• Autor: Irena Łucyk
  • Gatunek: Wspomnienia, Dzienniki, Historia
  • Liczba Stron: 96
  • Rok Wydania: 2023
  • ISBN: 9788367370301
  • Wydawca: Gajus Agencja Wydawnicza
  • Oprawa: Miękka
  • Ocena:

    6/6

    6/6

    4/6

    6/6

    5/6

Magdalena Szczepańska

  Cienka książeczka ze wspomnieniami młodej dziewczyny, której najlepsze lata przypadły na czasy wojny. Dla mnie byt cienka, bo czuję niedosyt. Uwielbiam czytać opowieści zwyczajnych ludzi na temat trudnych czasów przedwojnia i samej wojny. Podziwiam siłę i nadzieję, z jaką pokonywali przeciwności losu. Czytam z nadzieją, że te czasy nigdy nie wrócą. Mam świadomość, że dzisiejszych ludzi nie stać by było na taki heroizm i odwagę…

 

Poznajemy Irenę jako nastolatkę uczęszczającą do gimnazjum i mieszkającą z matką. Do niedawna wiodło im się na tyle dobrze, bo stołowały nie poza domem. Niestety odkąd nastały trudniejsze czasy, matka gotuje w domu, dodatkowo na obiady odpłatnie przychodzi sąsiad – wdowiec Paweł. Irena nie jest zadowolona z codziennej obecności sąsiada, nie przepada za nim, wydaje się jej stary i „wujkowaty”. Jednak stopniowo się do niego przekonuje. Spędzają czas na spacerach, rozmowach, wizytach w kinie lub cukierni. Paweł staje się dla Ireny ojcem i bratem w jednej osobie. W końcu zaczyna się rodzić między nimi uczucie, ale dziewczyna nie pisze o nich. Wspomina tylko, że już jej się nie wydaje taki stary i gruby. To chyba mentalność ludzi w tamtych czasach. Nie rozmawiano o uczuciach. Mało było romantyzmu w gestach i słowach, a już osobom trzecim w ogóle nie opowiadano o emocjach.

 

Miał być piękny uroczysty ślub. Niestety 1 września 1939 roku marzenia legły w gruzach. Młodzi wzięli cichy, szybki ślub wśród zamieszania i strachu, z obrączkami z tombaku, bez gości, w ciemnej świątyni, a Irena w zwykłej garsonce zamiast wymarzonej sukni. Sytuacja w Polsce tak im zrewidowała marzenia i plany. Na dodatek starsza pani modląca się akurat w kościele zaśpiewała „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie”. Nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać…

 

Już 9 września zaczęła się w Białymstoku ewakuacja. Irena z matką również uciekają w nieznane. Wokół świsty i wybuchy bomb. Kobietom cały czas towarzyszy strach i niepewność przeżycia następnych chwil. Czasem spotykają się z pomocą i okazaniem serca przez napotkanych na swej drodze ludzi. Dostają kwaterę, czyste pościele, ciepły posiłek, możliwość kąpieli. A czasem są skazane na ścisk, głód, brud, smród i wszy. Często to ludzie niemieckiego pochodzenia pomagają bardziej niż rodowici Polacy.

 

Brak żywności, zamknięte sklepy, rekwirowanie mieszkań, masowe zwolnienia, aresztowania, wywozy na Sybir – to nowa codzienność Polaków. Jak w tym wszystkim prowadzić chociaż namiastkę życia? Jakoś się udaje, raz lepiej raz gorzej, ale każdy radzi sobie jak może. Irena cieszy się z ciąży. Zawsze marzyła o kilkorgu dzieciach. Jednak macierzyństwo również wiąże się ze zmartwieniami i stresem nawet w normalnej sytuacji, a co dopiero gdy każda następna chwila jest niepewna. Nasi bohaterowie uciekają wiele razy, przenoszą się w różne miejscowości, byle uniknąć niebezpieczeństwa śmierci lub wywiezienia na obczyznę.

 

Po przegranej Rosjan, władzę przejmują Niemcy. Gestapo, SS, policja, żandarmeria, egzekucje, krwawe przesłuchania, obławy, tortury i eksterminacja Żydów – straszna codzienność. Mimo to każdy kto może i w jakim może stopniu, włącza się w walkę podziemną. Irena poza zajmowaniem się dwójką już dzieci i tajnym prywatnym nauczaniem, odbiera również podziemną prasę, a później jeszcze szyje materiały opatrunkowe dla ludzi podziemia.

 

Jestem pod wrażeniem siły ludzi, którym przyszło żyć w okresie wojny. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak było im ciężko. To była walka o każdy dzień. Ciągle groziło im niebezpieczeństwo, sąsiedzi mogli się okazać zarówno przyjaciółmi, jak i wrogimi donosicielami. W tułaczce nigdy nie było się pewnym, kogo spotka się na swojej drodze, jak się zostanie potraktowanym. Stres, niepewność, bieda, głód, ukrywanie się przed artylerią, unikanie wywozów i egzekucji, bezsenność, strach o bliskich, lęk o przyszłość dzieci… Straszne to było życie. A jednak ludzie nie poddawali się, żyli, rodziły się dzieci. Buntowali się i mieli w sobie siłę, by zrobić powstanie.

 

Mam dla nich podziw i szacunek. A przede wszystkim dziękuję, że mogę żyć dzięki nim w wolnej Polsce.

 

Na końcu opowieści Irena wychodzi jako pierwsza z piwnicy, w której chowała się razem z innymi Polakami podczas strzelaniny. Wstępuje w nią odwaga i mówi, że lepiej zginąć w blasku słońca niż w stęchliźnie i ścisku w piwnicy. Zachwyca się pięknym zachodem słońca. To oznaka nadziei. Niegasnącej nadziei na lepsze jutro, na koniec udręki. To chyba ta nadzieja trzymała ludzi przy życiu. Dlatego stawiali opór i nie dawali się zabić. Nadzieja była ich siłą.

 

Polecam „Wspomnienia…” każdemu czytelnikowi. Nie jest to książka historyczna napisana sztywnym językiem. To ciekawa osobista opowieść zwyczajnej dziewczyny o przeciwnościach, z jakimi przyszło jej żyć. To wspomnienia człowieka takiego jak każdy z nas, którego marzenia zniweczyła wojna i wrogie państwa uzurpujące sobie prawo do ziemi i życia Polaków. Książka jest świadectwem siły i nadziei oraz miłości do swojej rodziny i ojczyzny. Wytrwałość wojennych ludzi zawsze będzie budziła we mnie szacunek, podziw i wdzięczność.