Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Relikwie

LILA ŻET

 

 

RELIKWIE

 

 

W piątek dowiedziałam się, że relikwie mają stopnie. Relikwia pierwszego stopnia to część ciała świętego. Relikwia drugiego stopnia, to rzecz należąca do niego, a relikwia trzeciego stopnia, to na przykład kawałek materiału oprawiony w ramkę i sprzedawany za 100€ naiwnym pielgrzymom.

 

Sobota to nie był dobry dzień. Sobota przypomniała mi o relikwiach i o pewnym lecie 14 lat temu. Po długim, a niezbyt radosnym tygodniu, z nieukrywaną radością zareagowałam na wizytę rodziców we Wrocławiu. Jak przystało na ludzi XXI wieku, spotkaliśmy się w weekendowym miejscu rodzinnych pielgrzymek - galerii handlowej. Byłam tak spragniona widoku tych życzliwych mi twarzy, że bez mrugnięcia okiem zignorowałam panujący tam tłok, rozwrzeszczane dzieci i zanadto spieszących się do dorosłości nastolatków, z gołymi kostkami w środku zimy. Nie trudno było dostrzec tatę i brata wśród dzikiego tłumu. Faceci 1,92 i 1,90 rzucają się w oczy. Stali pogrążeni w rozmowie. Brakowało tylko mamy. Podeszłam do nich, rzucając się jednemu i drugiemu na szyję jakby dopiero co wrócili z wojny. Przywitały mnie, dwie zarośnięte, serdeczne twarze. Tata, w ręce trzymał owoc pierwszych zakupów: płytę Deep Purple. Nie ukrywał zadowolenia z tego faktu. Na moje pytanie o mamę oboje przewrócili oczami i wskazali na sklep obok. Uśmiechnęłam się na ten gest. Stary trik mamy: wysyła nas po „swoje rzeczy” a sama w tempie zawstydzającym niejednego maratończyka robi rundkę po sklepach, chowając tajemnicze zakupy w torbie. Potem udaje, że nic ciekawego nie było, tylko oglądała. Sztuczka stara jak świat. Potrzebny jest tylko jeden rekwizyt: duża torebka. Oczywiście, wszyscy dokładnie wiedzieliśmy na czym ta sztuczka polega, ale puszczaliśmy to mimochodem.

 

Ciągle bawiła nas ta akcja. Przez pierwsze 5 minut czekania na mamę, nie mogłam dojść do głosu. Chyba nawet nie chciałam. Słuchałam tych dwóch rosłych mężczyzn, z ogromną radością. Zawsze jak czegoś uważnie słucham, przechylam głowę w prawo lub lewo, jak pies zastanawiający się, którą łapę podać. Tata, jako pasjonata mocnej muzyki, nie mógł się nachwalić co też za perełkę zdobył. Oboje z bratem podzielaliśmy jego entuzjazm. Mimo, że jestem dobrym słuchaczem, to zawsze kątem oka lustruje otoczenie. Tak właśnie dostrzegłam mamę. Kątem oka. Smukła sylwetka, burza blond włosów i ciepły wyraz oczu na mój widok. Moje serce powoli regenerowało się po okropnym tygodniu. Całą czwórką, postanowiliśmy uczcić nasze spotkanie kawą. Kawa w naszej rodzinie, to symboliczny napój. Świętujemy nią sukcesy, opłakujemy porażki i wypełniamy chwilę relaksu. Ruszyliśmy w kierunku mojego ulubionego piętra z jedzeniem. Rodzinna sielanka trwała w najlepsze. Każde z nas chciało coś powiedzieć, wchodząc tym samych w słowo drugiej osobie. Tata pytał, jak minął nam tydzień, mama próbowała nas przekonać, że nic nie kupiła, porozumiewawczo mrugając do mnie okiem, a mój brat co jakiś czas wtrącał swoje na poczekaniu wymyślane suchary. Ostatnio, do gustu wyjątkowo przypadło mu jedno imię: - Jak się nazywa tajemnica Arkadiusza? -No jak. - Sekret Arka - O, albo to: Jak nazywa się lekarstwo Arkadiusza? - Nie wiem - Lek Arka. Ubaw po pachy. Głos Maryli Rodowicz unosił się z głośników. Coś o maju i Saskiej Kępie. Dziwne, że zapamiętałam właśnie Marylę, kiedy z za rogu dopadła mnie przeszłość. Ze sportową torbą i zegarkiem na ręku. Na moment straciłam grunt pod nogami. To było on. Wszędzie poznałabym ten hollywoodzki uśmiech i blond grzywę. Szedł uśmiechając się do telefonu, Mogłam iść o zakład, że mnie nie poznał. Obiekt mojej największej miłości był na wyciągniecie ręki. Od czasu do czasu wracałam do niego myślami. Raz czy dwa wydawało mi się, że gdzieś go widziałam. To wszystko. Tamto upalne lato 14 lat temu w małej nadmorskiej miejscowości wryło mi się w serce. Pewnie idealizuje, tę historię jak z kiepskiego romansu: chłopak, dziewczyna, wielka fascynacja i przewidywalny koniec. Katastroficzny dla wrażliwej nastolatki. Tylko, że nikt później tak na mnie nie patrzył, a może ja nie pozwalałam już na siebie tak patrzeć? Dbałam o każde wspomnienie z tego lata, jak o najcenniejszą rzecz. Siedziałam jak wryta, przełykając smak niespełnionej miłości i czekałam na kawę. Nie wiem jak długo to trwało; 5, 10, 15 minut? Straciłam poczucie czasu. Z otępienia wyrwał mnie tata:

- I co z tym Gdańskiem? Jedziesz? – chwilę zajęło mi rozgryzienie pytania, jeszcze wzrokiem odprowadzałam przecież moja nieszczęśliwą miłość w kierunku wyjścia. Gdańsk. Fatycznie, przecież chciałam zostać Stewardessą.

- Nie. Nie jadę, jeśli wezmę udział w tej rekrutacji i ją przejdę, a nie zaliczę szkolenia, to będę mogła podejść ponownie dopiero za rok. Wolę się solidnie przygotować.

- Co się odwlecze… -

….to nie uciecze – dokończyłam za tatę. Latanie. Mój kolejny szalony pomysł. Zawsze kiedy taki miałam i potrzebowałam aprobaty, dzwoniłam do taty. Nie tylko łączyła nas miłość do mocnych brzmień, ale również niepohamowany entuzjazm do zmian. Kiedy jednak nie byłam przekonana do jakiegoś pomysłu i szukałam kogoś, kto by mnie od niego skutecznie odwiódł, dzwoniłam do mamy – głosu rozsądku. Taki układ sprawdzał się idealnie. Oni – pasowali do siebie idealnie. Nie tylko darzyli się miłością, ale również lubili się jako ludzie. Spędzali ze sobą dużo czasu, żartując, dyskutując, śmiejąc się. Mama zawsze czekała na tatę, kiedy wracał z pracy, by opowiedzieć mu o swoim dniu. Tata, bez mamy w domu snuł się jak kot, któremu zwinęli kuwetę. To było wzruszające. Pamiętam jaki przeżyłam szok, kiedy będąc u koleżanki z Podstawówki w domu, okazało się, że nie wszyscy rodzice spędzają czas razem. Są też tacy, którzy siedzą w osobnych pokojach i w zasadzie ze sobą nie rozmawiają. Pan tata pije piwo w dużym pokoju, a pani mama gotuje. Klarowny podział. Moi rodzice dali mi piękny przykład wspólnego życia. Bez myszek, kotków i całego tego zwierzyńca. Oni nawet nie trzymali się za rękę. Śmiali się z takich gestów. Była jednak między nimi niesamowita wieź . Od pewnego czasu boję się, że nigdy temu nie dorównam. Zwłaszcza, że moja jedyna miłość właśnie co opuściła budynek.

- Wziąłem Ci pieczątki! – brat wyrwał mnie z rozmyślań

-Masz szczęście! – odparłam Jako zdeklarowany kawosz cenie sobie każda możliwość zdobycia darmowej kawy. Zbieranie dla mnie hologramów, w pewnej kawiarni, stało się już rodzinną tradycja. Jedni zbierają znaczki, ja pieczątki.. Dopijając ostatni łyk kawy, wyobraziłam sobie, że zapijam to co zobaczyłam. Jednak nie kawy było mi trzeba, tylko wódki. Zjechaliśmy z mojego ulubionego piętra i dokończyliśmy zakupy. Odłożyłam na bok moją rozpacz. W nocy płacze się lepiej. W drodze na parking mój brat nie rzucał już sucharów rodem z Familiady, ale rozprawiał o słuszności swoich zakupów. Odwieczny problem. Mama i on całymi godzinami potrafili rozmyślać czy to, co przed chwilą weszło w ich posiadanie, to właściwy wybór. Jakby to była ostania rzecz, którą kupili w życiu. Nie rozumiałam tego problemu. Wzięłam sobie do serca, to co kiedyś powiedział mi tata: każda decyzja jest lepsza niż jej brak. Nie potrafię żyć w próżni. Albo wszystko, albo nic. Albo miłość albo rozpacz.

 

Wysłuchałam przydługiej prezentacji butów, zaaprobowałam i po sprawie. Z uspokojonym bratem i moim kołatającym sercem byliśmy w drodze do domu. W połowie drogi, zamknęłam oczy. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpadnę. Za dużo wspomnieńwróciło. Próbowałam na ślepo znaleźć coś, co mogłabym ścisnąć w dłoni i powstrzymać ten rozpad. Przez przypadek zaplątał mi się w palce kawałek futra z kurtki mamy. Sobota, to nie był dobry dzień. Dzień nostalgii. Powrotów. Bólu. Fragment kurtki mamy w mojej dłoni, jej zapach, dał mi poczucie bezpieczeństwa. Zaskoczyło mnie to. Bałam się ją puścić i otworzyć oczy. Bałam się stracić to poczucie. Wtedy właśnie przypomniałam sobie o relikwiach. Szczególnie tych trzeciego stopnia. Kurtka mamy, to moja relikwia. Plaster na krwawiące serce. Chwila wytchnienia. Wtedy też zrozumiałam pielgrzymów. Przestali być dla mnie naiwni

Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial