Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Niepewność (2014)

Opis:

O książce:

Początek lat osiemdziesiątych XX wieku, Warszawa, miasto przedstawione z osobliwościami okresu schyłku PRL-u. Na kartach powieści został przywołany specyficzny klimat i atmosfera tamtych dni: środowisko młodych ludzi, dzisiejsi czterdziesto-, pięćdziesięciolatkowie, ich ówczesne problemy, sposób na życie i borykanie się z codziennością. Na pozór beztroskie spędzanie czasu wydaje się niczym niezakłócone, chwile płyną podobnie jak wielu ich rówieśnikom pod innymi szerokościami geograficznymi. Tylko miejsce i czas, w jakim biegną wypadki, ograniczają bądź narzucają bohaterom sposób postępowania, a zaistniałe okoliczności wymuszają feerię określonych zachowań.

Kacper, student politechniki – koneser, entuzjasta rockowej muzyki, poznaje przypadkowo nieco starszą od siebie kobietę. Magda jest matką kilkuletniego chłopca i wydaje się, że jej życie osobiste jest w pełni ustabilizowane. Jej mąż pracuje za granicą i z niewiadomych bliżej powodów chwilowo zaniechał kontaktów z pozostawioną w kraju rodziną. W wyniku starań chłopaka między dwojgiem nawiązuje się romans, który przeradza się w głębokie uczucie.

Wydarzenia przedstawione na kartach powieści związane z rozkwitem miłości pomiędzy głównymi bohaterami przeplatają się z wątkami na kanwie wydarzeń społecznych, które miały miejsce w tamtym okresie. Narodziny „Solidarności", wybuch niezadowolenia z warunków życia i nadzieja na poprawę jutra determinują postępowanie bohaterów i nadają dynamiki rozgrywanym wypadkom. Zwarta akcja powieści rozpoczyna się latem 1981 roku, a kończy w kilka miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego, a mianowicie wiosną 1982 r.

 

 

O Autorze:
Waldemar Andrzej Brewiński – ur. 1962 r., inżynier z Warszawy. Karierą zawodową związany jest z przemysłem motoryzacyjnym i transportem drogowym. Ma wiele pasji, szczególnie interesuje się historią Polski.

 

 

Fragment:

Jest wtorkowe przedpołudnie, ojciec ma wolny dzień. Umówiliśmy się, że spędzimy go wspólnie na zaplanowanym wcześniej wędkowaniu. Wybraliśmy wody zalewu w pobliskim Jadwisinie, huta ma tu swój ośrodek wypoczynkowy bardzo ładnie położony nad brzegami jeziora. Budynek jest niedawno oddany do użytku, jest nowoczesny i wykonany w dosyć wysokim standardzie, taki elegancki kompleks rekreacyjny. Otoczenie – podjazdy, parkingi, alejki parkowe – zagospodarowano tak, że ogólnie stwarza to fajny klimat, nie powstydziłby się tego obiektu żaden ekskluzywny kurort.
(...)
– Kacper, jesteś gotowy? – zapytał ojciec. – Autokar nie będzie na nas czekał – dodał.
– Tak, jestem gotowy, możemy wychodzić.
– No to w drogę, synu, chodźmy – powiedział.
– Daj torbę, pomogę ci – rzuciłem, odbierając od niego zieloną torbę z podręcznym sprzętem wędkarskim.
– Wziąłeś sweter? Na jeziorze może być chłodno – zapytał.
– Tak, mam sweter i bluzę, przygotowałem się.

Doszliśmy do budynku głównego biurowca, tutaj na parkingowym podjeździe czekał już autokar, a w pobliżu dreptał na chodniku pan Józef i dopalał papierosa.

– Cześć, Macieju, cześć, Kacper – powiedział i podaliśmy sobie ręce na przywitanie.
– Dzień dobry, panie Józefie, spóźniliśmy się? – spytałem.
– Nie, poczekamy jeszcze na kierownika tej ekipy, z którą jadę. O siedemnastej będzie powrót, także jeżeli chcecie ze mną wracać, to musicie pilnować godziny.
– Dobra, Józek, przed piątą będziemy na miejscu, daj odpalić – odpowiedział ojciec, wyjmując papierosa i przysuwając go do niedopałka, którego trzymał w palcach kierowca. Przypalił swojego „klubowego" i mocniej zaciągnął się dymem. Postaliśmy tak jeszcze chwilę i dołączył do nas niejaki Ruszyc, wspomniany kierownik, on również zapalił papierosa. Hutnicy porozmawiali sobie o sprawach zakładu, po czym zgasili tlące się niedopałki.

W końcu zajęliśmy miejsca w autobusie. Pojazd ruszył, wolno pokonując osiedlowe zaułki. Gdy wyjechał na drogę w kierunku Legionowa, nabrał prędkości i posuwał się płynnie do wyznaczonego celu. Droga minęła szybko, po przyjechaniu na miejsce ojciec uzgodnił z opiekunem hotelu, że wypożyczymy jedną z ośrodkowych łódek – wypłynęliśmy na wody zalewu.

– Kacper, tutaj czy płyniemy w inne miejsce?
– Nie wiem, ja rzadko wędkuję, nie wiem, czy jest to dobre miejsce. Popatrz, ojciec, tam na prawo, tam jest takie zakole, widzisz, może tam podpłyniemy? – zaproponowałem.

Ojciec w odpowiedzi kiwnął głową.

– Daj, ja pomacham – powiedziałem i przejąłem wiosła. Dopłynęliśmy, we wskazane miejsce i ojciec zaczął przygotowywać sprzęt wędkarski. Ja wyjąłem z torby zanętę.

– Zrobiłeś zanętę? – spytał mile zaskoczony. Kiwnąłem głową: – Tylko nie pytaj, z czego, jest to taka mieszanina różnych świństw z robakami włącznie, taka paćka, że sam nie wiem dokładnie, co tu wymieszałem, ale przepis od Wieśka, więc na pewno będzie skuteczna.
– No, no, postarałeś się, chłopaku.
– Podobno, ojciec, chodzą tu i w okolicach Wierzbicy sumy po 40, 60 kilogramów, a ty złowiłeś kiedyś suma?
– Tutaj nie, ale dzisiaj mam zamiar nasadzić się na szczupaka, zabrałem nawet dżdżownice. Trzymaj, Kacper – powiedział i podał mi uzbrojoną wędkę.
(...)
Po zarzuceniu wędek usiedliśmy wygodnie obok siebie, wpatrując się w spławiki lekko kołyszące na niezbyt wzburzonych wodach jeziora.

– Co u ciebie w firmie, ojciec? – spytałem.
– Normalnie, jak zawsze, dużo roboty, ale nie mogę narzekać, lubię pracować.
– Wiem, dla ciebie stalownia to drugi dom, zawsze lubiłeś swoją robotę. Słyszałem od mamy, że jesteś przewodniczącym „Solidarności" na wydziale?
– Tak jakoś wyszło, nie pchałem się.
– Dlaczego? To chyba dobrze, cenią cię, ojciec.
– Nie wiem, czy dobrze, to spora odpowiedzialność, a poza tym nie wiadomo, co z tego wszystkiego dalej wyniknie. Widzisz, Kacper, teraz wszyscy ruszyli się w kierunku nowych związków, mówi się, że jest nas członków „Solidarności" około dziesięciu milionów, taki owczy pęd nie zawsze jest zdrowy.
– Ludzie chcą zmian, mają dosyć tego, co jest teraz, widzą, jak żyje się od Odry na Zachód, i też by tak chcieli, uważasz, że to źle?
– A ty czego byś chciał, synu?
– Ja..., nie wiem..., a chociażby swobody, móc wyjechać bez problemu na przykład do Francji czy choćby dalej, dlaczego jest to niemożliwe? Dlaczego dostać paszport to taka trudność? Zobacz, po dwóch, trzech latach pracy tam można u nas kupić sobie dom, samochód...
– No tak, ale u nas w Polsce..., tam na Zachodzie z pracy przez tych kilka lat domu nie wybudujesz. A to, widzisz, synu, wynika z odmienności naszych systemów gospodarczych, z różnic cenowych, z innej odmiennej dla naszych gospodarek formy wyceny surowców i posiadanych technologii, z odmiennych relacji różnych innych kosztów, stąd ta różnica w wartości pieniądza, mamy po prostu odmienny system ekonomiczny i dlatego tak jest – dodał.
– Przypal mi, Kacper, papierosa, mam zajęte ręce, a czuję..., że coś tam bierze – gdy to wypowiedział, delikatnie się uniósł i poderwał wędkę. Na końcu haczyka połyskiwał w łagodnym wrześniowym słońcu... całkiem pokaźny szczupak.
– No, no jestem pod wrażeniem.

Ojciec, nie ukrywając zadowolenia, zdjął złowioną rybę i umieścił w siatkowym koszyku.

– A widziałeś, mówiłem, że zasadzam się na szczupaka..., ładna sztuka, co?
– To moja zanęta tak owocuje – odrzekłem i podałem mu tlącego się klubowego.
– Dzięki, synu – odrzekł. – Jak wygramy Kacper, jak umniejszymy wpływy komuny i nasza gospodarka znormalnieje, nie będzie już takiego przebicia między złotówką i dolarem, wszystko się zmieni, tylko czy to w ogóle jest możliwe? – zamyślił się.
– Nie wiadomo, jak będzie, gdy przyjdą zmiany, jeżeli komuna kiedyś ustąpi, to nie tak łatwo i na pewno nie odejdą, nie zostawiając sobie możliwości wpływania na rozwój zdarzeń, a przede wszystkim wpływania na gospodarkę. Sterowania dalej, tak nieoficjalnie, z tylnego fotela – rozumiesz, co chcę powiedzieć? – spytał.
– Nie bardzo – rzuciłem.
– To proste, nikt dobrowolnie nie rezygnuje z posiadanych wpływów, a przy okazji każdej rewolucji zawsze na wierzch wypływa pewna grupa mętnych cwaniaków, dorobkiewiczów, ważne tylko jest, jak liczna to będzie grupka kolesiów, która podzieli między siebie łupy.
– Chyba cię rozumiem, to znaczy, że twoim zdaniem nic nie jest czyste, zawsze pozostaje jakiś margines zepsucia, który zamąci i spartoli ostateczny efekt naszych obecnych dążeń. Czyli wasze związkowe starania w realizacji planowanych zmian tak czy siak nie będą takie, jak zakładamy? – dodałem.
– Chłopaku, tak to już jest, niestety. Świat jest tak urządzony, że nie da się tego uniknąć. W życiu nic nie jest czarne i białe, wszystko ma wiele odcieni szarości.
– To po co w ogóle próbować?
– Bo warto, zawsze jest nadzieja, że jednak coś uda ułożyć się lepiej.
– Ojciec, podaj mi termos – poprosiłem.
– A właśnie, poczekaj, mam coś specjalnego – powiedział i nalał do kubka ciepłej herbaty – Chcesz kanapkę? – zapytał.
– Nie, dzięki, później – zaczerpnąłem łyk i pokiwałem głową z zadowoleniem. – Dobre, co tu jest?
– Spirytus z miodem i cytryną i odrobina korzeni arcydzięgla, nalewka zmieszana z herbatą, dobre, co?
– Bardzo dobre, postarałeś się, ojciec..., no, no.

Odłożyłem kubek od termosu, spojrzałem na spławik mojej wędki, lekko zaczął zanurzać się w wodzie, poczułem nieduży ciężar..., poderwałem wędkę. Płoć, ale dosyć duża, można zachować tę rybkę.

– Tylko płoć, ale jest ładna – powiedziałem.
– No, nie jest źle, na pewno coś dzisiaj jeszcze złowimy – odpowiedział.
– To myślisz – wróciłem do podjętego tematu i kontynuując rozmowę, zarzuciłem na wodę ponownie swój kij z kukurydzą wpiętą w haczyk – że zmiany mogą być połowiczne?
– Nie, tego nie twierdzę, tylko nie wiadomo, jak się sprawy ułożą, jeżeli uda się doprowadzić do zdecydowanych przemian, co jest na razie bardzo wątpliwe, to zmieni się wszystko. Różnie mogą ułożyć się rzeczy w nowej rzeczywistości. Teraz gospodarczo powiązani jesteśmy wieloma trwałymi relacjami, rynki, kooperanci, inwestorzy tu głównie państwo. Później to runie, RWPG się nie uchowa, gdy zmiany pójdą we właściwym kierunku i będą konkretne. Zakłady produkcyjne będą padać, ludzie pozostaną bez pracy, będą tworzyły się nowe powiązania biznesowe i to jest ważne, czy sobie poradzimy, kto będzie te nowe relacje budował, jacy ludzie staną na czele zmian, myślę kompleksowo. Będzie bardzo ważne, jacy ludzie zajmą się państwem od strony władzy, to jest na poziomie tworzenia podwalin prawa, decyzji ustawodawczych, itd., i potem wykonawczo: kto będzie realizować nową rzeczywistość... budować „nowy przemysł", wiesz, mówię bardzo ogólnie, ale od tego zależy, jak będziemy żyli później, jakie warunki sobie sami przygotujemy. Zastanawiam się nad tym ostatnio, Kacper, i myślę, że mimo wszystko jest to wielka niewiadoma – dodał po chwili w zamyśleniu.
– Tak głęboko się nad tym nigdy nie zastanawiałem, nie wszystko, o czym mówisz, widzę wyraźnie, ale rozumiem, co cię trapi..., tylko ja myślę, że aż takie zmiany, jakie przewidujesz, nie są u nas możliwe.
– Zobaczysz, Kacper, że to przyjdzie, nie twierdzę, że za rok czy dwa, ale to się stanie, obserwuję życie i wydaje mi się, że za kilka lat doczekamy konkretnych przemian, tylko co potem? – o tym ostatnio trochę myślę i sam nie wiem, czy warto się w to tak mocno angażować. Chodzi o to, żebyśmy kolejny raz nie byli wyrolowani, my, robotnicy – stwierdził w zamyśleniu.

© Waldemar Andrzej Brewiński 2014

 

Warszawska Firma Wydawnicza s.c.
ul. Chmielna 11/13
00-021 Warszawa
www.wfw.com.pl

 

Komentarze:

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Okładka wydania:

Niepewność (2014)

Additional Info:


Podziel się!


Oceń Publikację:

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial