"Nomadland" - Recenzja Filmu
W zarysie film NOMADLAND jest o Fern (wspaniale zagranej przez Frances McDormand), która pakuje swojego vana i wyrusza w drogę jako współczesna nomadka. Decyzję o zmianie życia podejmuje po tym, jak w wyniku recesji na rynku traci praktycznie wszystko. Nie ma nic stąd decyzja o opuszczeniu i miasta i domu, na którego utrzymanie po prostu nie ma.
Fern zostaje „wagabundą w furgonetce”.
Ale „Nomadland" to także historia Lindy May, Swankie, czy Boba Wellsa, prawdziwych nomadów, do których dołącza Fern podczas podróży po rozległym amerykańskim Zachodzie. Ludzie, vany służące za domy i trudy codzienności, tak pokrótce wygląda życie ludzi „w drodze”. I choć dla normalnie mieszkających wydaje się to ucieczką od człowieczeństwa i „chowaniem głowy w piasek” przed problemami, to prawda jest inna. Ci ludzie żyją z dnia na dzień. Jeśli dostaną gdzieś dorywczą pracę to stać ich jedynie na wyżywienie i sporadyczny prysznic na stacji benzynowej. Pozostaje też kwestia ich dłuższego pozostania w wybranym miejscu. Gdy nastają zimne i mroźne dni, codzienność w wyziębionym aucie staje się coraz gorsza.
Ludzie zwani Nomadami kojarzą się to z ludźmi, którzy nie mogą zagrzać nigdzie miejsca. Mi to słowo kojarzy się też z wielbłądami, co poniekąd ma związek z przemieszczaniem się z miejsca na miejsce, przemieszczaniem z bagażami i nieustanne bycie w drodze. I pewnie coś w tym jest.
Nomadzi - ludzie w drodze.
Nomadzi - ludzie... bez domu. Bez korzeni. Bez stałego dachu nad głową, bez wielu rzeczy codziennego użytku, które wcześniej mieli, a teraz nie mają. Ludzie z minimum, minimum wszystkiego. Ale taki brak sprzyja pomysłowości i zażyłości z innymi. To ludzie, którzy nie boją się prosić, ale także krępuje je czyjaś dobroć.
Ale czy tylko o posiadanie w tym filmie chodzi?
Fern jest kobietą po przejściach. Jest ciężko doświadczoną przez los. Dobytek, jaki miała, straciła, ludzie, których kochała odeszli. Jest sama. I ta jej samotność, to zagubienie w sobie i w życiu w niej tkwi. Szuka siebie w tym świecie. Próbuje rozmowami z ludźmi wykleić swoją duszę i ją zapełnić. Próbuje zrozumieć to, co jest i poukładać to „sobie to w sobie”. I nie pyta dlaczego. Nie szuka przyczyn, nie użala się nad sobą, nie żebrze. Jej twarz – w filmie – wiele mówi. Zbliżenia i zatrzymania powodują, że w tobie coś się budzi. Jakiś żal do tych odrzutków, których społeczeństwo nie zawsze odpowiednio traktuje. Coś w tobie coraz bardziej mięknie i oglądasz ten film w ciszy.
„Nomadland” trzeba oglądnąć i wysłuchać. Ścieżka dźwiękowa jest niesamowita, gra aktorów na bardzo wysokim poziomie a sama historia niby prosta, tak znacząca. Bycie poza granicami dotychczasowego życia zmusza do wielu wyrzeczeń i zmian i człowiek w pewnym momencie nie wytrzymuje. Coś w nim pęka i rozlewa się wrzącym bólem.
„Nomadland” to historia o ludziach. I choć bycie Nomadem wiąże się z wyrzeczeniami i trudami i ciągłym byciem w drodze i strachem przed głodem, to i tak każdy ma w sobie dom. Dom i życie i kłopoty, jakie kiedyś były. Nie da się uciec od „domu”, ale życie czasem do tej ucieczki zmusza...
Niesamowicie wymowny film.
Agnieszka Kusia
Reżyseria: Chloé Zhao
Scenariusz: Chloé Zhao
Gatunek: Dramat
Produkcja: USA, Niemcy
Premiera: 11 września 2020 (Światowa) 28 maja 2021 (Polska premiera kinowa)
Obsada:
Frances McDormand,