Pipestone. Życie W Szkole Z Internatem Dla Indian
MB
W recenzjach książek „Czarny tort” oraz „Poszukiwacze siódmej księgi” jednym z moim zarzutów był pośpiech towarzyszący lekturze, inicjowany odpowiednio przez natłok wątków oraz popisy językowe. W książce „Pipestone. Życie w szkole z internatem dla Indian” jest za to spokojnie. Akcja toczy się niespiesznie, poruszamy się z zaciągniętym ręcznym. Nie ma co porównywać „Poszukiwaczy…” do „Pipestone…”, albowiem są to całkowicie inne rodzaje propozycji wydawniczych. Ale już można próbować zestawić „Piepstone…” z „Czarnym tortem”. Obie niosą refleksyjne przesłanie o życiu, którego już więcej za nami (albo już go nie ma), niż przed nami. Obie są o szansach… o życiu, które zostało nam zadane.
„Pipestone…” to książka, która w USA wydana została w 2010 roku. Po ponad dekadzie ukazała się na rynku polskim, chociaż bez większego echa. A szkoda. Bo uważam, że to bardzo ważna i wartościowa książka. Autor książki to persona w procesie odrodzenia indiańskiego w USA, a zdjęcie na okładce, z którego bije jego serdeczny uśmiech i szklą się pełne ciepła i spokoju oczy, przywodzi na myśl pewne obrazy filmowe. Chyba każdy z nas kojarzy sceny, w których sędziwy wódz siada przy ogniu w swoim tipi i w poświacie płomieni zaniesionych mgłą z fajki pokoju snuje swoją powolną, spokojną opowieść. Jest ona niespieszna, wolna od dygresji – zmierza konsekwentnie do celu, a ten jest zakreślony konturami. Każdy słuchacz musi bowiem wytężyć umysł i otrzeźwić duszę, żeby pojąć głębię i sens przekazu. Stary, mądry wódz, nie marnuje bowiem słów. Mówi niewiele, więc kiedy przemawia – to musi być ważne i mądre. W „Pipestone…” nie ma co prawda tej patetyczności, ale sam autor zaznacza, że zdecydował się „opowiedzieć o życiu w internacie tak, jakby to zrobił chłopiec, którym wtedy był (…)”. Zdecydował się „na język pośredni – ani niezbyt dziecinny, ani niezbyt uczony”. I to mu się na pewno udało.
Wartością dodaną są zdjęcia. Bohaterowie wielu stronic otrzymują w ten sposób twarze. Fotografia ze strony 191, jest chyba moją ulubioną. Widać na niej szczęście, zżycie się bohaterów i nadzieje, w które są odziane ich myśli i która drzemie w ich sercach. Tak jak pisze Autor – czują się wybrańcami losu. Ale szczerze przyznaje również, że zdania o szkole, w ogóle o koncepcie szkół z internatem, są podzielone (s. 193). Ciekawa jest sama historia szkoły, która pierwszych uczniów zaczęła przyjmować już w 1893 roku. Na stronach 213-215 zamieszczona jest krótka wzmianka historyczna dotycząca szkoły, a tę poprzedzają strzępy informacji o reprezentatywnej grupie uczniów, którzy relokowani zostali do Pipestone.
To jest zapis wspomnień, ale również doskonała literatura faktu o uspołecznieniu młodych Indian w pierwszej połowie XX wieku.
W docelowym wydźwięku książka ta przywodziła mi na myśl rewelacyjny, nagrodzony Oscarem dla filmów dokumentalnych, film o dzieciach z kalkuckiej dzielnicy słynnej z prostytucji. Pojawiła się dla nich szansa na szkołę z internatem… ale, jak to w życiu bywa, wraz z szansami pojawiają się obawy. I w dużej mierze albo pęta rodzinne lub społeczne zebrały swoje żniwo, albo większe od nadziei okazały się lęk i niepewność. Polecam Wam tak obejrzenie filmu „Przeznaczone do burdelu”, jak i lekturę książki „Pipestone. Życie w szkole z internatem dla Indian”. I pamiętajmy, że inny nie znaczy gorszy.
Informacje:
-
Autor:Eagle A. F.
-
Gatunek:Literatura Faktu, Reportaż
-
Tytuł Oryginału:
-
Język Oryginału:
-
Przekład:
-
Liczba Stron:248
-
Rok Wydania:2023
-
Wymiary:
-
ISBN:9788362490356
-
Wydawca:Tipi
-
Oprawa:Miękka
-
Miejsce Wydania:
-
Ocena:
4/6