Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Super-koleżka

VISANT

 

SUPER-KOLEŻKA

 

 

W niewielkim pomieszczeniu, służącym za atelier fotograficzne, krząta się młody chłopak stara się rozpalić ogień w żelaznym węglowym piecu. Młodzieniec ów to Marek Leman praktykant zakładu fotograficznego, chłopiec jest wysoki, szczupły, ma długie włosy koloru ciemno-blond. Ubrany jest w jeansy i sweter koloru białego, który stara się nie zabrudzić podczas rozpalania, bryłki węgla zajmują się ogniem opornie, Leman wyraźnie zrezygnowany postanawia przeczekać aż węgiel zacznie się żarzyć na tyle by można dosypać więcej opału który da więcej ciepła a piec pozwoli na dłuższy czas o sobie zapomnieć.

 

Marek siada na krześle obok piecyka i otacza wzrokiem atelier które wyposażone jest w trzy reflektory, każdy z reflektorów jest wykonany chałupniczym sposobem, nawet laik jednym spojrzeniem nabiera przekonania że sprzęt ten jest kiepskiej jakości.

 

Atelier sprawiłoby wrażenie żałosne gdyby nie statyw ulokowany między dwoma reflektorami, lśni on blaskiem widać, że jest wykonany w sposób w pełni profesjonalny i zapewne kosztowny biorąc pod uwagę materiał jak i jego cenę. Trójnóg jest pozbawiony aparatu fotograficznego. Obserwację pomieszczenia Lemanowi przerywa- pracownik zakładu fotograficznego Mariusz Bełtas. Bełtas jest ubrany niemal identycznie jak Leman z tą różnicą, że na nogach ma buty wykonane przez kiepskiego szewca, niby modne, ale wykonanie zbliżone do reflektorów chałupnicze i toporne.

 

Czeladnik Bełtas ma kilka lat więcej od Marka i jest nieznacznie wyższy.

-Panie pali pan jeszcze, wiosna za progiem.

-Wiem, ale mistrz Jan Zator bez przerwy o coś ma pretensje.

-Złodziej w zakładzie co ?

-Nie rozumiem tego podejrzenia.

-Stary kutas, nie ma się czym przejmować.

-Niby tak, ale nie jest to przyjemne.

-Pierdol go Marek w łeb, jadłeś śniadanie?

-Tak.

Bełtas stara się przy pomocy rąk ułożyć swoje bujne blond włosy, podchodząc do kotary oddzielającej atelier od pomieszczenia „urzędowego” zakładu, rozsuwa kotarę podchodzi do biurka odsuwa w nim szufladę, wyjmuje z niej drewnianą kasetkę, otwiera ją i wyjmuje z niej kilka banknotów, przelicza, wychodzi.

Leman wstaje z krzesła, podchodzi do kontaktu z zamiarem włączenia żarówki, oświetlającej całość pomieszczenia, światło nie zapala się, uśmiecha się, dokłada węgla do paleniska i na powrót zajmuje miejsce na krześle.

Bełtas powraca niemal z prędkością sprawnego prądu, w ręce trzyma wypełnioną papierową torbę, siada na jednym z dwóch pozostałych krzeseł które stoją obok niskiej szafki.

-Prądu i dzisiaj nie ma, szybko wróciłeś, sprzedali ci bez kolejki?

-Prawie!

-To masz dzisiaj szczęście.

-Bardziej mnie cieszy brak prądu, jeden dzień mniej będziemy Zatorowi kabzę nabijać, a śniadaniem chyba Mareczku nie pogardzisz- Bełtas wyjmuje z torby butelkę wina.

-Jak ci się udało to w porannych godzinach kupić?

-Nie ważne jak, grunt że „Kwiat Jabłoni”

-Nazwa faktycznie kusi, ale mam robotę dziś po robocie.

-Zdjęcia nowego obywatela PRL.

-Biorę co wpada, sam wiesz ojciec niby pomaga, mama nie pracuje.

-A, jak ona się czuje ?

-Powinna w lecie wrócić.

-No to chwalić Boga, a ty Marek trzaskasz to dziecko w mojej okolicy?

Bełtas sprawnym ruchem ręki wybija korek z butelki i pociąga spory łyk wina.

-Nie boisz się że Zator wpadnie?

-Może jednak- Bełtas ponawia degustację „Kwiatu Jabłoni”

-Podczas pracy nie pije, zależy mi na pracy i szmalu.

-Na szmalu!?.. przecież twój stary to znany dziennikarz w całej Polsce!

-Nie chcę ze wszystkim zwracać się do ojca.

-Ale nasza wspólna praca aktualna?

-Tak ojciec wyposażenie do zakładu przyrzekł mi jak tylko uzyskam uprawnienia.

-To super o niczym innym nie marzę, jak o naszej wspólnej pracy razem, mam tak jak i ty dość Zatora.

-Jeszcze do niedawna nie było źle, ale te kradzieże ,nic z tego nie rozumiem, ja nie kradnę, z ciebie prawdziwy super-koleżka, także cię nie podejrzewam.

- Nie wiesz, że starym na starość odbija.

-Niby tak, ale jest przykre.

Bełtas kończy pić wino, zapala Carmena.

-Ty Marek nigdy nie przyszło ci do głowy odszukać tą nauczycielkę no co wiesz co.

-No właśnie gdyby nie ona nie byłoby mnie u Zatora.

-Nie żałuj super z niej laska była.

-Pewnie dalej jest.

-Czego uczyła?

-Polskiego.

-Pewnie lepsza była w francuskim.

-Nie żartuj to była ważna kobieta dla mnie, no ale moralność, ja 16 ona 30 i do tego jej uczeń.

-Czasu nie cofniesz, ale z tego co pamiętam mogłeś w liceum zostać?

-Nie wytrzymałem presji, spojrzenia, gesty sam wiesz…. Kilka miesięcy dochodziłem do siebie.

 

Drzwi zakładu z hukiem otwierają się do atelier wkracza właściciel Jan Zator-mężczyzna ponad pięćdziesięcioletni, jest nikczemnie niski, otyły, zauważalna jest w jego zachowaniu nerwowość. Bełtas niezdarnie chowa butelkę do torby, Zator nie zauważa  tego faktu, całą uwagę poświęca Lemanowi.

-Kawalerka siedzi a robota stoi.

Bełtas z ironią w oczach patrzy na mistrza Zatora.

-Dalej prądu nie ma.

-I wasze szczęście, jutro prąd ma być i będzie kompleksowy remanent.

Leman i Bełtas milczą, Zator z satysfakcją patrzy na statyw, spogląda na zegarek.

-Bełtas niech idzie wystarczy jeden o trzeciej można zamknąć, idę się jeszcze rozmówić z tymi elektrykami, kto mi za ten przestój zapłaci, wali się ten kraj i jeszcze jedno ja nie będę dawał łapówek połowie Polski, żeby ktoś potem zarobkował na moim materiale.

Zator wychodzi z zakładu.

-Wkurwił mnie ten gość, ty o której fotografujesz to dziecko?

-O szóstej wieczór.

-To ekstra, jak skończysz fuchę to wdepnij do mnie.

-Nie obiecuje, ale też mnie wkurzył pan Zator.

-Mareczek wpadnij koniecznie, postaram się dupencje zorganizować, rozładujemy się.

-To jest myśl, przyjdę.

-Dobra lecę się po mieście za „towarami” rozejrzeć.

Bełtas pogwizdując wychodzi.

Leman pozostawiony sam na posterunku, od czasu do czasu obsługiwał klientów którzy odbierali zlecone prace, wykonane przed awarią prądu.

Po trzech godzinach na powrót do miejsca pracy wrócił Bełtas.

-Nudno Marek?

-Już niedługo.

-Marek jakie dupy spotkałem na mieście, nie masz pojęcia, maja być dzisiaj u mnie wieczór, w tej sytuacji musisz przyjść.

-Co to za dziewczyny?

-Tegoroczne maturzystki, lalunie, na wycieczce szkolnej są chyba z Gdańska.

-Aż stamtąd.

-Dla mnie nie ma baby której bym nie przygadał.

Bełtas z tylnej kieszeni spodni wyjmuje złożoną gazetę, podaje ją Lemanowi.

-To do wieczora-wychodząc.

Marek przy wykorzystaniu światła dziennego, dowiedział się z gazety, że koniec kapitalizmu jest bardzo bliski i nastąpi to jeszcze szybciej niż eksperci radzieccy w swej chłodnej kalkulacji przewidują, natomiast problemy gospodarcze Polski już w zasadzie się kończą, wbrew temu co twierdzą „wichrzyciele”. Za pięć trzecia Lemana odwiedził Zator- był znacznie spokojniejszy i w miarę serdeczny w stosunku do praktykanta Lemana w porównaniu z ranną wizytą. Markowi po zachowaniu Zatora znacznie poprawił się nastrój.

Marek sfotografował niemowlę które zachowywało się podczas fotografowania, jak zawodowy model, po wykonaniu pracy Leman udał się szybkim krokiem do kawalerki Bełtasa, którą Bełtas odziedziczył po dalekim krewnym.

Drzwi są otwarte, Leman po wejściu wita się z Bełtałem, Bełtas w mieszkaniu jest sam.

-Gdzie te ekstra dziewczyny ?

-Zaraz będą, napijesz się koniaku-bułgarski „Słoneczny Brzeg”?

-Ale, tylko jednego skoro nie ma dziewczyn.....

-Jak nie ma to znaczy, że będą a my sobie zrobimy podkład z koniaku, zanim przyjdą.

Leman zajmuje miejsce w fotelu przy ławie, kawalerka jest urządzona z gustem, jak na możliwości gospodarki socjalistycznej widać, że meble wymagały długie stania w kolejce.

Czarno-biały telewizor jest wyłączony z magnetofonu stojącego na segmencie sączą się ballady rockowe, jedyne światło to lampka nocna która w intymny sposób oświetla i tworzy nastrój.

-Zazdroszczę ci tego mieszkania.

-Marek będziesz miał trzy razy większe, ojciec już o to zadba!

-Nie sądzę aby po wyposażeniu zakładu, zdobył się na taki gest, ma nową rodzinę.

Bełtas rozlewa koniak do stosownych kieliszków, koledzy po fachu natychmiast degustują trunek. Bełtas patrzy na zegarek na ręce.

-Gdzie one są, miały być przed tobą.

-Poczekajmy, koniak całkiem dobry.

-Nie ma na co czekać, jak ja je nie przyprowadzę to już nikt!

-Co zamierzasz?

-Przejdę się do szkoły w której śpią i je wygarnę.

-A, jak odmówią?

-Mi się nie odmawia, może są jakieś przeszkody techniczne-pilnują wyjścia czy jak…ostatecznie przekupię palacza, a ty pij sobie koniak, ja za piętnaście minut jestem z laskami.

Bełtas wychodzi ze swego mieszkania, Leman opróżnia „koniakówkę „ i nalewa kolejną, pogłaśnia muzykę i smakuje „Słoneczny Brzeg” Mijają kwadranse Leman zmienia kasety w magnetofonie na bardziej rytmiczną muzykę, wypija z nudów niemal całą butelkę koniaku,z

 każdą chwilą staje się coraz bardziej pijany i opróżnia butelkę.

Bełtas po ponad godzinie powraca samotnie.

-Kurwa pilnują tak, że nie było jak z nimi pogadać!

-A, palacz?

-Palacz, palacz, w tym internacie pali ormowiec, nic się naprawdę nie dało zrobić.

Leman wstaje z fotela, jest wyraźnie pijany, prosi Bełtasa o papierosa pomimo, że nie pali już od dwóch tygodni, Bełtas spełnia prośbę.

-Marek siadaj jeszcze, spieszysz się mam jeszcze jeden koniak.

-Mam dość, dziękuje.

Mariusz wyciąga z szafki segmentu drugą butelkę takiego samego koniaku, rozlewa go do kieliszków .

Markowi nalewa niewiele, sobie po brzegi, siada, zapala również Carmena.

-Skoro zabawa z dziewczynami się nie udała, mam pomysł na zrobienie durnia z Zatora.

-On już nim jest.

-Jasne, ale ośmieszymy go tak, że ciężko będzie mu wyjść z domu przez miesiąc.

-Co masz na myśli?

-Marek sprawa jest prosta, robimy faceta na szaro!

-Można się na tym zastanowić, ale nie dzisiaj, kontaktuje, ale długo cię nie było sporo wypiłem.

-O to się nie martw ja będę mózgiem akcji.

-No to do rzeczy bo zaraz usnę.

-To będzie akcja jak z filmu i to z filmu z tej bogatszej części świata.

-Mów dalej jest szansa że przestanie mi się chcieć spać.

-Wyzywa nas Zator od złodziei?

-Wyzywa!

-No właśnie…sprawa jest taka idziemy teraz do zakładu i na niby kradniemy statyw!

-Mów dalej.

-Sprawa jest prosta, bierzemy statyw na noc, najlepiej do mnie, Zator przychodzi do pracy statywu nie ma goni na Milicję, ja szybko statyw przynoszę a powrotem, Zator wraca z gliniarzem a statyw stoi, a my udajemy wariatów, że statyw był od początku.

-Obu nas za to wywali z roboty, ty masz lepszą sytuacje bo jesteś po egzaminach, natomiast ja sam rozumiesz….

-Chwila, chwila ty Marek niczym nie ryzykujesz, przecież genialny syn Zatora Roman-cudowne dziecko, studiuje dziennikarstwo i ma pracować po studiach w gazecie twojego ojca, sam rozumiesz, że w tym numerze tylko ja ryzykuje…

-Za dużo wypiłem, zostawmy to na później.

-Dobra jest idź do domu, prześpij się, a ja się ty zajmę, ale jakby co trzymamy się razem.

-Oczywiście!

Leman żegna się z Bełtasem i wychodzi.

Marek po dotarciu do domu, natychmiast kładzie się do łóżka i snem kamiennym zasypia.

Nad ranem budzi go potężny kac, z niechęcią wstaje z łóżka, ale uczucie pragnienia jest silniejsze od snu, wstaje i po cichu przechodzi przez pokój matki która śpi do kuchni.

Otwiera lodówkę nie znajduje niczego co mogło by sposób skuteczny ulżyć potrzebie chwili.

Podchodzi do zlewu, odkręca kran jest „suchy”- nie ma wody, zrezygnowany powraca do swego pokoju, ubiera się i wychodzi z mieszkania w celu ugaszenia pragnienia, na klatce schodowej sięga do kieszeni spodni i wyciąga zwitek banknotów po przeliczeniu chowa je na powrót do kieszeni.

Idąc po schodach zauważa, że na klatce gdzie niegdzie leży potłuczone szkło i walają się gotowane owoce. Leman po zejściu do schodów na parter natyka się na milicjanta w randze plutonowego i umundurowanego ormowca, milicjant przygląda się Markowi.

-Pan tu mieszka?

-Tak.

-Proszę zejść z nami do piwnic!

Leman posłusznie spełnia polecenie patrolu, wchodząc do piwnic bloku Leman zauważa że drzwi do niektórych piwnic są otwarte na oścież. Plutonowy nakazuje Lemanowi wskazać swoją piwnicę, Marek spełnia żądanie. Piwnica Marka jest zamknięta.

-Otworzyć i sprawdzić czy nic nie zginęło !

Plutonowy patrzy na Lemana wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu.

-Panowie przecież kłódka zamknięta.

-Panie przecież gołym okiem widać, że ktoś przy pana kłódce grzebał, pytanie tylko jest czy się dostał.

Ormowiec z podziwem obserwuje plutonowego.

Marek wyjmuje z kieszeni spory plik kluczy, odnajduje właściwy i otwiera piwnicę. Po otwarciu drzwi Leman wpada w osłupienie w „centralnym” miejscu jego piwnicy stoi w całej okazałości statyw Zatora, Marek szybkim ruchem zamyka swoją piwnicę.

-Panowie nic nie zginęło!

-Tak  szybko pan stwierdził !?

Milicjant z niedowierzaniem patrzy na Lemana.

-Tak bo ja mam piwnicę prawie pustą nie licząc ziemniaków.

-Żadnych konserw.

-Żadnych, nigdy nie mogę ich dostać.

Plutonowy z grymasem na twarzy zaciąga się papierosem.

-Nie bądźcie dowcipni!

-Przepraszam nie chciałem taki być.

Ormowiec spogląda na zegarek na swym ręku.

-Chodźmy sprawdzić następne klatki, przecież wiadomo, że to kompotowa szajka!

Patrol milicyjno-społeczny decyduje się sprawdzić pozostałe piwnice w bloku, plutonowy jeszcze badawczo przygląda Markowi i podąża za ormowcem.

 

Leman odczekuje parę chwil, szybkim ruchem otwiera piwnicę, chwyta za statyw, zamyka piwnicę i sprintem wybiega z klatki, kac dał na chwilę o sobie zapomnieć, Marek co sił w nogach biegnie przez ulice, ciężaru statywu prawie nie odczuwa, zatrzymuje się jedynie przy ulicznej studni, stawia statyw w bezpiecznej odległości pompuje ze studni wodę, łapczywie pije z niej wodę i myje twarz, miasto o tej porze jest niemal wyludnione, dobiega do Foto-Zator, otwiera drzwi zakładu ustawia statyw na powrót pomiędzy reflektorami, siada na chwilę na krześle w atelier, uspokaja oddech i wychodzi z zakładu.

Swe kroki kieruje do sklepu spożywczego oddalonego kilkadziesiąt metrów od zakładu w którym kupuje kefir i paczkę papierosów w gorszym gatunku od carmenów Bełtasa.

Leman uspokojony paląc papierosa powraca do miejsca swej praktyki

Przekraczając próg zakładu zauważa, że mimo wczesnej pory Zator jest w zakładzie.

Jan Zator nerwowo przechadza się po atelier.

-A ty co tak rano jesteś?

-Spać nie mogłem.

-To świetnie, prąd jest to roboty, właź do ciemni, skopiuj zaległe filmy… acha jeszcze jedno Bełtas zachorował, będziemy we dwóch ty ciemnia, ja obsługa klientów.

Leman pomimo kaca z uśmiechem wchodzi do ciemni.

Zator wyraźnie zły zakłada aparat fotograficzny na statyw.

Leman zamyka drzwi od ciemni.

* * *

 

Późnym wieczorem w kawalerce Bełtasa przy butelce wódki umieszczonej na ławie, w fotelach siedzą Zator i Bełtas. Bełtas rozlewa wódkę po rozlaniu jej sięga do meblościanki i wyjmuje z litrową szklaną butelkę słodkiej wody gazowanej i dostawia dwie szklanki.

Zator milcząc pali papierosa, Bełtas unika kontaktu wzrokowego z Zatorem.

-Panie Janie na zdrowie!

Zator nie wypełnia toastu.

-Jak to się mogło nie udać!

-Sam się zastanawiam, upiłem go z kłódką sobie poradziłem, co prawda miałem z nią trochę kłopotu, ale dałem radę!

-Dałeś radę, na pewno ten statyw był u niego?

-Jak Boga kocham!

-To już nie ważne, będę musiał znosić syna tego kanalii starego Lemana!

-A z Romanem nic się nie da załatwić?

-Skreślony z listy studentów, proszę jak człowiek panie Leman wziąłem panu chłopaka na praktykę, weź pan na góra rok Romana do swojej redakcji, poduczy się zdobędzie szlify, i ty wiesz co on mi odpowiedział, że ludowa ojczyzna ma już dość niedouczonych dziennikarzy!

-To skurwysyn, a Roman to egzaminy zawalił?

- Tak myślałem na początku, zamieszany jest też w kradzież Łady i to jakby było mało Łada była własnością prokuratora z Warszawy.

-Gruba sprawa, ale auto całe?

-Właśnie o to chodzi, że nie, muszę użyć kontaktów żeby go z tego wyciągnąć i właśnie był u mnie  chorąży Adamek z bezpieczeństwa, trzeba sfotografować jutro pielgrzymkę parę osób ich mocno interesuje, także fotografuj uważnie i niech ci nikt nie umknie, S.B. bardzo to potrzebne i nie trudno się domyśleć po co.

-Grunt że dobrze płacą!

-W zasadzie tak, tylko nie pij przed robotą!

-Nie, nie, zależy mi bardzo, znowu coś podłapałem i na ubezpieczalnie się nie wyleczę.

-Dziwki i wóda, wóda i dziwki, chociaż ja sam chciałem wykreować złodzieja a tymczasem mój syn…- Zator nalewa do połowy pustej szklanki wódkę i wypija ją jednym haustem.

KONIEC                                                                                                          

Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial