Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Powroty

 

ANNA SURÓWKA

 

 

POWROTY

 

 

Teresa wstała i poczuła lekkie mrowienie w stopach. Zdecydowanie za długo siedziała w jednej pozycji. Krzesła w szkołach nigdy nie były wygodne, nie ważne czy jest się uczniem czy rodzicem - pomyślała. Minęło już 30 minut, a ona wciąż czekała aż zostanie wezwana do gabinetu dyrektora. Zaczynała się powoli niecierpliwić, chodziła tam i z powrotem, wymyślając nowe przezwiska dla niepunktualnego dyrektora. Wtem, w korytarzu pojawiła się sekretarka - typowa „szkolna sekretarka” - około 50 lat, okulary, gęsta trwała i pogardliwy wzrok. Zmierzyła Teresą wzrokiem od góry do dołu, przystanęła naprzeciwko niej i burknęła:

 

- A ty co tu robisz? Czemu nie jesteś na zajęciach? - skrzyżowała ramiona i czekała na tłumaczenie nastolatki, jaką w jej oczach była Teresa. Ta lekko zmieszana pytaniem i zdumiona arogancką postawą próbowała wydusić z siebie jakąś odpowiedź ale potrafiła jedynie wydawać pojedyncze dźwięki pozbawione sensu. Dawno nie czuła się jak zrugane dziecko. Zgłupiała. Wtedy właśnie, w końcu korytarza pojawił się ten, na którego trzeba było czekać ponad pół godziny. Przyprószony siwizną, lekko pomarszczony, pulchny, niewysoki, z zapiętą na pierwszy guzik marynarką powitał dwie panie szerokim uśmiechem. Sekretarka speszona, szybko poprawiła swój zielony, zapinany na guziki sweterek, buraczkową spódnice i rzecz jasna fryzurę, po czym uśmiechając się zalotnie zaczęła:

- O! Pan Dyrektor, właśnie tłumaczyłam tej...

- Pani Iskryk! Przepraszam, że musiała Pani tyle czekać. Miałem bardzo ważną konferencje - zwrócił się do Teresy, gestami zapraszając ją do środka gabinetu.

Mina sekretarki była dla Teresy warta więcej niż tysiąc słów. Uczennica migająca się od zajęć okazała się być Panią Iskryk, na którą w dodatku czekał dyrektor.

- Pani Zosiu poproszę 2 kawy - dodał do sekretarki i zamknął drzwi za Teresą, czującą satysfakcje z konsternacji sekretarki, która właśnie miała zrobić jej kawę.

Teresa faktycznie wyglądała bardzo młodo, była już po 30-stce, ale jej figura i twarz wręcz krzyczały: 18!

Weszli do gabinetu, usiedli przy okrągłym stole i zaczęli rozmawiać.

- Proszę powiedzieć co się stało? Maciek znów coś wywinął?

- Pani Iskryk, nie będę ukrywać sprawa jest poważna. Nie mogę wciąż przymykać oczu na to co robi Pani syn.

- Wiem, że Maciek potrafi być uparty, ale to dobry chłopak. Wrażliwy i mądry..

- Proszę mi wierzyć, zdaję sobie z tego sprawę, w innym przypadku zamiast tej rozmowy, byłoby wypisywanie dokumentów związanych z wyrzuceniem dyscyplinarnym.

- Jest naprawdę aż tak źle?

 

Dyrektor wziął wdech i ze strapioną miną zaczął:

- Na chwilę obecną mamy wszelkie prawne podstawy żeby skreślić Maćka z listy uczniów naszej szkoły. Swoim zachowaniem złamał wiele punktów naszego regulaminu. Tylko w tym miesiącu opuścił zajęcia 14 razy. Nawet kiedy się zjawia, jest jakby nie obecny. Nauczyciele skarżą się, że przeszkadza na lekcjach, nie odrabia prac domowych a oceny lecą w dół. Doszły mnie słuchy że rozmawiała już Pani z wychowawcą klasy Maćka, Panem Makowskim poruszając ten sam problem, ale nic się nie zmieniło.

