Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Skarb Heretyka

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Skarb Heretyka | Autor: Scott Mariani

Wybierz opinię:

Orchisss

Po "Kodzie da Vinci" Dana Browna namnożyło się thrillerów z wątkiem historycznym/archeologicznym/religijnym/jakimkolwiek innym. Schemat mniej więcej podobny - bohater - wcielenie wszelkiego dobra, niesamowite odkrycie (przełomowe, burzące dotychczasowy porządek świata), przeciwnik - dla odmiany wcielenie wszelkiego zła, gonitwa przez pół świata, po drodze mnóstwo bełkotu naukowego, 30 stron przez zakończeniem historii wielka bijatyka, no i szlachetny bohater wychodzi bez szwanku, a tajemnica nie zostaje ujawniona. Na Dana Browna i jemu podobnych mam uczulenie. Z prostej przyczyny - poza drobnymi różnicami, książki brownopodobne są niemal identyczne i ... dość banalne. Bohaterowie są tworzeni według klucza - dobry i zły. Zakończenie jest przewidywalne od samego początku. Literatura plażowa. Po tygodniu nie pamiętasz o czym czytałeś.

 

W przypadku "Skarbu heretyka" scenariusz powieści w klimacie Dana Browna jest mniej więcej spełniony. Mamy kryształowo czystego w sensie moralnym głównego bohatera Bena, o jak wiele mówiącym nazwisku, Hope. Były żołnierz, który w wyniku traumatycznych wydarzeń odchodzi ze służby i postanawia poświęcić się prowadzeniu firmy, która w wielkim skrócie - ma ratować świat. Złem wcielonym jest tutaj (troszkę mam wrażenie przypadkowo) - Khaled Kamal, terrorysta egipski, który ... chce zapanować nad światem i zniszczyć pięć największych miast świata zachodniego, a przy okazji nieźle obłowić się zabytkami starożytnego Egiptu. Jest i postać niemal dwulicowa (dlaczego "niemal" - odsyłam do książki) - pułkownik Harry Paxton. I mnóstwo postaci pobocznych, mniej lub bardziej ważnych. Co jest tłem historycznym - ukryte skarby pochodzące ze starożytnego Egiptu, a mianowicie z czasów faraona heretyka -Echnatona. Faraon ten, jako pierwszy w historii, postanowił odejść od politeizmu i odrzucił, tradycyjne dla Egiptu wielobóstwo. Kapłani, z dnia na dzień stali się przeciwnikami politycznymi. Jeden z owych kapłanów, postanowił ukryć symbole bóstw, które już ówcześnie stanowiły ogromną wartość. "Skarbiec", w którym je złożył nie został odnaleziony do naszych czasów...

 

Jak już napisałam wcześniej literatura jest stricte urlopowo-plażowa. Dlaczego? Ano dlatego, że nie da się brać ni troszkę na serio, tego co główny bohater wyprawia. Ben jest nieskazitelny moralnie, nic nie jest w stanie złamać jego moralnego prowadzenia się, jednocześnie psychika bohatera jest skrajnie infantylna. Zakochuje się w kobiecie, którą widzi pierwszy raz i to przez kilka sekund. I to zakochuje się tak, że to dla niej postanawia zbawić świat. Jestem pełna podziwu dla farta bohatera - niczym w bajce - próbuje się do kogoś dodzwonić, ta osoba od razu odbiera telefon, jednak nie chce rozmawiać z Benem. Ten postanawia się udać do niej osobiście, to jest w podróż z Paryża do Edynburga, co zajmuje mu jakieś 4 godziny. Kiedy udaje się na lotnisko oczywiście znajduje czekający na niego samolot, z wolnymi miejscami, który odlatuje już za chwilę. Kiedy dociera do osoby, która nie chciała z nim uprzednio rozmawiać przez telefon, ta nadal siedzi w swoim biurze, jakby na niego czekała. Takich "kwiatków" w "Skarbie ..." niestety, aż za dużo. Skojarzenia z filmami ze Stevenem Seagalem raczej nieprzypadkowo wykluły się w mojej głowie. Ben jest również nadczłowiekiem - pod trzech butelkach wina, zapijanych whisky i dwugodzinnym śnie jest w stanie pokonać trasę Normandia-Paryż. W dwie godziny. Ałć.

 

Doczepiałam się u pana Litmanowicza o rozwlekłe opisy i wplatanie product placement w powieść "Apsara". Pojawiła się u mnie myśl, czy może nie jest to typowo męska maniera pisania. Zaczynam skłaniać się ku tej hipotezie, gdyż u S. Marianiego jest dokładnie to samo - wino marki X wypił facet ubrany w koszulę Armaniego, pachnący YSL. Prestiż w każdym znaku. Dość drażniące. Dorzućmy do tego teatralne gesty w momentach kluczowych dla fabuły, zupełnie wbijające nas w klimat Stevena Seagala, jak chociażby zapalenie papierosa za progiem budynku, który właśnie wybucha i oddalenie się leniwym krokiem. Moja cierpliwość i wyrozumiałość czytelnicza ma swoje granice. Szkoda, że tłumacz nie zadbał o "klimat" rozmów, bo Arab mówiący do Brytyjczyka "nie rozmawiajmy o d ... e Maryni" brzmi co najmniej zabawnie.

 

Powieść czyta się sprawnie. Przy założeniu, że sięgamy po literaturę rozrywkową nie rozczarujemy się. Jeśli chcemy przeczytać coś oryginalniejszego - możemy mieć poczucie straconego czasu. Fabuła nie jest wyjątkowo oryginalna. Nic, o czym wcześniej nie można by przeczytać u innych. A można przeczytać fajniej. Na plażę idealne. Poza nią - już mniej.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial