Czy Polski Kryminał Przeżywa Renesans?
Czy polskie książki kryminalne przeżywają renesans?
Praca w księgarni i liczne rozmowy z klientami zwróciły moją uwagę na to, że boimy się polskich autorów, zwłaszcza autorów kryminałów. Co więcej, ja sama bardzo długo należałam do grona, które sięgało wyłącznie po zagraniczne tytuły. Jednak od kilku lat jestem już wierna rodzimym twórcom,bo… W końcu na naszej literackiej scenie kryminalnej zaczyna się coś dziać! Na przestrzeni ostatnich kilku lat można było zaobserwować kilka udanych debiutów, kilka nazwisk, które z każdym kolejnym tomem stają się już osobistą marką. Przez bardzo długi czas przewijały się jedne i te same postaci, autorzy wielotomowych sag, które przerażają czytelnika mnogością tytułów w ramach jednej serii. Chociaż nie ukrywam, mam taką jedną, do której sama się przymierzam, ale to bardziej ze względu na fakt, że miałam już okazję czytać reportaże spod pióra tej autorki.
W tym zabieganym świecie, coraz częściej cenimy sobie jednak komfort z lektury jednego tomu i możliwości przejścia do kolejnej pozycji. Sporym zainteresowaniem cieszą się też publikacje, teoretycznie stworzone w ramach serii, ale zawierające w każdym kolejnym tomie odrębne sprawy tak, by bez problemu móc rozpocząć lekturę od losowo wybranej części.
Każdorazowo jestem pod wrażeniem tego, gdy ktoś na 400-500 stronach jest w stanie zamknąć pełną, wciągającą historię. Uważam, że jest to sztuka i ja ten rodzaj artyzmu wysoko cenię. Co nie oznacza, że dla niektórych „świeżych” nazwisk nie zdarza mi się robić wyjątków.
Worek z pisarzami, do których wracam, rozsupłał się w 2020r. W maju światło dzienne ujrzał tytuł „Piętno” autorstwa Przemysława Piotrowskiego. W zamyśle początkowo miała to być trylogia, ale właśnie w czerwcu br. ma się pojawić kolejny, piąty już tom. Świat Igora Brudnego pochłonął mnie zawiłością spraw. Nie mogę też w tym przypadku przejść obojętnie obok tematu okładek, bo te intensywnie mocno zostają w pamięci czytelnika.
W tym samym roku, acz kilka miesięcy później, na księgarniane półki trafiła „Żałobnica” Roberta Małeckiego. Jej klimat wchłonął mnie zupełnie, była to jedna z częściej polecanych przeze mnie książek, a z odpowiedzi jakie do mnie wracały wiem, że nie tylko na mnie wywarła takie wrażenie. Nic więc dziwnego, że na każdą kolejną książkę czekam z niecierpliwością, a tę najnowszą „Wstyd”, równie śmiało mogę polecić, chociaż sam autor ucieka tu bardziej w klasyczny kryminał niż w zagrywki psychologiczne.
Debiutujący w 2021r. Michał Śmielak „kupił” mnie tematyką. U niego wbrew pozorom nie jest krwawo, ale sam pomysł na motyw- w każdej kolejnej książce, zwyczajnie mnie zachwyca. W tej chwili ma na swoim koncie już cztery powieści, a ja po każdej z nich mówiłam, że chcę więcej.
O ile u Piotrowskiego główny bohater rzuca ripostami, o tyle tutaj czeka nas dawka rubasznego poczucia humoru w skrajnie kontrowersyjnych okolicznościach- to lubię. Zupełną świeżynką, bo zaledwie z 13.04., jest „Pomruk”, ale ja przygodę z autorem polecam rozpocząć od „Znachora”.
Końcem zeszłego roku porwał mnie jeszcze jeden debiut. Tym razem z Konradem Chęcińskim dałam się porwać „Złu w Cmentarnej Górze”. To jak oddał klimat zabobonnej wsi, z wszelkimi ludzkimi przywarami, jak wplótł w to wątek niecodziennych zbrodni… Och, mogłabym się rozpływać. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się coś więcej, bo grzechem byłoby kazać odbiorcom tak długo na siebie czekać.
Na końcu chciałabym wspomnieć o najbrutalniejszym w tym zestawieniu właścicielu pióra. Piotr Kościelny znany mi już z kilku powieści nigdy nie nudzi fabułą, a każdy ze swoich tytułów okrasza sporą ilością krwi. Natomiast zaprezentowana przez niego „rzeź”, ma w sobie spore pokłady finezji. Jednak nie bez powodu na jego okładkach pojawiają się oznaczenia +18.
Tak jak nam trafiają się niekiedy gorsze dni, tak i autorzy miewają lepsze bądź gorsze powieści. Warto jednak dać i im i sobie szansę. Stworzyć możliwość na bliższe poznanie: z kolejną serią, z nowym tytułem. Jestem przekonana, że tak jak kiedyś szukaliśmy wśród zagranicznych twórców, tak teraz będziemy śledzić to, co dzieje się na naszym „podwórku”.