Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Filozofia Spoza Szyby 27

AGNESTO

 

 

FILOZOFIA SPOZA SZYBY 27

 

Wierzyła w siebie.
Od niedawna dopiero zaczęła.
Nauczyła się tego.
Leki pomagają. Pilnuj ich i siebie i życia i tego, co się wokół dzieje.

 

Jedno z czym nie potrafiła sobie poradzić, to zbyt długie przebywanie w domu w samotności. Nie, żeby chciała go z powrotem - nic z tych domysłów. Ale czasem mieszkanie zbyt dobitnie przypominało jej o nim i o tym, co było, a co uznała za przeszłość. Jego napastowania i niszczenie jej, jego terror i presja, to ją uszkodziło. Nie chciała żyć w chmurze tego koszmaru, dlatego stwierdziła, że aby poradzić sobie z tym, co wokoło, musi wychodzić z domu. Nawet kilka razy dziennie, nawet na krótko, ale musi stąd wyjść, by potem wrócić i chcieć tu być. Musiała, prócz swego umysłu, oswoić i otoczenie. Wszystko bowiem wymagało pracy i ponownego budowania.

 

Nikt jej nie znał. Ona też nikogo nie znała. Mieszkała na tym osiedlu od lat, ale nie patrzyła dotąd nawet na twarze mijanych ludzi. Nie wiedziała, gdzie kto mieszka, i czy choćby wcześniej już tego kogoś spotkała. Jej życie było przemykaniem i przepraszaniem. Wiecznym obarczaniem się o wszystko. On sprawiał, że strach i lęk zbiły się w kłąb i blokowały ją całą.
Czasem nawet przepraszała, że żyje.
Że egzystuje.

 

Nikt jej nie znał. Nikt nic o niej nie wiedział.
Była szara.

 

Kilka razy dziennie wychodziła z domu i szła po drobnostki. Musiała mieć jakiś cel, bo bez tego nie umiała. Chodzić bez celu? Ona, zadaniowiec, miałaby iść ot tak, dla samego zdrowia, dla samej tylko przechadzki? Musiała mieć coś, po co szła. Dlatego wychodziła na zakupy. Za każdym razem kupowała jedną lub dwie rzeczy, by mieć pretekst na resztę dnia do kolejnych wyjść. Herbata, przyprawy w niewielkim opakowaniu. Innym razem kilka plastrów sera, mała bułka, pięć ciastek. Zapałki. Świeczka. Jeden żywy kwiat z kwiaciarni Wszystko można było kupić, pojedynczo. I można było chodzić po te rzeczy w różne miejsca i wychodzić z domu, który czasem straszył i mierził. Przez niego. Jego już nie ma i nie wróci, ale mieszkanie, mimo zmian, jakie w nim wprowadziła, nadal było nieoswojonym terytorium. I nie będzie, miała tego świadomość. Wiele rzeczy wyrzuciła, jego wszystkie. Wiele pozmieniała, czy to na ścianach, czy to w ułożeniu rzeczy na półkach i wewnątrz szafek. Przemalowała ściany wszystkich pokoi. Sama. Nie zatrudniła nikogo do prac, bo nie dość, że bała się ludzi, nie ufała im, to chciała by ta praca, ten jej trud był wyznacznikiem nowych lat dla niej. Chciała czuć, że oto nastaje inny czas. Że już wszystko będzie inne. I ona też.

 

Już była inna.
Już postawiła pierwszy krok na nowej drodze.
I czuła, że świat nie jest taki zły, jak zawsze myślała. Że ludzie nie są obłudni i fałszywi. Że nie każdy jest taki, jak on.
Nie każdy... Nie każdy...

 

Mieszkanie wyglądało ładnie, zupełnie inaczej, bardziej kobieco i ciepło, lecz był w nim demon. Mały, straszący, ziejący chłodem, który wypędzał ją z domu. Ciągle tkwił gdzieś w nieokreślonym miejscu i przypomniał o sobie. Umiała z nim żyć, oswoiła go jakoś, pogodziła się z jego obecnością, niemniej jednak musiała w ciągu dnia pooddychać powietrzem przez niego nieskażonym.
Ubierała się, brała klucze do ręki i przekręcając zamek w drzwiach wyjściowych myślała, po co wyszła. Bo musiał być cel.
Jej życie też musiało mieć. Musiało dokądś zmierzać...

Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial