Riot Baby
Doris
Harlem, Nowy Jork. Biali i czarni mieszkańcy w opozycji, zamieszki, niespokojne wrzenie. Nawet drobna iskra może spowodować wybuch. Przemoc, agresja, zew krwi, wyczuwalne są w powietrzu. Znacznie silniej niż inni czuje je mała Ella, mająca prorocze wizje. To prawdziwe przekleństwo. Jak tu się nie bać, kiedy przed oczami przewijają się wciąż makabryczne obrazy, i to z osobami, które dobrze zna w roli głównej.
Gdy w tym burzliwym czasie rodzi się brat Elli, Kevin, nikt nie dziwi się, że jego przydomek brzmi Riot Baby – Dziecko Zamieszek. Nie sposób bez lęku przejść ulicą, ale też trudno o bezpieczeństwo we własnym domu. Brutalna siła rządzi wokoło, przemoc rodzi przemoc. Jedne gangi nienawidzą drugich gangów, nie wiadomo, kogo poprzeć, żeby przeżyć, nie dostać kosą pod żebra. Neutralność jest jeszcze gorsza – narażasz się wszystkim stronom jednakowo. Czarni są niebezpieczni dla czarnych, choć powinna przecież łączyć ich rasowa solidarność przeciwko dyskryminacji, której podlegają od urodzenia. Policja w każdej chwili może cię dopaść, zakuć w kajdanki i uczynić z tobą, co zechce. A ty nic nie możesz zrobić. Możesz tylko udać, że nic nie widzisz i opuścić pokornie głowę.
Czytałam wiele książek poruszających w różny sposób temat rasizmu. Ostatnio duże wrażenie zrobiła na mnie opowieść w formie listu do syna: „Między światem a mną”, w której autor, Coates Ta-Nehisi mówi otwarcie o swoim lęku o dziecko. Lęku, którego nie sposób się wyzbyć w czasach, gdy w Stanach Zjednoczonych nadal rozkwita rasizm i prześladowanie czarnych obywateli. Wspomina swoje traumy z tym związane i bezradnie patrzy, jak przez lata nic się nie zmienia.
W „Riot Baby” Onyebuchi idzie o krok dalej. Obdarza swoją bohaterkę, Ellę, mroczną mocą, a ona, skupiając cały gniew i niezgodę na niesprawiedliwość, przekształca ją w niszczącą moc, nad którą trudno zapanować. Coś jak Carrie Kinga, której lęki i poczucie krzywdy znajdują ujście w formie spalającej energii. To ostrzeżenie, że psychiczne rany, ból i doznawane zniewagi kumulują się i w końcu muszą znaleźć jakieś ujście. To samonapędzająca się siła, błędne koło, które im dłużej się kręci, tym trudniej je zatrzymać.
Czarni mieszkańcy Harlemu żyją na co dzień w atmosferze zagrożenia. Prawo pięści to jedyne obowiązujące prawo. Nikt nie pokazał im, że można inaczej. I czy naprawdę można? Bieda i uginanie karku, gdy depczą twoją godność, rodzi agresję, bunt jako jedyną odpowiedź. A wówczas droga wiedzie tylko w dwie strony. Na cmentarz, albo tam, gdzie trafił Kev, brat Elli, do więzienia. „Wiesz, jak tu jest, w Rikers. Nie mogą już mieć niewolników, wiec nam założyli obroże i teraz to z nami się bawią. Jesteśmy ich czarnuchami od roboty w polu.” Słowa Kevina brzmią gorzko, słychać w nich rezygnację. Bo przecież nikt jeszcze w pojedynkę nie wygrał ze zinstytucjonalizowanym systemem dręczenia, wdrukowanym w dodatku przez kilkusetletnią tradycję i uprzedzenia w umysły społeczeństwa.
„Riot Baby” to futurystyczna wizja świata już trwale podzielonego, gdzie dobre, godne życie to dla czarnoskórych Amerykanów pojęcie nieznane, zrodzone z fantazji. Ich los został już w chwili narodzin zdeterminowany przez kolor skóry. Ale daleko im do zgody na taką rzeczywistość. Ta książka aż kipi od gniewu i rozpaczy, jest niezwykle mocna i wyrazista w przekazie. Nadnaturalne umiejętności Ellen pozwalają nam spojrzeć znacznie szerzej na problem nietolerancji, sięgnąć do jej źródeł, wnikać w umysły ludzi i poznawać ich najskrytsze sekrety. Obrazy, które widzimy oczami Ellen są przerażające, ale przecież możemy je skonfrontować z tym, co widujemy od czasu do czasu w programach informacyjnych, a co budzi nasz sprzeciw. Policja nie ponosząca winy za nieuzasadnione użycie broni wobec czarnych obywateli, demonstracje i pogrzeby, gdzie za konduktem idzie poł miasta.
Świat ukazany w „Riot Baby” to w zamierzeniu autora obraz przyszłości, wizja zrodzona w jego wyobraźni. Ale my to już znamy. Getta, gdzie wykluczeni, uznani za gorszych, żyją w trudnych warunkach, gdzie rządzi agresja i nie ma ucieczki, gdyż wszędzie wokół jest jeszcze gorzej – stajesz się łowną zwierzyną. Autorytarny system, znający każdy twój krok, szybkość bicia serca, monitorujący cię w dzień i w nocy. Pisał o tym już Orwell, a potem wielu innych, także w literaturze postapokaliptycznej. Pretekstem do takich działań może być wszystko: kolor skóry, wyznanie, płeć… co tylko przyjdzie nam do głowy. Ludzki instynkt władzy, panowania nad innymi, stawiania własnych warunków, znany jest od zawsze. Nie trzeba sięgać tak daleko. Ta przerażająca, dualistyczna rzeczywistość, podział na skrajne, niezdolne się porozumieć obozy, dążące do konfrontacji bez względu na konsekwencje, to coś, co obserwujemy tu i teraz. W Stanach Zjednoczonych i w Europie. Polska jest tego jaskrawym przykładem.
Spodobały mi się słowa „nie wystarczy głosić wolnej miłości. Trzeba jednocześnie zwalczać wolną nienawiść.” Jednak zakończenie, wbrew słowom Kevina: „widzę wolność”, to tylko nowa odsłona niewoli. Nienawiść nie wygasa, płonie dalej. Zmieniły się okoliczności, odwróciły role. Ale problem wolności i tolerancji jest przecież znacznie szerszy. Nie chodzi o to, by stawiać mury, osobne rejony wyznaczać jednym, a oddzielne drugim. Prawdziwą sztuką jest być razem i nie tylko się nie pozabijać, ale się wspierać, dając równocześnie każdemu jego własną przestrzeń dla poglądów, opinii i ocen. Nie dzielić ludzi, a ich łączyć? Prawdopodobnie to utopia, marzenie, które nie ma szans się ziścić.
Informacje:
-
Autor:Tochi Onyebuchi
-
Gatunek:Fantastyka
-
Tytuł Oryginału:Riot Baby
-
Język Oryginału:
-
Przekład:Katarzyna Rosłan
-
Liczba Stron:214
-
Rok Wydania:2021
-
Wymiary:
-
ISBN:9788366750470
-
Wydawca:Grupa Wydawnicza Relacja
-
Oprawa:Miękka ze skrzydełkami
-
Miejsce Wydania:
-
Ocena:
6/6