie zawsze jest wyraźna, ale jest. Człowiek pamięta i żałuje, albo wręcz przeciwnie – cieszy się z tego, co przeżył, bo dzięki temu ma piękne wspomnienia.

 

U Yuriko zdiagnozowano alzheimera, zachorowała. Wielczaninow zaś jest zdrów. Trudno stawiać ich na jednej szali, niemniej jednak sam fakt umysłu i jego pracy frapuje cię. Myślisz o tych postaciach, a samego siebie stawiasz gdzieś pomiędzy nimi i rozważasz o tych jakże skrajnych sytuacjach.

  

Jak trudno każdemu dogodzić – pomyślałam w kontekście „Wiecznego męża” i „Stu kwiatów”. Podobne myśli pojawiają się i przy okazji innych powieści, które pokazują dwie kompletnie różne sytuacje, które dopiero po lekturze zastanawiają i o których snuć można dysputy.    

  

A jaki jest najlepszy sposób na smutne myśli? Dać życiu płynąć, tak po prostu. Brać co się dostaje i reagować. Myśleć o skutkach, zachować dorosłość w sobie. Bo życie trwa, nawet bez pamięci. Płynie, jak rzeka.

 

„ (…) Zapominanie jest jak pustynia. Ze wszystkich stron świata piasek sypie i sypie, powoli nawiewając kolejne wydmy, a te rosną coraz wyżej, zamazując rysy każdej, nawet najbardziej dumnej i wyniosłej budowli, by w końcu zmieść ją całkiem z powierzchni ziemi”.*

 

* Rosie Thomas „Na piaskach pustyni”

 

Agnieszka Kusiak