Upiór W Masce
U.
Kryminał retro sięgający jakże specyficznych, ale też i dla wielu z nas pięknych czasów PRL-u... - jestem jak najbardziej na tak! I dlatego też z jak największą przyjemnością zapraszam was do poznania recenzji powieści Igora Frendera pt. „Upiór w masce”, która ta stanowi sobą najnowszą, trzecią już odsłonę cyklu o milicyjnych losach kapitana Jana Jedyny.
W starym, opuszczonym domu w Kruszwicy dochodzi do zabójstwa, przedziwnego zabójstwa. Oto zostaje odnalezione ciało mężczyzny, które wydaje się wskazywać na to, że ofiara została zamordowana więcej, aniżeli raz... Zajmujący się tą sprawą kapitan Jedyna będzie musiał zmierzyć się tym samym nie tylko z sekretami mieszkańców miasteczka, łączącą się ze zbrodnią serią kradzieży oraz demonami przeszłości..., ale również i ze swoistą psychozą zapowiadanego końca świata...
Igor Frender zaprosił nas oto kolejny raz do spotkania z niezwykle specyficzną postacią kryminału retro, która z jednej strony ukazuje skomplikowaną intrygę śledczą, z drugiej zaś skupia się na odważnym połączeniu komediowego absurdu z enigmatyczną grozą, co o dziwo, działa tu w iście znakomity sposób. I tym samym też książka ta ma szansę zachwycić zarówno miłośników klasycznych, polskich kryminałów, jak i też osoby poszukującego na polu tego literackiego gatunku czegoś absolutnie niesztampowego.
Opowieść ta ma wiele, ale przy tym zawsze intrygujących obliczy, które zachwycają nas od pierwszych stron lektury. Mamy tu śledczy wątek głównego bohatera, który stara się rozwikłać zagadkę „wielokrotnego” zabójstwa, odkrywając przy tym inne kryminalne grzechy mieszkańców Kruszwicy. Mamy również wątek związany z mroczną przepowiednią końca świata oraz tytułowym demonem, który pokieruje Kapitana Jacynę w niezwykle zaskakującym kierunku. I wreszcie jest ta trzecia twarz tej książki - groteskowa, komediowa, przedziwna w naszej podróży po Polsce ostatnich lat komunizmu, która tyleż nas rozśmieszy, co i skłoni do wielu przemyśleń.
Bardzo wypadają tu główne, literackie elementy tej powieści, by wspomnieć chociażby o postaci głównego bohatera - człowieka tamtej epoki, ale jednocześnie jakże bliskiego nam w rozsądnym podejściu do życia, gdzie i owszem - są emocje, czasami nawet chęć czynienia przemocy, ale zawsze w obronie racjonalizmu i tego, by mówić i czynić to, o czym ma się jakiekolwiek pojęcie...; kolejno o wspominanym już przekonująco ukazanym tu obrazie dawnej Polski z jej codziennością, językiem, wszechobecnym absurdem...; jak i kończąc na łatwości łączenia naprawdę przedziwnych scen i wydarzeń w spójną i co jeszcze ważniejsze przekonującą nas do uwierzenia weń, historię.
Największą wartością tej książki wydaje się jednak to, że oferuje nam ona sobą coś zupełnie innego, aniżeli setki ukazujących się każdego dnia kryminałów. Tym czymś jest postawienie na rozrywkę, która nie koniecznie wpisuje się w pojęcie ambitnej literatury, ale tylko pozornie, gdyż za tą poplątaną, gęstną od zwrotów akcji i wypełnioną przedziwnymi wątkami opowieścią kryje się naprawdę inteligentna intryga. To kryminał, którego być może najsłynniejszy polscy twórcy wstydziliby się popełnić – niesłusznie, gdyż w mej ocenie o wiele trudniej jest czytelnika jednocześnie rozbawić, przestraszyć i zaskoczyć rozwikłaniem kryminalnej zagadki, aniżeli tylko skłonić do odkrywania dobrze napisanej historii o zmaganiach dobrych śledczych ze złymi przestępcami.
Bardzo dobrze, niezwykle szybko i z coraz większą ciekawością upływało mi spotkanie z tym tytułem, które z pewnością zapadnie na długo w mojej pamięci. Zapadnie z uwagi na niebanalną fabułę, umiejscowienie w niej tego, czego absolutnie byśmy się nie spodziewali oraz z faktu pokazania nam Polski epoki komunizmu z innej strony, aniżeli ma to zazwyczaj miejsce. I piękne jest również to, że każda kolejna odsłona tego cyklu potrafi nas zaskoczyć czymś innym, jak i porwać od pierwszych stron lektury.
Tym samym też pozostaje mi już tylko gorąco polecić i zachęcić was do sięgnięcia po powieść Igora Frendera pt. „Upiór w masce” – dla jej wyjątkowości, rozrywkowej oferty i odwagi, z jaką autor wkracza na pole polskiej literatury kryminalnej. Polecam!
Michał Lipka
Brać i czytać ostatni tom tryptyku i to bez znajomości dwóch poprzednich? A no można, czy trzeba to inna sprawa, ale nikt nikomu nie zabroni. Nie przejąłem się jakoś tym faktem, bo to w końcu kryminał, na dodatek współczesny, a współczesne seryjne kryminały (i thriller) mają to do siebie, że konstruowane są tak, by nie zgubił się nikt, niezależnie od części, po którą sięgnie. Ten, co prawda, skrojony został w stylu retro, ale nie wyłamuje się z tej niepisanej zasady. Więc jeśli macie ochotę na taką opowieść, śmiało możecie sięgnąć nie znając poprzednich części. I wcale nie tylko dlatego, że się nie zgubicie, ale przede wszystkim dlatego, że to naprawdę przyzwoity kryminał z dobrym pomysłem na zbrodnię i fajnie poprowadzoną akcją, w której każdy fan mroczniejszych historii – także tych, ocierających się o horror – znajdzie coś dla siebie.
Kruszwica. Stary dom naprzeciwko szkoły, opuszczony na dodatek. I zbrodnia. Ale zbrodnia nietypowa, bo wszystko wskazuje na to, że ofiara została najwyraźniej zabita nie raz. A dokładniej to trzy razy.
Sprawą zajmuje się, oczywiście, Jan Jedyna, kapitan Milicji Obywatelskiej, który już niejedną dziwną sprawę rozwiązał. Tak dziwnie jednak jak dotąd nie było, a to ledwie początek. Bo mała mieścina, bo wewnętrzne sekrety, których pilnie się strzeże. No i wreszcie bo w okolicy dziwnie się dzieje od pewnego czasu. Dziwnie i niebezpiecznie. I wszystko to zdaje się jakoś ze sobą łączyć. A jakby tego było mało panuje histeria w związku ze zbliżającym się rzekomo końcem świata. Czy to też ma jakiś związek ze sprawą?
Siłą „Upiora w masce” jest przede wszystkim zabawa. Zabawa konwencją, elementami włączanymi do opowieści z innych zdawałoby się gatunków i w ogóle tym wszystkim. Już sam koncept, że mamy ofiarę któregoś morderstwa z kolei fajnie wypada i daje możliwości do popisu. I może nie zawsze wszystko zagrało idealnie, ale powiem, że ja takie balansowanie na granicy kryminału / thrillera i horroru, z jakim tu mamy do czynienia lubię i cenię. Coś podobnego uprawia czasem Graham Masterton i to zawsze fascynuje. Bo wiemy, że kryminał, ale wrzucone są takie rzeczy, że czasem ciężko wyobrazić sobie, jak to można logiczne wyjaśnić. I to jest w takich historiach najlepsze, a na tym w dużej mierze bazuje Igor Frender.
Poza tym to po prostu dobry kryminał z zagadką, śledztwem i fajnym wykorzystaniem realiów. Bo te peerelowskie czasy, w które autor uderza, to temat będący zarazem samograjem, jak i kulą u nogi. W dobrych rękach fajnie można wykorzystać klimat, kontrast i ograniczenia, jakie narzucają czasy, w złych zmienia się to w szarą, pozbawioną szerszego spojrzenia pulpę. Tym razem temat trafił w dobre ręce – a wszystko, co zrodziło się w głowie autora trafia tu na podatny, płodny grunt i wyrasta z tego coś naprawdę dobrego. Coś, co wciąga, intryguje i dobrze się czyta. Stylistycznie rzecz też nie zawodzi, pisarstwo jest na poziomie, mające w sobie coś i współczesnego, i oldschoolowego. A i jeszcze fajnie, że rzecz czasem potrafi zaserwować nieco niewymuszonego humoru…
No dobrze jest, momentami bardzo. Niepozorna książka z bardzo prosta okładką, a na tle współczesnych polskich (i nie tylko) kryminałów / thrillera, wypada wprost znakomicie. Więc warto. Kto lubi dobre, niebanalne lektury gatunkowe, niech bierze śmiało, nawet bez znajomości poprzednich tomów.
Informacje:
-
Autor:Igor Frender
-
Gatunek:Kryminał, Kryminał Retro
-
Tytuł Oryginału:
-
Język Oryginału:
-
Przekład:
-
Liczba Stron:250
-
Rok Wydania:2023
-
Wymiary:
-
ISBN:9788367240536
-
Wydawca:CM
-
Oprawa:Miękka
-
Miejsce Wydania:
-
Ocena:
5,5/6
4/6