Początek Wszystkiego
Doris
Bogdan Frymorgen zdążył już przyzwyczaić nas do czułego piękna swej refleksyjnej prozy, jednak „Początek wszystkiego” wymyka się wszelkim porównaniom i regułom. To książka osobna, będąca bardzo osobistym pożegnaniem. To elegia o matce.
Gdy czytamy wstrząsające: Matka umiera. Widzisz ją na ekranie komórki. W dolnym, lewym rogu majaczy twoja twarz, poniżej napis: SAMSUNG”, niemal czujemy to, czego autor nie potrafi oswoić. Zwykłe przedmioty, jak co dzień, banalne w swej normalnej zwyczajności i Ona – Śmierć, która zawsze zaskakuje, nigdy nie będziesz na nią przygotowany. Trudno jest to jednak postawić obok siebie, złożyć w spójną całość. Przecież dzieje się coś niewyobrażalnego, a tu dzwonek komórki jest taki jak zawsze.
Pożegnanie matki jest nieporównywalne z niczym innym. To ostateczne zerwanie pępowiny, którą przez lata jesteśmy stale połączeni i choć rozciągamy ją niejednokrotnie ponad miarę, ona wciąż istnieje w podświadomości, dając owo niepodważalne poczucie bezpieczeństwa i ciepła, jedyne w swoim rodzaju. Autor wszystkie swoje uczucia, zmieniające się na każdym etapie przeżywania żałoby, przelał na puste, białe kartki papieru, cierpliwe w swym milczeniu. Być może pomogło mu to przejść przez ten trudny czas, z pewnością jednak nie było mu łatwo dzielić się swoją intymnością z obcymi ludźmi, odkrywać się przed nimi, stając w całej swej nagiej bezbronności uczuć. Zwykle w takich chwilach zakładamy zbroję i chronimy się za ogromnymi ciemnymi okularami.
Żegnając matkę ma się wrażenie, że samemu także się umiera. I to właśnie możemy tutaj zobaczyć. Przed oczami przewijają się obrazy z życia, pejzaże z matką, jeden za drugim, a łzy nie chcą przestać płynąć. Bo to jednak już tylko wspomnienia, a nowych nie będzie. „Wstrząs biegnie od przepony przez klatkę piersiową”, przecina serce na pół i to rozdarcie może się co najwyżej kiedyś zaledwie powierzchownie zasklepić, pozostawiając wrażliwą bliznę.
Bogdan Frymorgen kadruje więc swoje życie, chwile z matką, przewija w tę i z powrotem, stopklatka, chwila zawieszenia… nie, łzy znów zaczynają płynąć, trzeba iść dalej. Czuć w tych frazach ogromną melancholię, połączoną z czułością i czymś na kształt znieczulenia – spowolnienia, niczym po xanaxie. Nie ma tu miejsca na pośpiech. To inwentaryzacja wspomnień, wyciąganie ich z szuflad pamięci, delikatne odkurzanie i ostrożne odkładanie w bezpieczne, sobie tylko znane miejsce. Bo nie wolno pozwolić im zblaknąć, ani, broń Boże, zapodziać się w chaosie bieżącego życia.
To życie bez Pani Marii szokuje. Nastaje kolejny dzień, i kolejny, codzienność, dźwięki klaksonów takie jak zawsze. „To niezwykłe, jak szybko można zatrzeć po człowieku ślady, dysponując wiadrem wody i butelką lizolu.”
Ten wyciszony, lapidarny tekst jest jednocześnie dobitnym świadectwem, że o miłości rodzicielskiej nie świadczy ilość zabawek, a obecność, opatrzenie zranionego kolana i pocałowanie, by szybko się zagoiło.
Relacja braterska, wspólne odczuwanie straty i wzajemne wsparcie, to wielkie dobro w takich chwilach, gdy więź braterska jest silna i niewymuszona, gdy empatia przychodzi tak naturalnie jak oddech. I gdy czytam: „Bacznie więc brata obserwujesz, naginasz swój ból do jego straty” – wiem już, że obaj przetrwają i podniosą się, wzajemnie się podpierając, by wstać.
Tyle rzeczy mnie w tej cieniutkiej, niepozornej książeczce zaskakuje, tyle podobieństw spostrzegam. Brat autora zachował dowód mamy, „póki go ma, ona formalnie wciąż żyje”. Ja nie byłam w stanie usunąć z komórki kontaktu do tragicznie zmarłego przyjaciela. A przecież wiem, że nigdy już nie zadzwoni. To jakiś instynkt w nas, coś pierwotnego, nad czym nie panujemy i wcale nie chcemy tego zmieniać.
Tekst Bogdana Frymorgena to ciąg luźnych retrospekcji, echa przywoływane z głębi pamięci przez widok za oknem, spojrzenie rzucone na przypadkowy przedmiot, który przywoła jakieś odległe powidoki. To skojarzenia, jedne ściągają kolejne, łączą się we fragment opowieści, puzzel wyjęty z życia na chybił trafił. Tak właśnie jest z poczuciem straty, całkiem nieprzewidywalnie, towarzyszy nam stale, w ukryciu, by nagle, nie wiadomo dlaczego właśnie teraz, się ujawnić, ukłuć boleśnie, zabrać powietrze. Z drugiej strony jednak te chwile nawarstwiających się wspomnień pozwalają autorowi jeszcze raz przyjrzeć się sobie oczami matki, bez tego pożegnanie byłoby niepełne.
Na zawsze chyba wdrukowała mi się w pamięć analiza etapów matczyno-synowskiej miłości, która, choć zmienia sposób artykułowania, uzewnętrznia się inaczej, bardziej z biegiem lat powściągliwie, to pozostaje tak samo mocna i niezawodna. Uspokoiło to moje różne osobiste obawy. Każdy z nas jest przecież i rodzicem i dzieckiem. Towarzyszą nam podobne niepokoje.
Bogdan Frymorgen nadał swoim zapiskom formę drugoosobową. Rozmawia więc tutaj sam z sobą, czasem tłumacząc swojemu zwierciadlanemu odbiciu sprawy, z którymi trudno mu się pogodzić, innym razem zadając sobie pytania i odpowiadając na nie. To pozwala mu zachować pewien dystans, konieczny by utrzymać emocje na wodzy, by lepiej pewne rzeczy zrozumieć, a temu zawsze pomaga ich głośne nazwanie i oswojenie.
Nigdy nie czytałam wspomnień, które tak by mnie poruszyły (no, może jeszcze Feluni – Ewy Kuryluk), zarówno pięknem i harmonią języka, jak i szczerością emocji. Autor nie wstydzi się łez, nie broni przed czułością i okazaniem słabości, lęku, rozpaczy. To właśnie, paradoksalnie, czyni go silnym, pomaga mu wszystkie te krańcowe i zmienne uczucia udomowić, przyjrzeć się im niczym pod szkłem swojego starego mikroskopu, a potem uznać za naturalne i potrzebne. Tylko tak można przejść przez żałobę. Stając z nią odważnie twarzą w twarz pozwolić się spopielić, by móc powstać z nową siłą i stawić czoła życiu. Bo to książka również o miłości, a jej odsłon są tysiące. Ta do matki, do ojca, brata, żony i synów, do Bacha i jego nieskończonych fug, do pisania i do odważnych kobiet z mocnej prozy Swietłany Aleksijewicz, do londyńskiego nieba i polskich cmentarzy…
Informacje:
-
Autor:Bogdan Frymorgen
-
Gatunek:Literatura piękna
-
Tytuł Oryginału:
-
Język Oryginału:
-
Przekład:
-
Liczba Stron:138
-
Rok Wydania:2022
-
Wymiary:
-
ISBN:9788378664666
-
Wydawca:Austeria
-
Oprawa:Miękka ze skrzydełkami
-
Miejsce Wydania:
-
Ocena:
6/6