Sena
Doris
„Sena” to przepiękna proza elegijna, pieśń tęsknoty, która nigdy nie zostanie zaspokojona, którą jednak trzeba wyrazić, by nie zatopiła nam serca. Sena to imię wyżlicy. Co znaczy, wie tylko syn autora, Bogdana Frymorgena, gdyż to on ochrzcił nowego członka rodziny. Ale może nawet i on nie wie, czemu akurat to słowo, spośród tylu innych, wymknęło mu się jakby samo, wręcz wyskoczyło z ust. I okazało się, że psina jest jak najbardziej Seną i tylko Seną, ponieważ imiona poszukują dla siebie idealnego podmiotu, z którym stworzą symbiozę, wymieniając się wzajemnie energią.
Seny już nie ma. Zabrał ją rak, bezlitosny kancer, na którym uczucia nie robią wrażenia. A jednak Sena na swój sposób też jest. W zapachu koca, w zapomnianej zabawce, która utkwiła niegdyś za pralką, a teraz jakimś cudem się odnalazła. We wspomnieniach, które atakują podczas, samotnego dzisiaj, spaceru w parku, gdy ręka mimowolnie sięga do kieszeni w poszukiwaniu smyczy, a usta same układają się do gwizdnięcia. I dobrze, że atakują, bo przywołują obraz wiernych ślepi i dotyk szorstkiego języka na policzku.
Są za to liczne zdjęcia. Sena na kanapie, wygodnie umoszczona, zwinięta w miękki kłębek, spokojna. Sena w galopie, z rozwianymi uszami i otwartą na wiatr mordką. Pan jest fotografem. Ma dobre oko, potrafi wykadrować, złapać idealne oświetlenie, by zatrzymać chwilę, uwiecznić czas, gdy… no tak, ale o tym się wówczas nie myśli. Nasz towarzysz jest z nami, tu i teraz, to pewnik, constans i stała, której zmiany nie śmiemy zakładać.
Wszyscy z nas, przyjaciół (nie właścicieli – w żadnym razie!) psa lub kota, znamy te uczucia. Wiemy, że otwierając rano oczy natychmiast napotkamy wyczekujące spojrzenie pupila. Pamiętamy, jak w trudnych chwilach zlizywał nam słone łzy z policzków. Jak w chorobie czuwał przy łóżku, albo tuż obok, na poduszce, nad spokojem naszego snu i zawsze wiedział przed czasem, że dzieci wracają do domu.
To hołd złożony miłości i przywiązaniu, lojalności i bezinteresownemu oddaniu. Hołd, który pragnę zadedykować też moim przyjaciołom, których musiałam pożegnać: suni Majce i kotu Arnoldowi. Nie potrafiłabym o nich tak pięknie napisać, a mniej pięknie bym nie chciała. Także, jak wielu z nas, mam zdjęcia – pamiątki, do których powracam, które nie pozwalają wspomnieniom wyblaknąć i, niczym biegły konserwator, nakładają na nie nowe warstwy werniksu.
To bardzo czuła opowieść, autor nie wstydzi się swych uczuć i nie kryje ich, one są dowodem jego człowieczeństwa i zdolności do obdarzania miłością. Bo pies to też człowiek, tyle że bez większości naszych ludzkich przywar. Więź, jaką nawiązujemy, jest głęboka i na wskroś prawdziwa. Nie powiem, że bezinteresowna, gdyż potrzebujemy siebie nawzajem, wiec jest w tym jakiś interes. Ale bardziej ze strony człowieka, gdyż pies, nawet gdy nie bardzo ma za co, i tak nas kocha. Jesteśmy dlań całym światem, podczas gdy on musi dzielić się nami z innymi.
Wspomnienie o Senie ma w sobie wiele poezji, jest liryczne i nostalgiczne, jest potrzebą i lekarstwem na ból. Dzieląc się nim, zamykając je w formie pisanej, autor Senę unieśmiertelnia, zostawia ją nam, a my poniesiemy ją dalej. Bo Sena to pies-symbol, obraz wszystkich naszych utraconych zwierzęcych przyjaciół.
Informacje:
-
Autor:Bogdan Frymorgen
-
Gatunek:Literatura piękna
-
Tytuł Oryginału:
-
Język Oryginału:
-
Przekład:
-
Liczba Stron:44
-
Rok Wydania:2022
-
Wymiary:
-
ISBN:9788378665175
-
Wydawca:Austeria
-
Oprawa:Miękka ze skrzydełkami
-
Miejsce Wydania:
-
Ocena:
6/6