Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Duch

FtW

         Chłód stali nierdzewnej stołu do sekcji, był jednakowy jak ciała spoczywającego na nim, tak materia z materią doznały jedności temperatur, osobliwego zjednoczenia, swoistej unii oziębłości. Duch chciał wzlecieć ku światłu, które zlokalizował na górze, lecz poczuł opór czegoś twardego i koniec końców wylądował w kąciku, gdzie przycupnął oszołomiony. Mimo że wyleciał z dość dużego ciała, był on raczej niewielki, można by powiedzieć wręcz karłowaty, a nawet w pewien sposób niedorozwinięty.

– To, to jest ten świetlisty tunel, o którym czytałem; jak się mam tam zmieścić? – zapytał retorycznie, buzując ze złości.

– Nie, debilu, to świetlówka – usłyszał głos, lecz nie mógł zlokalizować jego źródła – tunel jest dla tych, którzy mogą przez niego przejść, a ty przez całe życie leciałeś do jakichś świetlówek, to i po śmierci nie zmieniłeś nawyków.

– A gdzie ty się chowasz i kim w ogóle jesteś?

– Ja jestem twoim Aniołem Stróżem i po prostu nie mogę na ciebie patrzeć łajzo.

– Ładny mi Anioł Stróż, zamiast mnie ciągnąć przez tunel do jakiegoś fajniejszego miejsca, to trzyma mnie w prosektorium na podłodze, jak jakąś niepotrzebną szmatę.

– To nie wakacje all inclusive, a w ogóle to ciekawie to ująłeś, tunel nie jest jedyną możliwością czekająca na ciebie.

– A jakie są inne?

– Widzisz tam pod stołem.

– Widzę, studzienka kanalizacyjna.

         Rzeczywiście pod stołem umiejscowiona była kratka odpływowa, z której dobywały się odgłosy sporego harmidru i posykiwania – to nergaliki wiły się z niecierpliwości, oczekując z dawna wytęsknionej strawy, znaczy płynów ustrojowych denata.

– I co ja bym miał tam robić? – zapytał duch zniesmaczony.

– Widzisz, tamtędy wiedzie droga do alternatywnego habitatu.

– Ale ja tam nie chcę – zaperzył się duch – zrób coś z tym.

– Całe twoje nędzne życie wyciągałem cię z większego lub mniejszego gnoju, a ty nawet po zgonie roszczeniowiec; teraz to już nie moja sprawa.

         Anioł stróż wziął niewidzialny młotek i przybił niewidzialną dla żywych tabliczkę z napisem: „Przechodniu, jeśli masz litość w sercu, to zabierz tę niedojdę ze sobą”. I oddalił się, wszak w prosektorium już nie musiał niczego pilnować, wszystko zostało w fachowych, medycznych rączynach.

– No to ciach Panie kolego – powiedział starszy z medyków.

– No to ciach – powtórzył młodszy.

         Posoka spływała powoli rynienkami, dokarmiając zniecierpliwionych obywateli ścieku. Refraktor rozpoczął swoją żmudną pracę, żebra zatrzeszczały, pokazując światu bogate wnętrze zmarłego.

– I gdzie w tym bajzlu miałaby się znaleźć dusza – zapytał melancholijnie młodszy.

– Kolega, ateista?

– Nie, raczej agnostyk.

– Widzi kolega, ja dawno kończyłem szkoły – rzekł starszy – ale nam wkładano wtedy do głów, że do nas przychodzi pacjent, czyli człowiek. Nie żadna wątroba, czy też przypadek wątroby pacjenta, tylko człowiek ze swoją schorowaną wątrobą. Nie spotykamy się tylko z ciałem delikwenta, ale z nim całym, w jego majestacie. A w takim człowieku to już nie wiadomo co się może kryć.

         Tu stary lekarz przerwał swoją tyradę i zamruczał na znaną melodię: „Z szacunkiem, bo się może skończyć źle, w prosektorium bawimy się”.

    

         
Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial