Ułatwienia dostępu

Przejdź do głównej treści

KOBIETA ZZA ŚCIANY - Przemyślenia Po Lekturze…


800 4

 

KOBIETA ZZA ŚCIANY - przemyślenia po lekturze…

 

Czasem wystarczy jedna książka, by poruszyć w sobie myśli. Myśli, które pojawiły się po lekturze, ale nie tuż po, a po kilku dniach. Pojawiają się samoczynnie, same od siebie. I choć wywołał je tekst, to niewiele mają z nim wspólnego. Myślisz o bohaterze, o tym, co go spotkało ale szukasz odnośnika w sobie, poza książką. Nie inaczej jest z „Kobietą zza ściany” Kuniko Mukody.

 

Dlaczego?

 

Ta książka to zlepek pięciu opowiadań, różnych. Lecz im więcej o nich myślisz, tym więcej widzisz ich punktów wspólnych. Jak choćby marzenia, które nigdy nie idą w parze z życiem bohaterów. Jest i mur, oczywiście w przenośni, bo w tekście próżno go szukać. Ów mur tworzy przeszłość, bo ta niejednokrotnie należy do czasu, który chce się wymazać z pamięci i zamknąć na sobą bez możliwości powrotu. Winy innych, czy grzechy popełnione przez kogoś bliskiego dopiero po latach zbierają swoje żniwo. Własne błędy po latach wracają, stracone okazje dają o sobie znać.

 

Mukoda pisze o kobiecie, która żyjąc życiem kobiety zza ściany odnosi wrażenie, że jej własna codzienność jest płaska i nijaka. Czyjeś życie jest bogate, głośne i po prostu lepsze, ale to tylko myśli i przypuszczenia. Inny mur przeszłości napotyka Koichiro, który nagle dowiaduje się, że ma brata, o którym nie wiedział. I tak, jak na początku był z tego faktu szczęśliwy, tak z czasem zaczyna się go wstydzić. Brat codziennie dostarcza zamawiane jedzenie do jego pracy, a swoją obecność sygnalizuje drewnianymi geta. Koichiro wie, kiedy się zbliża i kiedy odchodzi i po pewnym czasie trwoży go ten dźwięk. Sam brat wydaje się mu prostym, wręcz prymitywnym człowiekiem. Jest też Naoko, która bajdurzy i koloryzuje obcym, najczęściej mężczyznom, o swoim życiu i codzienności. Tworzy swoje życie innym, aniżeli jest. Wstydzi się ubóstwa swojej rodziny, brzydoty mamy, czy bierności ojca. Marzy o czymś, czego nie ma i mieć nie będzie. Wstydzi się tego, co skrywają drzwi do jej domu. Tej biedy, bałaganu, mdłego jedzenia i starych rodziców. Marzy... Naoko marzy, jak każdy, lecz owe marzenia uświadamiają jej, jak jej życie jest marne i mdłe. Brak w nim kolorów i pogody ducha. Te dylematy z opowiadań przerzucają się na ciebie. Czytasz i niby nic personalnie nie odczuwasz, jednak z czasem zaczynasz w tych tekstach dostrzegać siebie. To poniekąd twoje patrzenie, zachowanie i twoje decyzje. Wydaje się, że Japończycy nie mają z tobą nic wspólnego, bo wiele was różni, lecz to nieprawda. Ludzie na każdym kontynencie są podobni. Czują, cierpią, pragną i marzą. Kuniko Mukoda z rozsypanej ludzkiej zbiorowości wysupłała tylko niektóre historie lecz mogą się one przydarzyć każdemu.

 

Z opowiadań wycieka niedosyt. Ludzie marzą o czymś, czego nie mają i żałują życia, jakie mają. Widzą w nim niedoskonałości, nie cieszą się nim. Nie łączą prostoty i monotonii z bezpieczeństwem. Nie potrafią się dystansować ani docenić samych siebie. Ludzie mają kulawe osobowości i niezadowolenie, którym szafują częściej niż uśmiechem. Czytając „Kobietę zza ściany” dochodzisz do wniosku, że Kuniko Mukoda nie robi nic spektakularnego – obserwuje, słucha i milczy. I pisze, bo to co widzi samo tworzy opowieści.

 

Każdy z nas odnajdzie tu cząstkę siebie.

 

Każdy poczuje potrzebę przewertowania własnych myśli i pogrzebania w przeszłości. Zastanawiasz się nad tym, czy była dobra, czy zostawiła ci dobre wspomnienia, czy się jej nie wstydzisz. A może chcesz wybudować mur, który odgradzałby cię od tego, co było? Sam ten fakt świadczy o lekturze, o jej uniwersalności i fenomenie zarazem. Trzeba mieć odwagę, by czytać, ale i odwagę, by tekst brać do siebie i pozwalać mu w sobie zamieszkać.

 

„Kobieta zza ściany” Mukody to powieść o zwyczajności.

 

Agnieszka Kusiak