- Tak, to było miesiąc temu, pamiętam. Maciek obiecywał, że już nie będzie sprawiał problemów...

- Rozumiem, że samotne wychowywanie dziecka może być trudne, ale mam nadzieję, że tym razem uda się Pani dotrzeć do syna. Jeśli dalej sytuacje jak te będą miały miejsce... Sama Pani rozumie, nie mam wyjścia, Maciek zostanie wyrzucony.

- Mój Boże, proszę dać mu jeszcze jedną szanse... Na pewno to z nim wyjaśnię, on ma dopiero 16 lat, to trudny wiek i nastolatki różnie go przechodzą...

- I od tego jesteśmy my - kadra nauczycieli i rodzice - aby im tą drogę wskazać i ułatwić.

- Oczywiście rozumiem. Dziękuję, że Pan mi o tym wszystkim powiedział, na pewno to wyjaśnię z synem. Takie sytuacje się już więcej nie powtórzą. Ma Pan moje słowo.

Drzwi gabinetu znów się otwierają i Teresa opuszcza dyrektora. Na korytarzu czeka Maciek siedzi na krześle z plecakiem na kolanach i wzrokiem wbitym w podłogę. „No to się zacznie” - pomyślał rzucając badawcze spojrzenie na Teresę. Opuścili budynek szkoły, a następnie wsiedli do samochodu w zupełnym milczeniu. Cisze przerwała Teresa:

- 14 dni.

- Co?

- 14 dni w tym miesiącu, a ile było w innych? - mówiła prowadząc samochód i patrząc przed siebie.

- To nie tak...

- A jak? Wytłumacz mi co się z tobą dzieje? Wiem, że nie jesteś taki. Wiem, że jesteś rozsądnym młodym mężczyzną, ale w takich momentach mam wrażenie, że nie znam w ogóle swojego syna...

- A ja nie... – „Znam swojej matki” - Dopowiedział w myślach Maciek. Wziął głęboki wdech i kontynuował - ...ja nie będę ci niczego tłumaczyć, już przecież wszystko wiesz.

- Nie wiem właśnie, nie wiem! Wyprowadzasz mnie z równowagi! Wiesz jak ja ciężko pracuje żebyś miał wszystko czego ci potrzeba, a ty co z tym robisz? Marnujesz swoje życie i moje poświęcenie. Nawet nie potrafisz mi wytłumaczyć dlaczego.. Maciek! Cholera jasna, mówię do ciebie!..

Ale Maciek już nie słuchał. Założył na uszy swoje słuchawki, których nie było widać spod kaptura i zwiększał głośność muzyki gdy tylko jakiś pojedynczy dźwięk z monologu Teresy docierał do jego uszu.

 

W głowie kołatały mu ostatnie słowa Teresy jakie usłyszał „...nie poznaje swojego syna..." Nie rozumiał po co jego matka kłamie. Jego matka? Teresa. Teresa Iskryk. Po co Teresa Iskryk kłamie o byciu jego matką? Może gdyby była jego prawdziwą matką nie miała by problemu z rozpoznaniem w nim swojego syna. Jaki sens jest się zmieniać? Skoro jest zły i marnuje cudze życie, najwyraźniej taki jest - trudno. Może po prostu obca osoba nie zaakceptuje go w pełni, tak jak prawdziwy rodzic by to zrobił. Zresztą co ja mogę wiedzieć o prawdziwym rodzicu? Co to w ogóle znaczy? - pytał się w myślach. Nie ważne. Teraz to nie ważne. Wystarczy wytrzymać jeszcze tylko trochę...

 

Teresa znów obudziła się w środku nocy zlana potem. Usiadła na łóżku, przetarła czoło, ubrała kapcie i poszła w kierunku kuchni. Po drodze zajrzała do pokoju Maćka, chciała sprawdzić czy wszystko w porządku. Spał jak niemowlę, spokojnie. Uśmiechnęła się do siebie delikatnie i ruszyła po wodę w kierunku zlewu. Popatrzyła na zegar była 2:30. Mimo upływu lat, Teresa była wciąż nękana zmorami z przeszłości. Bardzo często miała koszmary, w których powracało to o czym tak bardzo chciała zapomnieć. Nie mogła sobie poradzić ze swoja własną historia, ale nie mogła dać tego po sobie poznać, musiała być silna dla Maćka. Był wszystkim co się dla niej liczyło. Nie mogła go zawieźć. Pracowała na dwie zmiany: jako kelnerka w barze u Tody'ego i w salonie masażu Treczan. Z zawodu była cukierniczką, ale zrobiła parę kursów i szkoleń, i całkiem dobrze radzi sobie w roli masażystki, czasami jednak to nie wystarcza i musi dorabiać u Tody'ego. Wracając do sypialni zatrzymała się w progu drzwi Maćka raz jeszcze i rozmyślała. Może za mało czasu mu poświęcam, ostatnio tyle się dzieje, zaraz święta a ja ciągle w pracy. Nawet nie zauważyłam ze się tak opuścił w nauce... Myślała przez chwile nad sytuacją i zmartwiona poszła do pokoju. Położyła się na łóżku i próbowała zasnąć. Wiercąc się z boku na bok nawet nie była pewna czy zasnęła gdy budzik zaczął dzwonić wskazując godzinę 6.

 

Łazienka, śniadanie, lista zakupów i była prawie gotowa do wyjścia do pracy. Przed wyjściem zajrzała jednak do pokoju chłopca, sprawdzić czy szykuje się już do szkoły. Gdy szła w stronę jego pokoju, niespodziewanie minęła się z nim w korytarzu. Nawet na nią nie spojrzał, nie podniósł wzroku z podłogi, nie odezwał się słowem. Zniknął za drzwiami łazienki. Co się z tym chłopakiem dzieje... - pomyślała.

 

- Może chociaż 'dzień dobry' pasowało by powiedzieć do matki? Albo chociaż na nią popatrzyć? - Krzyknęła do syna przez zamknięte drzwi łazienki. Maciek wyszedł po chwili, stanął w progu łazienki i patrząc na nią bez emocji powiedział:

- Dzień dobry. - Po czym wrócił do swojego pokoju. Teresa nie chciała się poddać więc ruszyła za nim.

- Wybierasz się dziś do szkoły? - Spytała krzyżując ramiona, stojąc w wejściu do nie dużego pokoju Maćka.

- Nie mamy pierwszych dwóch lekcji, mam na 11.00. Jak mi nie wierzysz to zadzwoń do Dyrektora.

Teresa głośno westchnęła i ze zmartwioną miną podeszła do łóżka, na którym siedział Maciek. Usiadła obok niego i próbowała nawiązać z nim kontakt wzrokowy.

- Nie muszę nigdzie dzwonić, wierzę ci. Pytam czy pójdziesz dziś do szkoły, nie na którą zaczynają się lekcje.

- Pójdę.

- Spójrz na mnie.

- O co ci chodzi? Mówię że idę, jak chcesz mogę iść nawet teraz, proszę bardzo!

Nim Teresa zdążyła cokolwiek powiedzieć albo zrobić chłopak chwycił plecak w jedna rękę, w drugą czarna bluzę z kapturem leżącą na biurku i wybiegł z pokoju na korytarz gdzie zaczął szybko ubierać buty.

- Maciek co się z tobą dzieje? Który to już raz się tak zachowujesz? Ucieczka to nie rozwiązanie. Powiedz mi co się dzieje. Ukrywanie czegoś ci nie pomoże. Dziecko słuchasz mnie?!

 

Do tej pory zajęty zakładaniem butów Maciek wymierzył wściekły wzrok w Teresę. Wyglądał jakby Teresa go właśnie śmiertelnie obraziła. Wziął wdech i następne co zobaczyła to zamykane za chłopakiem drzwi. Nie mogła zrozumieć co się przed chwila stało. Analizowała swoje zachowanie, jego zachowanie ale nic to nie dawało. Nie była w stanie sama sobie z tym poradzić. Nie potrafiła dotrzeć do własnego dziecka, nie wiedziała jak ma z nim rozmawiać, ani gdzie robi błąd. Czuła się bezsilna. Potrzebowała pomocy.

Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial