Protzner
-
Nigdy dotąd nie zetknąłem się z twórczością reżysera Craiga Macneilla. Jego filmografia nie jest z resztą obfita – łącznie z "The Boy" są w niej cztery filmy. Może jeszcze przyjdzie na niego czas? Miejmy nadzieję, bo najnowsza produkcja jest naprawdę na poziomie.
Film opowiada o chłopcu dorastającym z ojcem na odludziu. Samotny rodziciel prowadzi motel, do którego nie trafia zbyt wielu gości. Dziecko dorasta w doskonale zaznaczonej atmosferze odosobnienia, do każdego przyjezdnego lgnie niczym rzep. Jednocześnie obserwujemy, jak krok po kroku Ben zbliża się do zostania sadystą. Bardzo wyraźnie pokazane jest jak pewne zdarzenia i decyzje ojca wpływają na charakter młodego człowieka i do czego to ostatecznie prowadzi.
O czym tak naprawdę jest "The Boy"? Moim zdaniem o ucieczce z odosobnienia, o buncie przeciw ksenofobii i życiowej nieudolności. Mimo okrucieństwa i moralnego zagubienia, Ben nie jest negatywną postacią. To tylko dziecko, które na swój sposób poszukuje aprobaty w niekompletnej i patologicznej namiastce społeczeństwa.
Film jest dobrze zagrany przez tę garstkę aktorów, która przewija się na scenografii złożonej praktycznie z paru drewnianych domów i kawałka szosy. Jared Breeze zasługuje na uznanie za dobre aktorstwo już w tak młodym wieku. David Morse, który wcielił się w zagubionego ojca, również stanął na wysokości zadania. Znamy go już z "Zielonej Mili", "12 małp" czy "McCanick".
Doskonała jest również muzyka, tworząca właściwie jedynie coś w rodzaju pełgającego tła. Nie słychać wiele, ale jednak – coś słychać, coś się dzieje. Rośnie jakiś nieuzasadniony niepokój. Dokładnie tak, jak powinno to wyglądać w thrillerze.
Jedyną rzeczą, do której mogę się "przyczepić" jest lekkie przeciąganie niektórych scen ponad normę. Film mógłby trwać dziewięćdziesiąt zamiast stu dziesięciu minut bez uszczerbku na atmosferze czy fabule. Niemniej, uważam, że jest to pozycja godna polecenia fanom thrillerów psychologicznych. Zdecydowanie na plus.