Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

K...a Jak Mogłam

AGNESTO

 

 

K...A JAK MOGŁAM

 

 

- Jakie to ma znaczenie, czy jesteś tam, czy tu? Co za różnica gdzie? Najpierw zakończ swoje sprawy i rozwiąż kłopoty, których sama narobiłaś. Takie uciekanie od tego nic nie da. To jak odkładanie egzekucji w czasie, nie sądzisz?

Siedział na wprost mnie. Przez myśl mi przeleciało, że chyba za bardzo się przy nim uzewnętrzniłam. Za dużo wiedział. O mnie. O wiele za dużo, jeśli nie prawie wszystko. Zawsze był bystry, zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt, bo szczery. Ja stawałam w jego obronie, on w mojej. Od samego początku uzupełnialiśmy się jako nie tyle dzieci, ale jako ludzie. Nie znam innego rodzeństwa podobnego choćby w nikłym stopniu do nas. Choć, może zawężę, żadnego takiego nie znam. Brat o trzy lata młodszy ode mnie lecz tylko kalendarzowo, bo mentalnie starszy. Czasem o lata świetlne, o czym nie jeden raz się przekonałam.

Trzeźwo oceniał każdą sytuację, nie tracił panowania nad sobą, racjonalnie na szalach wagi zwanej życiem układał za i przeciw.

Od dzieciństwa czytał we mnie, jak w otwartej księdze, ja miałam podobnie w stosunku do niego. Kłamstwo między nami nie miało racji bytu, wszystko wyniuchaliśmy. Nawet to, co chcieliśmy przemilczeć między sobą. Dlaczego więc teraz miałoby być inaczej? Jakoś nie pomyślałam o tym wcześniej, przynajmniej nie w kategorii oceny samej siebie w takiej sytuacji. To mi niestety umknęło. W ogóle nigdy nie przypuszczałam, że wyląduję w takim bagnie.

Bo przecież miało być inaczej...

- Może masz rację – odpowiedziałam – ale to nie jest takie proste.

- Skoro sama zbudowałaś trójkąt stając się tą trzecią, to teraz sama zdecyduj w którą stronę to ma iść. - Przerwał mi w połowie zdania. - Ale tak tego nie zostawisz. Ja ci nie pozwolę. Musisz to rozwiązać, podjąć jaką decyzję, bo tak dłużej nie możesz żyć.

- Wiem. Wszystko wiem, ale nie potrafię. To nie jest takie łatwe, jak ci się wydaje. Lepiej nie robić nic. Wycofać się. Przestać się widywać, urwać kontakt i milczeć.

- Masz to zakończyć – powiedział doniosłym tonem, jakby chciał mieć pewność, że go zrozumiałam, że to jednoznaczne. - Zakończyć. Nie przemilczeć i uciekać, a skończyć raz na zawsze.
Spuściłam głowę, bo choć wiedziałam, że ma rację, to nie chciałam jej przyjąć do wiadomości. Nie chciałam go słuchać, nie tego w każdym bądź razie, ale na co liczyłam? Że będzie mi przyklaskiwał? Namawiał na to, bym o niego walczyła? Czego ja naiwna oczekiwałam? Sama podświadomie już od jakiegoś czasu czułam, że to jest złe. Że to, co robię jest złe, a raczej to, co my robimy. On za plecami żony i dzieci oraz ja – z nadzieją i miłością do niego w sobie.

Przecież to nie miało przyszłości. 
- Romans z żonatym mężczyzną to problem moralny, zaakceptuj to wreszcie. Rozsądź sama ze sobą, szczerze i uczciwie. Wiedziałaś na czym stoisz. Nie kłamał mówiąc ci, że nie zostawi rodziny, ale powinnaś wiedzieć, że ciebie może. Że tak, jak wszedł w twoje życie, tak i z niego wyjdzie. Bez zobowiązań. I co?

Pytanie zawisło nad moją głową.

- Tak, ale zawsze sądziłam, że to się z upływem czasu zmieni. Że to od niej odejdzie, a w moje życie wkroczy całym sobą.

- Jego na ciebie stać, po prostu, ale rodziny nigdy nie zostawi. Prawda, która boli, i która nadal do ciebie nie dotarła. Żona nic o was nie wie, dlatego musisz to skończyć zanim będzie zbyt dużo ofiar. - I dodał, znacznie ciszej, jakby nie chciał, a powinien - Zanim sama się nią nie staniesz. Uszanuj się choć tyle.
Zapadła cisza. Ostatnie słowa ledwo do mnie doleciały. Trzymał w rękach kubek z niedopitą kawą i bawiąc się nim nieporadnie mówił ni to do niego, ni do mnie.


Cisza.

Cisza i kłucie w sercu.

Trawiłam to, co usłyszałam. Nie wiedziałam gdzie trzymać dłonie, czym zając palce. Patrzyłam na blat stołu jakbym bała się popatrzeć na brata. Gdzie ta moja głupia odwaga, myślałam. Tyle jest właśnie warta.

Jestem tchórzem, co zrozumiałam, a co bałam się wypowiedzieć.

Milczenie, najlepszy lek na brak wyjścia.

- Zawsze będziesz tą trzecią.

I znowu cisza. Brakowało mi powietrza. Gęsta chmura zalęgła się we mnie. Wszystko mnie bolało.

Cisza, która igłami wbijała mi się w głowę.

- Ale nikomu to nie przeszkadza – broniłam się. Dukałam jakoś nieporadnie. - Ja wyjadę, on zapomni, choć ja nigdy. Urwiemy kontakt. Mnie tu nie będzie, nie będzie żadnych nas, niczego nie będzie. To wszystko samo po prostu umrze.
- Czy ty słyszysz samą siebie? Czy ty słyszysz własną głupotę? On ma żonę, ma dzieci. Graj uczciwie, przynajmniej z nią. Póki co, to ty jesteś panią od seksu i jego relaksu, a żona od reszty, tak? Zrozum wreszcie, że ty nawet nie pierzesz jego majtek...

 

Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial