Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Była Piękna

MICHAŁ LIPKA

 

 

 

BYŁA PIĘKNA

 

 

 

Dedykowane: Pysi (od zawsze, na zawsze, wszędzie, z miłością)

 

Nie ma dla nas miejsca

W żadnej katastrofie szczęścia

Nie siedzimy w samolocie

Nie na prezydenckich miejscach

 

- Pidżama Porno

Była piękna. Nie urodą kobiety z okładek magazynów z modą, nie jak instagramowe gwiazdki z milionami polubień. Jej piękno nie było także pięknem hollywoodzkich gwiazd, chociaż gdyby chciała, mogłaby być jedną z nich. Mogłaby być każdym, ale była po prostu sobą.

Jej uroda nie była nachalną urodą miss piękności i kobiet z katalogów bielizny. Nie, ona była piękna pięknem czystej gładkiej skóry, pięknem wypoczynku i pięknem zmęczenia. Pięknem nonszalancji i nieświadomej seksualności, którą emanowała, jakby była czymś równie naturalnym, jak oddychanie.

Była piękna, jak piękna może być tylko kobieta w oczach zakochanego w niej mężczyzny. A on ją kochał. Od kiedy tylko ją zobaczył, kochał, jak nie kochał nikogo w całym swoim życiu.

Patrzył na nią pijąc herbatę, a łyżeczka w jego palcach bezmyślnie dzwoniła o szklane ścianki, jakby ruch obrotowy mógł przydać naparowi większego aromatu i smaku. Patrzył na nią w ciemnym pokoju, niemal nie mrugając, aż pole widzenia zachodziło czarną mgłą a on widział jedynie niewielki, lśniący obszar w samym środku, którego centrum była ona, jej twarz.

Patrzył jedząc obiad i pijąc kawę. Nawet zwykłe ziemniaki z mielonym i mizerią, danie tak tradycyjne, jak tradycyjne były ziemniaki ze schabowym i zasmażaną kiszoną kapustą albo zupa pomidorowa serwowana w niedziele, smakowały o wiele lepiej, kiedy patrzył na nią. Więc patrzył. Przyglądał się, chłonął. Bo kiedy widział delikatne rysy jej twarzy, kiedy patrzył w te roześmiane, lśniące od wesołej wilgoci oczy albo przyglądał się gładkiej, jak u dziecka skórze, wtedy wszystko, co pił miało posmak miłości.

Tak smakować musiał prawdziwy luksus.

Nie chciał wiedzieć, kim była ani jak się nazywała, bo prawdziwa miłość nie potrzebowała takich informacji. Wiedział, że uprawiała jakiś sport, widział ją ciągle na ekranie telewizora, nigdy na żywo, co najmniej kilka razy w tygodniu mając szansę oglądać jej postać, więc mógł też podejrzewać, że była popularna. Że cały świat patrzy na nią oczami, jakimi nikt nie powinien na nią patrzeć. Jedynie on miał to prawo. Tylko on, nikt więcej. W ich oczach stawała się zwierzyną do seksualnych podbojów, spełnieniem zaślinionych marzeń, a dla niego była czysta. Była ideałem.

Była wszystkim.

Jadł i patrzył. Pił i patrzył. I myślał.

Nie chciał o niej nic wiedzieć, bo nie miało znaczenia kim była i jaka była. Każda informacja na jej temat, każdy szczegół o prawdziwej niej psuł to, kim być powinna. Niszczył wizerunek, jaki powinien posiadać ktoś tak doskonały. Wizerunek idealnej kobiety, jaki miała.

Każdy marzył o miłości, jaka w życiu się nie zdarzała. O tej idealnej ukochanej, z którą trwać się będzie u boku do ostatnich chwil życia, na którą patrzeć się będzie dopóki się oddycha, a gdy przyjdzie śmierć, to nie ona wstrzyma jego dech, a wspomnienia i widok ukochanej.

Każdy marzył o miłości, jaka zdarza się w liceum do dziewczyny podziwianej z oddali, kiedy nie słyszy się jej tandetnego, piskliwego śmiechu ani pozbawionych śladów inteligencji słów padających spomiędzy jej ust. Idealna miłość, o jakiej śni się, kiedy śni się sny, przebudzenie z których boli. Doskonałe uczucie, jakie budzą w człowieku pozbawione realizmu filmy i książki. Wyidealizowana miłość nie przez duże „m” tylko w całości pisana wersalikami, o której się marzy, bo marzenia zawsze są najlepsze, a na pewno lepsze od rzeczywistości.

I ona była właśnie taką miłością. MIŁOŚCIĄ. Prawdziwą, jedyną miłością, która zdarza się raz na całe życie.

Ona.

Dlatego tak płakał, kiedy zginęła. W dniu, gdy telewizja najpierw poinformowała o katastrofie lotniczej, a potem pokazała jej czarnobiałe zdjęcie przepasane czarną wstążką, wyświetlane pośród zdjęć innych ofiar. Ofiar spopielonych, rozerwanych, rozdartych, jak rozdarte były serca osób kochających wszystkich tych zmarłych.

A potem wściekał się, gdy media niemal zapomniały o temacie. Pamiętał, jak wszyscy tygodniami rozwodzili się nad katastrofą w Smoleńsku, gdzie życie stracił jakiś tam prezydent i jego nieistotni towarzysze. Jedynie stewardess było wówczas żal, ale wszystkim żal było tylko tych najbardziej rozpoznawalnych, jakby to wyłącznie stopień popularności decydował o stopniu żalu, jaki powinniśmy czuć. A teraz, gdy zginęła ona, gdy zginął ktoś tak idealny, gdy ginęła prawdziwa miłość i szczęście, piękno i cud, cała czyjaś radość i treść życia, żałoba trwała chwilę i przestała kogokolwiek obchodzić jeszcze zanim się skończyła – ostatniego dnia niemal każdy poza najbliższymi ofiar, wściekły był na zmiany w programie telewizyjnym, przez które przepadło tyle obiecanych filmów i programów.

A on trwał. Szukał wspominek o niej, oglądał je, oglądał programy sportowe, które nigdy go nie interesowały, bo mógł trafić na wzmiankę o niej, aż a końcu jego żona zapytała:

- Nie szkoda ci oczu, kochanie? Siedzisz tylko i siedzisz przed tym telewizorem i po co?

Więc wyłączył. I tak by nie zrozumiała. Jednym przyciśnięciem guzika na pilcie zgasił obraz miłości, która nigdy nie miała zniknąć z jego serca, i poszedł zjeść obiad przy stole.

100 2555

Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial