Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Cztery

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Cztery | Autor: Urszula Kiełczewska

Wybierz opinię:

Rafał Pigoń

Ta zabłąkana dusza, która dzisiaj jeszcze czytuje poezję, być może nie będzie współcześnie uznawana za kogoś normalnego, kto poradzi sobie w życiu, gdyż jest to jawny bunt i niedostosowanie się do epoki, w której przyszło wszystkim solidarnie się męczyć- bo czymże jest w końcu życie bez poezji...

 

Ja jednak jestem dumny akurat z tego osobliwego wariactwa, które czasami, przed pracą, nawet troskliwie pielęgnuję, bo wśród nieprzebranej liryki, która, choć niemal nieznana, nadal jest dzisiaj tworzona, można trafić na prawdziwe opus magnum w tej sferze, które i tak, by dolać jeszcze trochę goryczy, nigdy nie uzyska poczytności na jakie zasługuje (,,Dziwny jest ten świat’’), co profilaktycznie jeszcze zwalę na karby wrednej epoki i przejdę skromnie do recenzji.

 

,,Cztery’’ to tomik poetycki krótki, co oczywiste, jako że to, co dobre, szybko zwykle się kończy, niemniej oddać należy, jest to świetny kawał literatury, reprezentujący ten typ utworu, po którego lekturze nie patrzymy troglodycko, ile jeszcze zostało do końca książki, ani nie patrzymy za okno w poszukiwaniu czegokolwiek ciekawszego, nie przechodzimy nawet szybko do kolejnego wiersza, klnąc na jego długość, a zastanawiamy się, przynajmniej ja się zastanawiałem, nad przekazem płynącym z utworu. Mało jest dzisiaj czegokolwiek, czemu poświęcamy tę chwilę zastanowienia, choćby dlatego właśnie warto pochylić się nad tą książką, która skłania nas do tego niewymuszenie, w zasadzie po tej lekturze samemu chce się spojrzeć na świat inaczej- często w pesymistycznych barwach, zobaczyć mechanizmy nimi rządzące i uśmiechnąć się cynicznie, jak mało osób, prócz teraz i nas, zdaje sobie z nich sprawę.

 

Pomimo, że o wiele łatwiej i bardziej przekonująco przedstawić jest świat, społeczeństwo niezbyt optymistycznie (większość również takiemu przedstawieniu przyklaśnie), autorce udaje się to zrobić w sposób oryginalny, być może dlatego, że pomimo, iż wiersze często nawiązują do ogólnie pojętych refleksji nad egzystencją, jest w nich osobista nuta, z którą można się nieraz utożsamić, co potęguje wrażenie, jakbyśmy czytali o sobie- ale do tego nie mam zamiaru się przyznawać.

 

Podoba mi się również konstrukcja wierszy. Te-białe, często prozaiczne, nie można im jednak odmówić subtelności, nieraz cynizmu, "pazura", w końcu pewnej groteski, z której zaśmiejemy się, póki nie wyjdziemy z domu prosto w kierunku brutalnej rzeczywistości. Często poetka nakreśla swoje przemyślenia na rzeczy prostej, dość trywialnej, z którą związane problemy zwykle rozpatrywać można w szerszym, często ogólnospołecznym, świadczącym o naszej naturze kontekście- to jest też pomysł na część wierszy.

 

Przede wszystkim jednak utwory przesiąknięte są właśnie pomysłem, pomysłem dobrze i do samego końca zrealizowanym, co w ostatecznym rozrachunku sprawia, że niektóre wiersze zapamiętam, do niektórych wrócę, a nad niektórymi będę się dalej zastanawiał, co zwykle obce mi było przy całej rzeszy wierszy dawnych już, światowej sławy poetów. Te są po prostu lepsze, dlatego szkoda, że nigdy pewnie zbyt wiele osób ich nie przeczyta.

 

Mimo wszystko jednak, współczesna poezja żyje, a takie poetki jak Kiełczewska, świadczą o tym, że i dzisiaj, w świecie zielonego Hulka, Spidermana i Deadpoola, znajdzie się coś, co skłoni nas, byśmy nad czymś jeszcze, najlepiej nad sobą, się zamyślili. I jeszcze  w dodatku zrobi to w zatrzymujący sposób.

Bacha85

„Cztery” to kolejny tomik poezji współczesnej, jaki wpadł mi w ręce. To debiut poetycki Urszuli Kiełczewskiej, w którym znaleźć możemy około trzydziestu utworów podzielonych na cztery tematyczne działy. Z perspektywy współczesnej poezji, z jaką miałam do tej pory do czynienia, muszę przyznać, że ten zbiór zrobił na mnie całkiem dobre wrażenie.

 

Tematyka wierszy oscyluje wokół jak najlepszego zrozumienia siebie. Pełnego poznania emocji wpływających na to jak się czujemy i jak myślimy. To, idąc za opisem z okładki, ekspedycja w głąb siebie przeradzająca się w wiwisekcję, gdyż w wierszach na czynniki pierwsze rozłożone zostało, to co siedzi w głębi. Wybór takiej a nie innej tematyki jest dość ryzykownym podejściem, jeśli chodzi o odbiór ich przez czytelników. Bardzo łatwo popaść w banał i pisać infantylnie, muskając jedynie po wierzchu, to co powinno być poznane do głębi. To tematyka prosta, ale wymagająca sporej dojrzałości emocjonalnej i dużej autorefleksji, by ubrać ją w słowa, zdolne przekazać najskrytsze myśli kryjące się w głębi duszy.

 

Jednak pisanie wierszy to nie tylko chęć upublicznienia swoich myśli, to często rodzaj terapii, wewnętrznego przymusu, by w słowach i rytmie nazwać własne emocje, lęki i tęsknoty. Trudno jest oprzeć się wrażeniu, że te wiersze spełniły również taką rolę. I choć o samej autorce nie udało mi się znaleźć zbyt wielu informacji, to nie sposób nie docenić dojrzałego i pełnego zrozumienia dla samej siebie.

 

Cztery jakże symboliczne rozdziały, od „cynizmu i bólu”, poprzez „próżne nadzieje i żale”, „naiwność i ułudę” aż do „niezbitej pewności własnej racji” są jak cztery kroki radzenia sobie z traumą. Począwszy od świeżych i gorących emocji zamieniających ból w cynizm, by nieco osłabić jego moc, przez powolne stadia dojrzewania, mieszaninę nadziei i żalu, naiwności i złudzeń aż do osiągnięcia niezachwianej wiary w samego siebie. Silnego przekonania o słuszności swoich myśli, poglądów i uczuć. Poszczególne utwory idealnie wpasowują się w tak zarysowany scenariusz przedstawiający powolny proces dojrzewania i samoakceptacji.

 

Bardzo mocnym punktem zbioru wierzy Urszuli Kiełczewskiej jest wykorzystany język. Jest on bogaty i plastyczny, pełen synonimów i środków stylistycznych, odniesień do klasyki i filozofii. Wiersze prawie zawsze pozbawione są rymów, te jeśli już się pojawiają, to można odnieść wrażenie, że znalazły się tu przez przypadek. Nie zmienia to faktu, że utwory charakteryzują się dużą rytmiką i płynnością. Zachowanie tej samej liczby sylab nadaje tekstowi melodyjności i narzuca akcent na to, co autorka uznała za najważniejsze.

 

„Cztery” to wśród współczesnej poezji całkiem przyjemny tomik. Cechujący się dojrzałym spojrzeniem i próbą zrozumienie tego co siedzi w głębi człowieka. Intymny, ale i uniwersalny, gdyż trudno znaleźć osobę, która nie borykałaby się z emocjami i próbą poradzenia sobie z nimi. I choć staram się unikać przypisywania płci do książek, to tu jednoznacznie mogę stwierdzić, że jest to zbiór bardzo kobiecy. Prezentujący kobiecy punkt widzenia na to co dzieje się w duszy kobiety. Jest to również zbiór, który śmiało mogę polecić tym, którzy nie stronią od współczesnej poezji, gdyż przyjemnie zaskakuje sposobem ujęcia tematu, idealnie trafiającym w moją poetycką wrażliwość.

Nvilia

Publikacja pod tytułem „Cztery” autorstwa Urszuli Kiełczewskiej to książka bardzo niepozorna. Niewielka gabarytowo (bo o objętości zaledwie 48 stron), z niezbyt kolorową okładką, która raczej nie przyciąga uwagi. To sytuacja, w której wnętrze, czyli kunszt literacki twórcy, ma największe znaczenie. Inaczej byłaby to zupełna katastrofa – mdła oprawa graficzna, bardzo mało tekstu, a na dodatek jego wątpliwa jakość. Na całe szczęście w przypadku tego tomiku poetyckiego nie mam takich zażaleń. Urszula Kiełczewska „broni się” całkiem dobrze i oferuje dokładnie to, co obiecuje w opisie zbioru: „Ekspedycja. A może wiwisekcja? Poetyckie cięcia przeprowadzone na organizmie ludzkiego istnienia, fascynująca podróż przez kolejne etapy życia. Te momenty zrobione ze słów pozwalają się zatrzymać, zrobić wyłom w kierunku refleksji, na którą w codziennym pędzie często brakuje czasu”. Tomik wydano nakładem wydawnictwa WFW, czyli Warszawskiej Firmy Wydawniczej. O samej autorce wierszy, niestety, niewiele można przeczytać w Internecie.

 

Pośród zarówno skomplikowanych, jak i prostych metafor można odnaleźć to, co czasem niełatwo wyrazić w słowach, których używamy na co dzień. To piękno poezji, które trudno odwzorować w innych dziedzinach sztuki. Szczerze mówiąc, tego typu literatura nie należy do grona moich ulubionych. Jednakże podczas lektury tomiku poezji „Cztery” pióra Urszuli Kiełczewskiej nie czułam znudzenia, a wręcz przeciwnie – przyjemność z czytania. Wiersze nie są nadmiernie ozdobne czy przepełnione środkami stylistycznymi. Uważam, że ich prosta, a zarazem klarowna forma, również ma w sobie pewien urok. Tematyka utworów jest dość uniwersalna. Autorka pisze w nich o życiu. Jakiekolwiek spojrzenie mielibyśmy na żywot ludzki, to w jej wierszach znajdziemy odzwierciedlenie własnych poglądów, przekonań i myśli. Lektura wierszy z tomiku pozwala poznać lepiej nie tylko kunszt Urszuli Kiełczewskiej, ale również własny punkt widzenia na poruszane w utworach kwestie.

 

Nie każdy wiersz zaskakuje i powala na kolana, ale nie na tym polega literatura – nie zawsze trzeba zdziwić czytelnika. Część z nich zwyczajnie opowiada o najprostszych prawdach życiowych, ale robi to w elegancki i poetycki sposób. Istnieje wiele tomików, których motywem przewodnim jest życie. Czy „Cztery” się spośród nich wyróżnia? Uważam, że nie. Choć wiersze są dobre, to nie urastają do rangi zachwycających. Warto jednak ocenić to samodzielnie.

 

„Cztery” to lektura na kilkanaście, w porywach kilkadziesiąt minut. Można przeczytać ją w czasie jazdy autobusem czy pociągiem lub podczas przerwy w miejscu pracy. Zachęcam jednak do nieco  innego podejścia, a mianowicie uważnego czytania. Ważne jest, by dać sobie czas na zrozumienie tekstu i samodzielną ocenę wynikającej z niego treści. Znajdą się i tacy, którzy będą żałowali straconego czasu (to aż od 10 do 30 minut, w zależności od tempa czytania). Jeden lubi Stachurę, drugi Miłosza, a trzeci Szymborską. To kwestia gustu, ale mimo wszystko uważam, że warto poszerzać horyzonty i należy zapoznawać się z różnymi spojrzeniami na poezję i życie ludzkie. Jedną z takich właśnie perspektyw proponuje Urszula Kiełczewska w swoim zbiorze zatytułowanym „Cztery”. Tomik wydano dopiero w 2020 roku, więc jest to nowość na rynku wydawniczym – to kolejny powód, by dać mu szansę i zagłębić się w lekturę. Jedyne ryzyko, jakie ze sobą niesie przeczytanie tej publikacji, jest takie, że komuś się aż za bardzo spodoba...

Sosnowa Igiełka

Czego najczęściej oczekuję po tomiku poetyckim? Niepowtarzalnych doznań, transferu zanikających współcześnie wartości, osobistych wyznań, poruszenia i skłonienia do refleksji. Czasem też rozrywki, ale ją stawiam na drugim miejscu. I oto w moje ręce trafia książka idealnie do tych wymogów dopasowana: „Cztery” wydana przez Warszawską Firmę Wydawniczą. Jej autorką jest Urszula Kiełczewska- poetka, która skrupulatnie zastanawia się nad sensem istnienia, filozofuje na tematy dla wielu ludzi niepodlegające ani dyskusji, ani nawet myśleniu, dostarczająca bogactwa rozważań zachłannemu wielbicielowi poezji. I jeszcze zanim dokładnie zgłębię treść, ten zbiór poezji już zaczyna mnie intrygować. Czy tytuł nawiązuje do liczby rozdziałów, pór roku, a może jest jakimś innym, ważniejszym symbolem? Co zwiastuje mglisty, skalisty krajobraz umieszczony na okładce? Co kryje się w tych różniących się budową, zapisem oraz długością wierszach?

 

Zawarte w zbiorze cztery rozdziały o niesamowicie brzmiących tytułach: „Cynizm i ból”, „Próżne nadzieje i żale”, „Niezbita pewność własnej racji” oraz „Naiwność i ułuda” to dosłownie bomba poetyckich doświadczeń i wysnutych wniosków na temat życia we współczesnym, trudnym do zrozumienia społeczeństwie. W świecie ludzi, którzy szaleńczo gonią, chociaż sami nie wiedzą za bardzo za czym, a do tego wszystko odkładają na później, które może w ogóle nie nadejść. Smutne, a jednak tak bardzo prawdziwe. W białych, niezwykle metaforycznych wierszach Urszuli Kiełczewskiej kryją się dylematy dotyczące ludzkiego bytu i ciągłej zmiany, do której trzeba się w jakiś sposób dostosować, a ta wpleciona jest w nieuchronny upływ czasu. Czy właściwie dobrze jest żyć pełnią życia? Czy może lepiej eksploatować się w ekspresowym tempie i bez zastanowienia?

 

Autorka dosłownie obraca w palcach społeczeństwo, przygląda mu się z bliska niczym eksponatowi muzealnemu i głęboko analizuje. Potem zaś, kiedy już odpowiednio długo obserwuje, zgrabnie zbiera wszystkie powstałe w ten sposób refleksje w interesujące puenty. Człowiek zyskuje przy tym postać dość żałosną, zamkniętą w krzywym zwierciadle, podsumowaną z ironią, jak chociażby w przypadku utworu „Rozmowa o pracę”. Autorka porusza takie tematy, jak podatność na wpływy, wiara w naukowe pseudo mądrości i rady z „najnowszych badań”, ślepe podążanie za trendami, społecznymi wymogami oraz nieustannie zmieniającą się modą. Czyżby autorka czułą się zawiedziona tym wszystkim, co ją otacza? W utworach da się bowiem odczuć pewne rozgoryczenie, ból, rozczarowanie życiem i zachowaniem drugiego człowieka. Jednocześnie pojawia się pytanie, dlaczego jest się takim bezsilnym i kruchym? Dlaczego jesteśmy tacy ślepi na wiele spraw? Po co nam tyle wiedzieć, skoro wiedza nie jest w stanie pomóc w rozwiązaniu najważniejszych problemów? Tyle tu dociekań, nawiasów, niedopowiedzeń, a jednocześnie zabawy wieloznacznością słów i ukrytych znaczeń. Czytelnik może to sprzeczać się z autorką, to znów pokiwać ze smutkiem głową na znak zrozumienia i współodczuwania. To prawda, tacy jesteśmy, tak, takie błędy popełniamy i jakoś wciąż zbyt mało wyciągamy wniosków (a nawet jeśli wyciągamy, to czy przynoszą nam one jakieś efekty?). I w końcu ostatni wiersz. Tak zupełnie inny od poprzednich, jak gdyby otwierał nowy rozdział w czyimś życiu, inspirujący i świeży.

 

Wiersze Urszuli Kiełczewskiej są niezwykle pomocne w zatrzymaniu się i przyjrzeniu własnemu życiu. Osobistym celom, priorytetom, myślom, a nawet codziennym nawykom. Skłaniają do głębokich rozważań na trudne, często niewygodne i pomijane w rozmowach tematy, by pokazać, że można żyć inaczej.

Pani M

Ekspedycja. A może wiwisekcja? Poetyckie cięcia przeprowadzone na organizmie ludzkiego istnienia, fascynująca podróż przez kolejne etapy życia. Te momenty zrobione ze słów pozwalają się zatrzymać, zrobić wyłom w kierunku refleksji, na którą w codziennym pędzie często brakuje czasu.

 

To jeden z tych tomików wierszy, z którym mam nie lada problem, by go ocenić. Właściwie nie umiem powiedzieć, czy mi się podobał, czy nie. Jestem w miarę świeżo po lekturze, ale nie jestem w stanie streścić go czy powiedzieć, o czym były wiersze. O życiu. I w sumie tyle.

 

Nie chcę powiedzieć, że te wiersze to gnioty, w żadnym wypadku. Nie są złe, ale żaden z nich nie był w stanie poruszyć mnie na tyle, żebym rozmyślała słowa autorki, wracała do nich. Chociaż nie, jeden do mnie przemówił i sprawił, że się nad nim zastanowiłam. To był utwór "Matura z religii".

 

"Ateista też ma w życiu boga. (...)
I łapiesz się, jak mówisz:
przysięgam na Boga, Jezu, ale zimno!
Jezus Maria, to boi. Na Boga, jakie pyszne!
Nucisz jakąś melodię, a to pieśń z majówki.
I ciebie, ateistę, wierzący wciąż pytają:
ile dni trwa post i dlaczego jest wielki, (...)
kiedy jest noc świętojańska, ilu apostołów.
Głowa pamięta wszystko.
Tłumaczysz więc sobie: to wiedza, nie wiara.
I myślisz: dla ilu ludzi to jedno i to samo?"

 

Zaczęłam zastanawiać się nad słowami autorki. Nad byciem ateistą albo osobą wierzącą. Na ile płynna granica jest między jednym a drugim (znam ludzi, którzy mówią, że są ateistami, a gdy przychodzi co do czego, to nagle wiedzą, jak się modlić i do kogo). Co wiara ma wspólnego z wiedzą. Ile ateiści wiedzą o religiach, nie tylko o chrześcijaństwie, ale też o innych. Pozostałe utwory nie wywarły na mnie większego wrażenia.

 

Trudno mi powiedzieć, komu mogłyby się spodobać te wiersze. Ja za kilka dni kompletnie nie będę pamiętać o tym tomiku. Moje relacje z poezją od dawna nie są najlepsze i bardzo ciężko mnie usatysfakcjonować wierszem. Zaserwować mi utwór, który sprawi, że będę o nim rozmyślać, gdzieś go sobie zapiszę. Urszuli Kiełczewskiej się to nie udało. I proszę autorkę, żeby nie miała o to do mnie pretensji czy żalu. Podejrzewam, że nie jestem odbiorcą tego tomiku, nie jest skierowany do mnie, stąd taki, a nie inny mój odbiór tych wierszy.

 

Myślę, że te utwory mogą się spodobać bardziej dojrzałym czytelnikom, starszym ode mnie. Raczej nie dla nastoletnich czytelników. Nie znajdą tutaj nic dla siebie. Nie będą mieli na tyle doświadczenia życiowego, by móc odnieść się do słów autorki. Raczej odbiją się od tych wierszy i szybko o nich zapomną, o ile w ogóle doczytają je do końca.

 

Mam naprawdę bardzo mieszane uczucia, jeśli chodzi o ten tomik wierszy. Jak już wspomniałam, nie są złe, ale też dla mnie nie były na tyle dobre, bym o nich pamiętała na dłużej. Szkoda, spodziewałam się czegoś więcej, ale nie siedzę na tyle mocno w poezji, żebym czuła się jakoś bardzo rozczarowana z tego powodu. Sami zdecydujcie, czy chcecie zapoznać się z tym tomikiem. Jeśli lubicie poezję, to w sumie dlaczego nie? Może znajdziecie tutaj coś, czego ja nie dostrzegłam.

Agnesto

Wyobraź sobie, że leżysz na samym środku łąki. Ponad tobą niebieskie niebo, słychać bzykanie latających owadów i szum kołysanej trawy. Jest upalnie. Wyciągasz jedną rękę ku słońcu, drugą przesłaniasz oczy. Otwierasz dłoń i pokazujesz obłokom, co skrywa. A na niej, leżą słowa. I nagle zrywa się wiatr i wszystkie wyrazy porywa. Latają nad tobą, jak owady, jak delikatne dmuchawce. Wysoko, coraz wyżej. Tańczą, mkną, mieszają się między sobą, litery odrywają się od zlepków słów i bawią między sobą. Niektóre szukają kogoś do pary. I nagle cisza. Wszystko ustaje. Wiatr oddaje, co zabrał. Słowa opadają, nabierają nowych znaczeń. W twoich rękach nagle odnajdujesz wiersze... „Cztery”? A może mięcej? Zamykasz dłoń, siadasz i ciekawość zwycięża. Chcesz je poznać, poczytać, zrozumieć. Kładziesz dłoń na sercu, zamykasz oczy.
„To życie do przeżycia ma miliard wariantów. I Każdy jest dobry i zły jednocześnie(...)”

 

To przecież twoje życie, czytasz. Słowa - to myśli, słowa – to twój wewnętrzny głos. Wersy wierszy Uli Kiełczewskiej to miszmasz ludzkiego myślenia, gdybania i poszukiwania. Człowiek. Jedno życie, jedna śmierć, jedna trumna, „prosta z drewna”. „(...) śmierć i ciąg dalszy jest już tylko kropką”.

 

Próbujesz żyć godnie, zarabiać uczciwie, „Mieć w zanadrzu kawał i ciętą ripostę”. Chcesz być kimś pomiędzy mędrcem, a głupcem. „Modelujesz własny umysł”, bo głowa pamięta wszystko, co boli i to, co raduje, to czego nie powinna przechowywać i to, co niszczy duszę. Boisz się „wyjechać w Bieszczady umysłu”, odgrodzić przeszłość od teraźniejszości, postawić mur. Recepty, ból, dźwięk pastylek. Wszystko stracone, „(...) szukamy odrobiny piasku, możliwości tworzenia” lecz życie, mimo trudów, to „milion przewag upadków nad zmartwychwstaniem”. Tym jestem?, pytasz sam siebie.

 

Marzenia szepczą ci do ucha, pęknięta dusza drży i dłonie drżą i uzmysławiasz sobie, że „Człowiek znaczy niewiele. To nawet mniej niż cisza”. Pył? Drobina? Nawet „nie masz w sobie miłości”.

 

Słona łza spływa ci po policzku i pytasz ciemność „na co ci było to ciało nieposłuszne?”. Boisz się. Masz dłonie z gliny – za kruche, serce wyciosane z kamienia – za twarde, a dusza... Dusza jest z pajęczyny – za delikatna, za słaba. Czy tak musi być?, pytasz i szukasz. Mnożą się znaki zapytania, obezwładnia cię bezsilność i niemoc jakaś. Wiesz, że „odpowiedzi zazwyczaj nie łączą się z pytaniami”. Pewna jest tylko „kropka, nie średnik, czy przecinek. Wszystko kończy na amen – i po niej nie ma już nic.”

 

„Cztery” to tomik wierszy – przemyśleń, wierszy – dywagacji. To obraz człowieka, który nic o sobie nie wie, a im bliżej śmierci, tym więcej sobie wybacza, odpuszcza. Z wiekiem czuje w sobie zmianę, nawet jakieś wycofanie. Te wiersze to nasze lustro, w nim my i nic się nie ukryje. To indywidualna wiwisekcja ujęta w wersach, a te ułożone w zgrabne wiersze. Lecz nie dajmy się otumanić ich banalnością. Je trzeba czytać powoli, przemyśliwać na swój własny sposób, powracać do nich i znowu uciekać. Trzeba wyrywać słowa z kontekstu i choć wydają się być proste, bez krzty poezji, to dopiero czas pozwala im dotrzeć do nas. Odnajdujesz ich treść, rozumiesz i otwierasz oczy. Oczy i serce jednocześnie i płaczesz. Nad sobą...

 

Ula Kiełczewska pisze odważnie, czasem wręcz prostacko, ale przecież taki jest człowiek. Zlepek wszystkiego w jednym „nieposłusznym” ciele.

 

Warto.
Warto.

 

Dziękuję Redakcji Sztukater.pl za egzemplarz do recenzji.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial