Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Filozofia Spoza Szyby 7

AGNESTO

 

 

FILOZOFIA SPOZA SZYBY 7

 

 

Mieliśmy te same punkty odniesienia, te same punkty styczności. Byliśmy planetą pośród chaosu i mnogości innych wokół. Rozumieliśmy się bez słów. Wystarczał drobny gest, spojrzenie, jakiś niewytłumaczalny i nieuchwytny dla innych instynkt momentu. Siedzieliśmy koło siebie w ciszy i nie nudziliśmy się sobą.

 

Niczego nam nie brakowało.
Sobą wypełnialiśmy każdą przestrzeń nas.
Byliśmy syci sobą nawzajem.

 

W tym niewielkim mieszkanku byliśmy najszczęśliwszą parą na świecie. Ale przeszłości już nie ma.
Jego nie ma...

 

Została sama z tą swoją marną połową punktu odniesienia, który odbijał, a raczej skupiał teraz tylko ją. Punktu, który był jak księżyc rażący nocą na czarnym niebie. Ona widziała część, której ktoś inny nie widział. Jej połówka wspólnego odnośnika była dostępna dla niej, on swoją zabrał ze sobą. I to, właśnie to, uważała za wielce niesprawiedliwe. Jego odejście pozbawiło jej tak wiele. Tak wiele miejsc zostało pustych. Jej wnętrze też, bo żyła nim. Tyle lat. Tyle lat.
Tak, przyznawała się do tego sama przed sobą, ma w genach wewnętrzną samotność. Po rodzicach. I choć nic nie chciała mieć z nimi wspólnego, a tym bardziej genealogicznych powiązań, tak te, właśnie te geny zapuściły w niej korzenie. Geny przekazane przez inne pokolenie. Jedyne, co jej dobrego dali.

 

Teraz została z tą swoją samotnością.

 

Bez niego.
Gdyby wiedzieli... gdyby mogli się przygotować... gdyby ONA mogła się przygotować...

 

Gdyby dostali szansę na zestarzenie się razem...

 

Gdybanie zapychało jej myśli. Czasem też serce, co nie było dobre i o czym wiedziała. Dlatego siadywała, jak dawniej z nim i wierzyła, że życie nie kończy się tu i teraz. Że jej ukochany czeka na nią w innym miejscu z granatowym fotelem koło lampy. Bo w śmierci musi być jakiś głębszy sens, jakiś wyższy cel. Wierzyła, że życie trwa nadal. Gdzieś. Gdzieś... nie tu. To tu, to przedsmak czegoś lepszego.
Gdy została sama, dała sobie czas na płacz, na smutek, na depresję tak typową po traumie utraty. Ale po tym czasie zaczęła od nowa. Zaczęła układać w sobie nowy obrazek nowej układanki.

 

Muszę żyć dla niego i dla siebie, mówiła szeptem każdego dnia. Na głos. Jakby chciała się utwierdzić w tym, co postanowiła. Dopuściłam do siebie stratę. I nadal cię kocham. Siebie też.
Kocham siebie dla ciebie...

 

W sobie też prowadziła monologi. Do niego. Monologi, które były pomocne dla obojga, jak sobie to skrzętnie tłumaczyła. Monologi, które stały się dla niej drogą do zdrowia psychicznego. Monologi pełne słów i myśli, a wszystko oscylowało wokół tego co tu i teraz. Co dziś.
Nie bała się rzeczy, które po nim zostały. Nic nie wyrzuciła, niczego nie dała. W łazience była jego golarka, był kubek ze szczoteczką do zębów, na półce stał jego szampon. Zielony. Pokrzywowy. Od lat ten sam. Szampon w szklanej butelce zakręcanej dużą plastikową nakrętką.
Szampon pokrzywowy...
Wszystko czeka na niego. Ona czeka.

 

Po powrocie z pogrzebu przez trzy dni nie umiała patrzeć na mieszkanie, które czekało na jego powrót. Ona też i to bardzo. Miał przecież wejść, jak co dzień po pierwszej. Miał przekręcić kluczem w zamku i jeszcze w progu zawołać ją, by mieć pewność, że jest. Że są już razem. Że od jego przyjścia czas będzie mijał wspólnie.

 

Tęsknie za tobą. Tak bardzo tęsknię...

Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial