W Cieniu Krzewów Pomarańczy
Ola1977
Jesteśmy narodem mocno doświadczonym. Powstania, wojny, zabory, a z nimi nieodłącznie związana emigracja. Polacy opuszczali kraj, bo albo uciekali przed represjami, albo chcieli na odległość pomagać Polsce, albo zwyczajnie szukali miejsca, które będzie dla nich lepsze pod względem chociażby ekonomicznym. Wiele jest tekstów kultury, które ukazują losy emigrantów, są to utwory lepsze i gorsze. Książka Ryszarda Bugaja plasuje się gdzieś pomiędzy.
Autor opisuje swój pobyt w Stanach Zjednoczonych, tym „bajkowym kraju”, w latach 1987-1994. Uciekł z rzeczywistości PRL-u najpierw do Niemiec, a później, wraz z ciężarną żoną i małą córeczką, trafił na Florydę. Książka to drobiazgowy, czasem aż za bardzo drobiazgowy, opis wyprawy, pobytu i wreszcie pożegnania z amerykańską ziemią.
Wielu przed Bugajem i wielu po nim śniło amerykański sen o dobrobycie, dolarach, wolności i szczęściu. Cóż, rzeczywistość rzadko wyglądała tak jak ze snu.
Dobytek spakowany w kartony i podróż tak naprawdę w nieznane. Floryda wita mrokiem i miasteczkiem o dość specyficznej nazwie – Saint Petersburg, w skrócie St. Pete. Pierwsze noce w obskurnym motelu, z którego zadowolona jest jedynie córeczka, bo dla dziecka to przygoda, a nie niewygody czy niepewna przyszłość. Trudności z wymianą marek, bo tu nikt takich pieniędzy nie widział, na ścianach robale wielkości trudnej nawet do uwierzenia. Dodatkowo troski różne, bo ciąża bardzo zaawansowana, nieznajomość języka i brak pracy. Ale wszędzie są rodacy i oni trochę pomagają. Byłam pod wrażeniem fragmentów, w których Bugaj opisuje naukę języka. Dla obcokrajowców organizuje się kursy, które ekspresowo pomagają w nadrobieniu braków, a nauczyciele korzystają na przykład ze znanych piosenek, by łatwiej było przyswoić słówka. Autor wspomina chociażby utwór „Hello” Lionela Richie.
Dla Polaków na każdym kroku coś nowego. Szkoła dla pięciolatków, huczne obchody Święta Niepodległości, lodówka na kłódkę, żeby sąsiedzi się nie częstowali za darmo, formularze w Urzędzie Pracy z pytaniem o to, ile miesięcy ma rok… Święta daleko od domu, Boże Narodzenie w upale, Wielkanoc bez tradycyjnej święconki. W dodatku ciągła świadomość, że żyje się na utrzymaniu amerykańskich podatników, więc duma zmusza do pracy w zawodach znacznie poniżej swoich możliwości i swojego wykształcenia. Bugajowi w pewnym momencie nawet się udało – inżynier geodeta pracował tam, gdzie jego umiejętności się przydały.
Rodzina Bugajów spotyka innych emigrantów, nie tylko z Polski, ale tych też. Łączy ich tęsknota, ale i to specyficzne zaciskanie zębów, ta determinacja, by przetrwać, zarobić i wrócić kiedyś z podniesioną głową do rodzinnego kraju. Podczas lektury przypomniał mi się film Janusza Zaorskiego „Szczęśliwego Nowego Jorku”, w którym bohaterowie grani między innymi przez Katarzynę Figurę, Bogusława Lindę czy Cezarego Pazurę, emigranci, pazurami trzymają się amerykańskiej ziemi i znoszą wiele upokorzeń. Jeden robi lewe interesy, inny pracuje przy azbeście, bo wprawdzie rujnuje zdrowie, ale przynosi spory zarobek, a dziewczyna sprzątająca domy bogaczy kręci film z sobą jako gospodynią rezydencji i chwali się rodakom tym, jak jej się świetnie powodzi w USA. Tak przerysowanej rzeczywistości u Bugaja nie ma, ale znajduję w książce echo rozczarowania, że ten „amerykański sen” niezbyt się sprawdził. Gdy autor wraca do wolnej już Polski, przeżywa kolejne rozczarowanie – gdy oczekiwania znowu nie pokrywają się z tym, co widzi.
W ramach podsumowania – książka była dość ciekawym doświadczeniem czytelniczym, chociaż przydałaby się jej lepsza redakcja i lepsza korekta. Powtórzenia, przegadania, błędy językowe i literówki znacznie obniżają wartość tej pozycji i moją ocenę.
chcę zamieszkać w bibliotece
„W cieniu krzewów pomarańczy: enigmatyczny wolny świat” to druga książka Ryszarda Bugaja. Poprzednia, „Jak zostałem emigrantem: nieznane oblicze PRLu” traktowała o sytuacji politycznej, która postawiła autora przed koniecznością wyjazdu z kraju. Oba tomy utrzymane są w formie pamiętnikowej gawędy rodzinnej, przeplatanej ciekawostkami i towarzyszącymi wydarzeniami – uwaga dla osób, które spodziewają się relacji podróżniczej – nie jest to książka tego typu.
Tym razem Ryszard Bugaj opisuje czas, kiedy wraz z rodziną zamieszkał w Stanach Zjednoczonych – okres ten przypada na przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Narracja prowadzona jest w sposób kronikarski, ale nie bardzo zwięzły, często pojawiają się wtrącenia, anegdoty i wątki poboczne, które z jednej strony wzbogacają historię, a z drugiej niekiedy rozpraszają uwagę czytelnika i odciągają od sedna opowieści. Niemniej jednak, poszczególne sytuacje opisane są niezwykle drobiazgowo, aż niekiedy odnosi się wrażenie, że autor rekonstruował je na podstawie drobiazgowo i skrupulatnie prowadzonego pamiętnika. Niekiedy relacja przybiera moim zdaniem aż zbyt realistyczną formę, czego próbkę dostajemy już na samym początku książki, kiedy to autor ze szczegółami opisuje całą procedurę zabiegu kolana – nie oszczędza nam wzmianek, dzięki którym możemy ze szczegółami dowiedzieć się jaki zapach i kolor miała odciągnięta i sącząca się wydzielina. Nie należę do grona bardzo wrażliwych czytelników, ale szczerze mówiąc, ten fragment doprowadził mnie na skraj nudności i już byłam bliska rzucenia książki w kąt.
Niestety, opowieść napisana jest w niezbyt wprawnym stylu, któremu bliżej raczej do swobodnej wypowiedzi ustnej, niż literatury. Jestem bardzo wyczulona na poprawność, chociaż wiem, że pomyłki i przeoczenia zdarzają się nawet w najlepszych wydaniach, ale tylu rażących błędów językowych w jednej książce dawno nie spotkałam. Roi się tutaj cała kolekcja błędów ortograficznych, gramatycznych, interpunkcyjnych, składniowych, powtórzeń… – aż ciężko skupić się na opowieści. Wszystko jest „dość duże”, „dość szybkie”, „dość bliskie”, „dość…” lub „ponad przeciętne” (pisownia oryginalna). Nie spodziewam się też wysokiej literatury, ale odrobina staranności i szacunku dla oczu osób czytających byłaby mile widziana.
Ponadto sama warstwa treści pozostawia sporo do życzenia. Zdziwiło mnie to, że w czasach, kiedy tyle mówi się o inkluzywności, poprawności i wrażliwości kulturowej, ktoś zdecyduje się wydać tekst tego typu. Robert Bugaj dziwi się, kiedy widzi kobietę prawującej w „typowo męskim zawodzie”; kiedy wspomina czas, gdy jego żona wyjechała do rodziny w Polsce nie waha się przyznać, że „koszmarem” było dla niego to, że nie będzie na niego czekał przygotowany przez nią obiad. Kiedy w opisie przeczytałam o poruszanej przez autora „drugiej stronie medalu” amerykańskiego snu, czyli między innymi o dyskryminacji rasowej i uprzedzeniach, nie sądziłam, że będą one ograniczały się jedynie do niechęci i trudów, jakich doświadczył bohater i jego rodzina, a pokażą wielowarstwowość tego problemu, który przede wszystkim dotyczy kolorowej społeczności Stanów Zjednoczonych. Tymczasem w kilku miejscach otrzymujemy niemal zakrawające o „beztroski” rasizm stereotypy i wdrukowane schematy myślowe.
Wracając do początku – nie jest to książka podróżnicza. Raczej w głównej mierze traktuje o pracy, w niewielkim stopniu również o codziennym życiu rodzinnym, nauce języka, zwyczajach, zakupach. Taki nacisk na sprawy związane z pracą nie podobał mi się i nieco nudził. Często też nie zgadzałam się z bohaterem i jego decyzjami, które w moim odczuciu niejednokrotnie były oportunistyczne i sprzeczne z moją moralnością.
Według mnie bardzo zaskakujące jest też zakończenie – ostatnie strony to bardzo skrótowe, pobieżne porównanie systemów: polskiego i amerykańskiego, zwieńczone przedziwnym apelem o obronę demokracji i uczenie się dobrych praktyk od innych państw. Jest to o tyle zdumiewające, że wcześniej w książce nie pojawiają się analizy ani wzmianki tego typu, a wrażenie, jakie odniosłam w związku z podejściem autora do swojego pobytu w Stanach jest taki, że bynajmniej nie był tym zachwycony.
IDA
Od pucybuta do milionera, amerykański sen, a może świat według Barbie i Kena? Czy tak właśnie można żyć w Stanach Zjednoczonych? Przekonały się o tym już miliony osób, relacjonując później swoją podróż i przygodę na kontynencie północnoamerykańskim. Na pewno słyszeliście rozmaite opowieści, natomiast historia, którą przedstawia nam autor tej książki wydaje się być składową kilku z nich.
Na przełomie lat 89/90-tych XX wieku w czasie wielkich przemian ustrojowych, z Polski wyemigrowało sporo osób. Byli to przedstawiciele rozmaitych zawodów. Autor tej powieści jest geodetą, więc teoretycznie miał przed sobą szerokie i dalekie perspektywy. A jak było w rzeczywistości? Swoją emigrację rozpoczął w Niemczech, lecz docelowym marzeniem były Stany Zjednoczone. Kiedy plan się ziścił i wylądował za Atlantykiem wraz z żoną i kilkuletnią córeczką, aby zamieszkać na słonecznej Florydzie, czegóż chcieć więcej?
Jako ówcześni emigranci polityczni otrzymali w USA pomoc, niemniej była ona kroplą w morzu potrzeb. O tym, jak przywitał ich ten kraj, pisze szczegółowo, przytaczając konkretne przykłady i sytuacje, w których głównymi bohaterami byli zarówno rodowici Amerykanie, jak i mieszkająca tam Polonia. Wiele z nowych okoliczności, mocno zadziwia nowo przybyłego mieszkańca dalekiej Europy. Kiedy po raz pierwszy odwiedza duży supermarket, nie tylko zaskakuje go tablica ogłoszeniowa z licznymi zdjęciami zaginionych dzieci i dorosłych, ale drugi zestaw fotografii. Galeria zdjęć, a nad nimi napis "We don't serve these people", od razu przywołuje w pamięci scenę z komedii Stanisława Barei, kiedy kierownik sklepu grany przez Janusza Gajosa, nakazuje sfotografować twarz pewnego nieposłusznego klienta i umieścić ją na tablicy ściennej. Wprawdzie chodziło tam o innego rodzaju "wykroczenie", ale metody identyczne.
Floryda to miejsce, o którym marzy podobno wielu amerykańskich emerytów. Piękna pogoda przez cały rok, dostatek i spokój mają zapewnić im wspaniałą jesień życia. Czy tak jest? Nasz bohater pracuje przez pewien czas w jednym z domów opieki, więc poznacie też realia życia w takim ośrodku. Przyroda na Florydzie, czyli węże i krokodyle to także jeden z tematów - tak przy okazji. A jak wygląda tam zdobywanie rynku pracy przez młodego, wykształconego człowieka ze wschodniej Europy? Długo by opowiadać, więc najlepiej przeczytać relację od samego zainteresowanego. Dzieje się sporo, a wnioski nasuwają się mimowolnie. Czasy były inne niż obecnie, ale czy ludzie wokół aż tak bardzo się różnią w dzisiejszych czasach? Można by podyskutować na ten temat. Dodam tylko, że w tej historii będą przewijać się rozmaite postacie, począwszy od pracowników fizycznych, mieszkających w polskiej dzielnicy, poprzez głodnych sukcesu ludzi, zdecydowanych na osiedlenie się w USA na stałe z całym zapleczem kredytowym i określoną ścieżką kariery, aż po wiekową, polską milionerkę, która twierdzi, że stawka 6 dolarów na godzinę to całkiem sporo, bo ona sama rozpoczynała od 20 centów.
Dzieje naszego bohatera to temat na książkę, więc powstała i warto ją poznać. Wzbogacają ją liczne przemyślenia autora. Jeden z nich, na przykład o słynnym amerykańskim uśmiechu, który często porównywany jest z ponurą polską cechą narzekania na wszystko. Inną odskocznią jest temat traktowania zwierząt, a dokładniej dostosowywania ich do wymagań ludzi, zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i zachowania. Trwałe usunięcie pazurów u kota to jedno, ale operacja strun głosowych psa, który swoim szczekaniem może drażnić sąsiadów - to drugie.
Poznajcie realia emigracji, wprawdzie sprzed kilku dekad, ale jednak dające pewien obraz amerykańskiego stylu życia, który przecież wciąż podtrzymuje wiele swoich tradycji i przyzwyczajeń. Treść wzbogacają zdjęcia z prywatnego albumu autora, dodając smaczku i przywodząc na myśl sentymentalne wspomnienia świata sprzed niemal pół wieku. Na zakończenie epilog krótki, ale z jakże treściwym przesłaniem - napisany jak najbardziej współcześnie, bo w 2023 roku.
Agnieszka Fox
Książka „W cieniu krzewów pomarańczy – Enigmatyczny Wolny Świat” Ryszarda Bugaja to przejmujące świadectwo życia emigranta, który opuścił Polskę w trudnych czasach PRL-u, poszukując upragnionej wolności oraz lepszych warunków życia za granicą. Autor, z wykształcenia geodeta, przedstawia własne doświadczenia i refleksje związane z ucieczką z Polski lat 80., emigracją do Niemiec, a później podróżą do USA. Książka jest nie tylko autobiograficznym zapisem wydarzeń, ale także głęboką analizą trudności, wyzwań oraz nieoczekiwanych aspektów życia na obczyźnie.
Bugaj podejmuje temat migracji, który może wydawać się dobrze znany, ale czyni to w sposób wyjątkowy, pełen osobistych anegdot i szczerości, które pozwalają czytelnikowi niemal wejść w jego skórę. To, co najbardziej rzuca się w oczy, to autentyczność narracji – autor nie idealizuje swojego życia na emigracji ani nie tworzy iluzji spełnionego „American dream”, do czego początkowo dążył. W rzeczywistości jego opowieść okazuje się bardziej refleksją nad wyobrażeniami i rzeczywistością życia na Zachodzie niż zapisem wymarzonej krainy możliwości. To właśnie ten kontrast sprawia, że książka ma niezwykłą wartość poznawczą i psychologiczną.
Bugaj z odwagą i niezwykłą wrażliwością opisuje realia życia emigracyjnego w Niemczech, gdzie zmuszony był zaczynać życie od nowa, pracując na stanowiskach poniżej swoich kwalifikacji i statusu społecznego. Mimo trudnych warunków nie poddawał się i konsekwentnie dążył do poprawy swojej sytuacji, a ta postawa zasługuje na szczególne uznanie. Nie bez powodu czytelnik może dostrzec u Bugaja silny charakter, szacunek do samego siebie oraz godność, które pozwoliły mu przetrwać najtrudniejsze chwile, nawet kiedy życie na emigracji nie spełniało jego pierwotnych oczekiwań.
Druga część opowieści to próba życia w Stanach Zjednoczonych, kraju, który z perspektywy wielu Polaków tamtych czasów wydawał się utopią, spełnieniem marzeń i miejscem, gdzie wszystko było możliwe. Bugaj podążył za obietnicą amerykańskiego snu, lecz rzeczywistość okazała się daleka od jego wyobrażeń. W książce autor szczegółowo opisuje rozczarowanie i gorycz, jaką przyniosło mu spotkanie z kulturą i rynkiem pracy USA. Czytelnik szybko dostrzega, że ten wymarzony świat, gdzie miały czekać sukces i zadowolenie, to w istocie mit – idealizacja napędzana nadzieją na lepsze życie. Ta analiza jest niezwykle istotna i jednocześnie ponadczasowa, ponieważ pozwala zrozumieć, jak iluzje często stają się katalizatorem decyzji o wyjeździe, lecz po latach przekształcają się w bolesne doświadczenia.
Książkę wzbogacają liczne zdjęcia z prywatnego archiwum autora, co nadaje jej jeszcze bardziej intymny charakter. Fotografie wnoszą autentyczny kontekst i sprawiają, że czytelnik czuje bliskość z opisywaną rzeczywistością. Dodatkowym atutem jest język Bugaja – bogaty, wnikliwy, pełen osobistego tonu, a jednocześnie przystępny i zrozumiały. Jest to styl, który pozwala na głębsze wczucie się w jego przeżycia i przemyślenia.
Jednym z najważniejszych przesłań tej książki jest uniwersalna refleksja, że bez względu na miejsce pobytu, zawsze trzeba być gotowym do poświęceń i doświadczania trudności. Bugaj przypomina, że emigracja to nie tylko zmiana miejsca zamieszkania, ale też konieczność przewartościowania swoich marzeń i oczekiwań. Podziwiam autora za szczerość i za to, że zdecydował się podzielić swoją drogą – pełną wyzwań, niepewności, ale i siły. W książce daje się odczuć jego niezwykłą determinację, intelekt, a przede wszystkim – odwagę do zmiany, co może inspirować innych do stawiania czoła trudnościom, nawet jeśli wymaga to wyjścia poza własną strefę komfortu.
Czytając „W cieniu krzewów pomarańczy – Enigmatyczny Wolny Świat”, odbiorca ma szansę zastanowić się nad sensem pojęcia „lepszego życia” oraz nad tym, co kryje się za kurtyną wyidealizowanych wizji Zachodu. Historia Bugaja jest nie tylko świadectwem losu jednego człowieka, ale również ponadczasową lekcją o sile ludzkiego ducha i wytrwałości w dążeniu do szczęścia. Autor z wrażliwością oddaje złożoność swoich przeżyć, stwarzając przestrzeń do refleksji nad tym, co naprawdę oznacza wolność i gdzie można ją odnaleźć.
Na zakończenie, książka Ryszarda Bugaja to lektura wartościowa, która przykuwa uwagę autentycznością i wyjątkowym spojrzeniem na życie na obczyźnie. To także przypomnienie, że niezależnie od okoliczności, człowiek powinien pielęgnować szacunek do siebie, a także mieć odwagę przyznać się przed samym sobą, gdy marzenia nie przynoszą oczekiwanej satysfakcji. Panie Ryszardzie – Pana opowieść to nie tylko historia o emigracji, ale i o poszukiwaniu własnej drogi w świecie pełnym złudzeń i wyzwań.
Lady Dot
Ryszard Bugaj jak miliony Polaków został emigrantem i swoje życie zaczął na nowo układać w Republice Federalnej Niemiec, o czym opowiada jego pierwsza książka wydana w 2022 roku. Jako że w ojczyźnie nadal panował PRL, a RFN nie wydawał się „tym” docelowym miejscem, gdzie wraz z rodziną chce układać życie, wyemigrowali do USA, o czym opowiada książka W cieniu krzewów pomarańczy. Enigmatyczny wolny świat wydana rok po debiucie literackim.
Kiedy okazuje się, że autor wraz z ciężąrną żoną i małą córeczką mogą na własnym przykładzie stać się częścią american dream, ekscytacja mieszała się ze strachem. Ucieczka z „zastrzaśnietej” Polski, pierwsze doświadczenie zagranicy, a potem skok za „wielką wodę”, gdzie powietrze pachnie krzewami pomarańczy.
Choć początkowo sceptycznie byłam nastawiona do tej pozycji, bo rynek oferuje wiele podobnych historii, to trudno mi było oderwać się od czytania. W czym tkwiła oryginalność? Podejrzewam, że kluczowe były lata emigracji, czyli czas kiedy nie było Internetu odpowiadającego na wszelkie pytania. Mimo wszystko ci ludzie spakowali swój dobytek życiam w kilka kartonów i przenieśli się do kraju, w którym podczas spaceru po parku możesz się natknąć na aligatora.
Zaimponowała mi odwaga autora i zarazem głównego bohatera tej historii, który od samego początku ma plan, by ułożyć sobie życie „na poziomie”. Nie interesuje go szeroko rozumiane przetrwanie i imanie się byle czego. Pomimo trudnej sytuacji ma poczucie własnej wartości, ma jasno określone cele i dąży do ich realizacji. Nie boi się różnych prac, w końcu jest odpowiedzialną głową rodziny, ale nieustannie walczy o lepsze jutro .
Kraj w cieniu krzewów pomarańczy szybko okazuje się cukierkiem, którego tylko nielicznym uda się w pełni rozpakować i posmakować. Nie jest to podane na tacy. Czasami wystarczy fart, czasami ciężka praca i ambitny cel, a innym razem pomimo mijających lat człowiek nadal będzie próbował egzystować w zagrzybionym mieszkaniu, choć w oczach rodaków pozostających w kraju będzie miał status osoby, która to w Ameryce musi ociekać bogactwem. Zderzenie faktów z oczekiwaniami i realne spojrzenie na bieżącą sytuację potrafią być gorzką pigułką.
Autor cechuje się stylem lekkim, łatwym w odbiorze i zarazem wciągającym. Nie stroni od historii, w których główną rolę zagrała naiwność czy głupota. Bez ogródek pisze o swoich marzeniach oraz ich brutalnym zderzeniu z rzeczywistością, w której nie brakuje uprzedzeń, oszustw i braku empatii. Na szczęście jest też druga pozytywna strona polskiej solidarności i dumy.
Z przyjemnością dałam się porwać Ryszardowi Bugajowi w tę odważną podróż do kraju w cieniu krzewów pomarańczy. Znając styl autora z przyjemnością sięgnę po jego debiut literacki, który choć wydaje się być nieoficjalną częścią pierwszą tej historii, to wcale nie jest wymagany, by udać się z nim w drogę za ocean. Gorąco polecam!
Informacje:
-
Autor:Ryszard Bugaj
-
Gatunek:Literatura Faktu, Publicystyka, Wspomnienia
-
Tytuł Oryginału:W Cieniu Krzewów Pomarańczy
-
Język Oryginału:Polski
-
Przekład:Brak
-
Liczba Stron:276
-
Rok Wydania:2024
-
Wymiary:130x200 mm
-
ISBN:9788380113886
-
Wydawca:Warszawska Firma Wydawnicza
-
Oprawa:Miękka
-
Miejsce Wydania:Warszawa
-
Ocena:3/6 3/6 5/6 5/6 5/6