Ułatwienia dostępu

Przejdź do głównej treści

Żywy Beton


Autor: Michał Głowacz

Michał Lipka

Żywy beton. I od razu skojarzenie z „Concrete” Paula Chaadwicka, serią komiksową debiutującą w 1986 roku, acz po polsku nigdy niewydaną, co nie znaczy, że nieznaną. Z tym, że tam mamy bohatera, który staje się swoistym golemem – ludzki mózg przeszczepiony zostaje przez kosmitów do ciała stworzonego z substancji przypominającej beton właśnie, a tu w inne klimaty idzie to wszystko, ale skojarzenie zostało. Bywa. Trochę innych skojarzeń też się pojawiło, inaczej się nie da, bo rzecz w zasadzie złożona jest z różnych gatunkowych elementów nam już znanych, ale nie zmienia to faktu, że debiutancką powieść Głowacza czyta się całkiem dobrze, a rzecz pozostawia po sobie pozytywne wrażenie.

Akcja powieści zabiera nas do świata, w którym to, co zaawansowane, toczy nieustanną walkę z tym, co naturalne. W mieście przyszłości, gdzie ochronę dla jego mieszkańców stanowi tytułowy żywy beton, Lulu, detektywka, musi poradzić sobie z nowym zleceniem w postaci odnalezienia zaginionej osoby. Niby standard, niby typowa rzecz, ale nie do końca, bo to jedna z takich spraw, że wszystko się gmatwa, plącze i okazuje się czymś zupełnie innym, niż się wydawało. I jak sobie z tym wszystkim poradzić? Jak się w tym odnaleźć?

To nie jest moje pierwsze spotkanie z prozą Głowacza. Czytałem kiedyś jego „Bajki postnuklearnej pustyni” i, jak na możliwości wydawnictwa Alternatywnego, była to całkiem przyjemna rzecz, ale jednocześnie nie był to zbiór, który zrobiłby na mnie jakieś szczególne wrażenie. Przeczytałem, szybko poszło i szybko wypadło z pamięci. Próbuję sobie coś przypomnieć, skojarzyć, nic, biała plama. Ale „Żywy beton”, debiutancka powieść, ale też i w zasadzie profesjonalny debiut autora, pozostawił po sobie całkiem przyjemne wrażenie. Ja wiem, że to książka złożona ze schematów, bo bohaterka, jakby podpatrzona u Ziemiańskiego (acz do Achai czy Toy to jednak jej daleko), ze światem też trochę, jak u Ziemiańskiego, a trochę, jakby podpatrzonego czy tu w klasyce SF, czy w mangach nawet (jakoś tak mi czasem w tym pobrzmiewało coś z Niheiego, ale Nihei w swojej twórczości i kreacji świata poszedł o wiele dalej, pokazując nam przyszłość, w której z natury nie tyle nic nie zostało, ile to technika stała się nową naturą, podczas gdy u Głowacza wciąż trwa jeszcze walka). I tak to leci sobie do przodu.

Ale leci całkiem na poziomie. Okej, przy redakcji tekstu wyciąłbym autorowi pewne powtórzenia, a i fabularnie bardziej ograniczyłbym czystą akcję, na rzecz pewnych ambicji, pogłębienia postaci – szczególnie głównej bohaterki, która aż się o to prosiła – i tym podobnych, ale „Żywy beton” czyta się szybko, lekko i całkiem przyjemnie. Efektu wow, jakichś autentycznych zachwytów nie ma, widać tu pewne potknięcia debiutanta, zwroty akcji nieszczególnie zaskakują, a tempo czasem spada bez uzasadnienia, ale jednocześnie to po prostu niezła, rzetelna stricte rozrywkowarobota. Prosta, niewymagająca powieść dla tych, którzy chcą silnej bohaterki, nieźle skrojonej rzeczywistości i solidnej dawki konkretnej akcji. Trochę SF, trochę przygodówka, trochę sensacja, trochę tego, trochę tamtego. Nie ma tu mocnych akcentów, jak u Ziemiańskiego, nie ma takiej ostrej erotyki i brutalności. Ale jest całkiem sympatyczna robota gościa, z którego coś nam na literackim rynku może wyrosnąć.

Jako, że akurat mam fazę na Ziemiańskiego i odświeżam sobie „Achaję” (a i chętnie sięgam po podobne klimaty), „Żywy beton” trafił do mnie w dobry czas. Bawiłem się nieźle, nie żałuję poświęconego książce czasu i godzin spędzonych w towarzystwie tych postaci. A i doceniam też samo wydanie, bo znakomita okładka i świetne ilustracje w środku (Zaręba nie zawodzi!) tylko podnosiły jakość całości. Jeśli więc takie klimaty są dla Was, śmiało możecie sięgnąć. A i pewnie doczekamy się ciągu dalszego, bo autor tak skroił swój świat, że aż prosi się o dalsze i lepsze jeszcze jego wykorzystanie.

 

 

 


Informacje:

  • Autor:
    Michał Głowacz
  • Gatunek:
    Literatura Piękna, Powieść, Fantastyka
  • Tytuł Oryginału:
  • Język Oryginału:
    Polski
  • Przekład:
  • Liczba Stron:
    421
  • Rok Wydania:
    2024
  • Wymiary:
    120x195 mm
  • ISBN:
    9788367949675
  • Wydawca:
    Fabryka Słów
  • Oprawa:
    Broszurowa
  • Miejsce Wydania:
    Ożarów Mazowiecki
  • Ocena:
    4/6