Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Przemiana

MOVED MIND/PORUSZONY UMYSŁ

 

 

PRZEMIANA

 

 

Zrozumiałem, że przegrałem, gdy Raglak trafił w moje serce swoją dziwaczną bronią i gdy poczułem, jak zamocowana na długim łańcuchu kotwica wpina się w moje spocone plecy. Przebiła mnie na wylot, idealnie trafiając w serce.

Czyli, patrząc z punktu widzenia Raglaka, mój najczulszy punkt.

Stęknąłem cicho. Zamiast epickich wrzasków i dramatycznej, rozpaczliwej walki o życie, poddałem się, czując, jak opadam z sił. Czułem także, jak krew w wewnętrznych, rozległych ran przedostaje się do przebitego na wylot, razem z sercem, płuca. Raz czy dwa odkaszlnąłem, wypluwając drobinki krwi. Upuściłem swój niezawodny do tej pory miecz, który mógł zabić i przeciąć wszystko, WSZYSTKO z wyjątkiem Raglaka.

Był zatrważającym potworem, którego cielska nie da się dokładnie opisać. Czerwona twarz, odcienia skóry poparzonej językiem płomienia. Miał na niej dużą ilość dziwnych wypustek, trochę kojarzących się z poprzecinanymi żyłami, które wystawały na jakieś dwa knykcie od jego lica. Miał oczy człowieka, tylko barwą przypominały zupełnie coś innego. Były koloru ropy, która osiada tygodniami na zakażonej ranie, a źrenice nie były małe; w kilku miejscach wyglądało to tak, jakby były kamiennymi płytkami, których rożki odpadają od dotkliwych upadków. Do tego, w śmierdzącej zepsutą krwią i rozkładem paszczy odstawały krzywe, nienaturalne zęby, które były jeszcze straszniejsze, bo również przypominały zęby człowieka. Nie miał włosów na czaszce, tylko wystające poza równomierną linię skóry, pękate żyły, krzywo zaznaczające nieodczytane symbole.

Jego cielsko było masywne i umięśnione. Krępe, jak połączone siły dwóch rosłych wojów. Ogromne mięśnie z łatwością kierowały jedyną bronią Raglaków; dziwacznym łańcuchem z charakterystyczną kotwiczką na końcu. Paznokcie, a właściwie szpony u rąk były pożółkłe, długie i drastycznie ostre, wyglądające jak paznokcie umarłego chłopa. Mięśnie na udach i łydkach były tak rozbudowane, że wydawały się nadnaturalne - Raglak nie nosił żadnego typu odzieży. Nie posiadał genitaliów, lecz odznaczającą się bladością blizną, jakby mu je usunęli tępym narzędziem. Usuwali długo i krwawo.

Nie wydawał żadnych głosów, tylko porykiwał niezrozumiale, czy charczał coś pod krótkim, małym nosem. Mierzył co najmniej półtorej chłopa, a refleks i szybkość osiągał niebotyczne dla śmiertelnika. Innymi słowy; przed Raglakiem nie dało się ani uciec, ani pokonać.

Na moje nieszczęście wiedziałem, dlaczego kilka cech Raglaka tak bardzo przypomina ludzkie.

Dlaczego?

Ponieważ Raglak był człowiekiem. Kiedyś, jakiemuś nieszczęśnikowi, podobnie jak mnie teraz, inny Raglak wyrwał serce identyczną bronią. By zmienić umierającego człowieka w następnego Raglaka, posłusznego swojemu stwórcy, jego zabójca musiał zjeść serce na oczach konającego woja.

Właśnie dlatego zrozumiałem, że przegrałem, gdy Raglak, który mnie wytropił, trafił swoją dziwaczną bronią wprost w moje serce.

Przegrałem śmierć.

W następnej chwili zacząłem czuć ucisk na żebrach - to Raglak, mój przyszły stwórca, zaczął wyrywać serce z klatki piersiowej. Nie robił tego standardowo; robił to powoli, by nacieszyć się, delektować moim cierpieniem i rozpaczą.

Bo Raglaki były inteligentniejsze od ludzi. Inteligentniejsze co najmniej o połowę. Wiedziały, jak się sprawia człowiekowi ból i robiły to z przyjemnością kuchcika, który przyrządza strawę swojej rodzinie.

Moja połowicznie ubrana z pośpiechu zbroja zachrzęściła, gdy upadłem na kolana, nie odzywając się słowem. Słyszałem i czułem, jak powoli pękają kolejne moje żebra. Nie powiedziałem nic, bo nie chciałem dać mu następnej satysfakcji.

Następnie przebita kolczuga wygięła się i, ociekając krwią, wypluła z siebie moje ledwie bijące serce. Stęknąłem po raz ostatni, czując, jak paraliżująco szybko bezwładnieję. Upadłem, resztkami sił na bok, a ciężar ciała docisnął moje plecy ku ziemi. Widziałem pogodne, błękitne niebo i pędzące po nim leniwe chmury. Słyszałem najpierw suche poszczękiwanie łańcucha, który teraz głodny Raglak przysuwał do siebie, później; obrzydzające mlaskanie, gdy ten przerażający stwór objadał się moim ciepłym sercem. Sercem, które mogłoby jeszcze bić, gdyby nie wyrwano mi go żywcem z piersi.

Topiłem się we własnej posoce, czując jej smród, zupełnie jak zapach nieczyszczonej zbroi. Mój coraz ciemniejący wzrok widział umięśnione, obleśne wargi Raglaka konsumującego moje serce i otoczenie wokół niego; gęsty las, poprzecinany tylko wąską ścieżką, na której mnie dopadł. I przebił pierś naostrzoną kotwiczką, która zrobiła w moim ciele tak olbrzymie, śmiertelne szkody.

Nie chciałem tego, ale zacząłem rozmyślać o moim dalszym życiu, mimo że trudno tak to nazwać. Bo jak można określić wieczną posługę czarciemu potworowi polegającą na werbowaniu innych pechowców? Mężnych wojów, dzielnych chłopów? Nie różniących się od innych niczym, tylko nieszczęśliwym łutem pecha, przez który niepokonany Raglak postanawia przebić go na wylot morderczą bronią.

Co dziwne, ciągle czułem moje serce. Dokładniej - jego bicie. Odnosiłem potworne wrażenie, że czuję, nie tak jak zawsze, w moim ciele, jego bicie. O ile z chwilę wyrwania mi go z piersi zdawało się słabnąć, gdy Raglak je spożywał, przybierało na mocy.

Biło jak serce mutanta, niezniszczalnego, niepokonanego, nie do zabicia woja.

Piekielnego Raglaka.

O którym nikt nic nie wie, z wyjątkiem tego, że tworzy kolejnych i kolejnych pobratymców.

Braci krwi.

Ziemia pode mną nasiąka krwią.

Dobroduszny stwórco, władco wszystkich rycerzy, jakże będę wyglądał, stąpając po lasach, przemykał po cieniach ziem Llordanii, jako niepokonalny morderca?

Morderca?

Raglak nie zabija, on daje wieczne życie.

Mimo, że jestem coraz słabszy i wzrok mi ciemnieje, boję się. Boję się, bo dosłownie czuję zachodzące w moim ciele mutacje. Powolne póki co mrowienie w mięśniach. Zrastanie się tkanki na klatce piersiowej. Dziwne łaskotanie, gdy wypadają mi włosy z głowy na mokrą, ciemną ziemię mojego królestwa, królestwa któremu służyłem całe życie, broniąc go. Teraz będę je niszczył. Pieczenie, gdy moje skóra zmienia odcień na krwistoczerwony, jak po poparzeniu.

Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu, Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu, boże, bądź miłościw mnie Grzesznemu

*        *        *

Nie odczuwam bólu, wyczerpania, czy głodu.

Nie czuję chęci spędzenia nocy z kobietą, ani przebywania z nikim.

Jestem stworzony, by być sam.

          Jestem Raglakiem.

Nie mam sumienia, nie mam boga. Nie odczuwam litości i skruchy. Istnieję by tworzyć nowych braci.

Dzierżę ghrv'atar, broń, która przewyższa wszystkie bronie na świecie. Jest mi posłuszna. Nie potrzebuję mięśni by nią sterować. Jest moją córą. Jest mi posłuszna. Pragnie odrodzenia rodziny Raglaków, najsilniejszych istot w Llordanii.

Nie mówię. Nie wyobrażam sobie. Nie przewiduję niczego na zapas.

Tworzę.

Myślę.

Moje idealne ciało jest niezawodne. Przez udoskonalenie dróg oddechowych. Wypustek na licu. Przyśpieszają wymianę powietrza. Sprawiają, że jestem nieprześcigniony i niepokonany. Nie czuję zmęczenia w chwili gdy gonię mężczyznę. Czuję obowiązek.

Odnowić rodzinę.

Ghrv'atar bezbłędnie trafia w serce nieszczęsnego człowieka. Marnego uciekiniera. Nie zdaje sobie sprawy jak jego życie jest niedoskonałe i, że nie ma szansy by uciec przede mną. Moja córa niezawodnie przebija jego słabowite ciało. Głupi człowiek próbuje uciekać, ale to na nic.

Zostanie uratowany.

Zostanie nowym bratem.

Bez głupich, ludzkich zwlekań, przystępuję do dzieła. W tym momencie potrzebuję siły. Używam jej. Czuję, jak kości człowieka pękają. Wydobywam z niego serce. Jakie ono jest brzydkie. Nasze jest czarne.

Nie zwracam uwagi na chłopa, bo nie może umrzeć. Już nie. Biorę gorące serce do rąk. Ocieka metaliczną krwią. Zatapiam w nie zęby. Czuję, jak mięsista tkanka z łatwością puszcza soki. Są takie niedoskonałe. Nasze są twarde jak skała. Najtwardszy minerał.

Połykam krwawiące serce przyszłego brata i czuję najprzyjemniejsze uczucie, które przeżywam; poczucie spełnionego obowiązku.

Gdybym potrafił i zachował ten słaby, ludzki nawyk, to bym się uśmiechnął. Miast tego stoję nieruchomo. Córa czeka u stóp.

Obserwuję przemianę.

Słabowity człowiek przeobraża się w nowego brata.

Nowego Raglaka.

Odnowić rodzinę.

Odzyskać Llordanię.

Przywrócić świat do porządku.

Zrobię to.

Razem z braćmi.

Jestem Raglakiem.

 

Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial