Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Był Sobie Książę...

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Był Sobie Książę... | Autor: Rachel Hauck

Wybierz opinię:

Paula

Czy można przywiązać się bardziej do wizji swojego przyszłego życia, niż do osoby, która w tę wizję jest wpisana? Otóż można. Susanna Truitt była przekonana, że wie, jak będzie wyglądać jej przyszłość. Od dwunastu lat była w związku ze swoją szkolną miłością, Adamem. Miał być dom, dzieci, rodzina. Ale nie będzie. Mężczyzna, żołnierz, właśnie wraca z kolejnej misji i oznajmia, że nie może się z nią ożenić. Uświadomił to sobie podczas zakupu pierścionka zaręczynowego. To nie jej chciał go wręczyć. Był już ktoś inny.

 

Gdy początkowy szok, że jej sielankowe wyobrażenia legły w gruzach, mija, Susanna w głębi duszy przyznaje jednak Adamowi rację. Czy to jeszcze była miłość? A może już tylko przywiązanie? Czy w ich przypadku w ogóle można mówić o namiętności?

 

Gdy w niekomfortowej dla siebie sytuacji spotyka fascynującego mężczyznę, nawet nie przypuszcza, jak jej życie może się zmienić. Czy legendarny Dąb Kochanków ma szansę zaistnieć w jej rzeczywistości, a nie tylko w marzeniach?

 

Nathaniel okazuje się być świetnym facetem. Już dawno z nikim nie czuła się tak dobrze. Dziewczyna nie wie jednak, że Nate, jak jej się przedstawił, jest prawdziwym księciem, na którego czekają liczne obowiązki, a jego szczęście osobiste zależy od pewnych obwarowań, wynikających z historii. Co wydarzy się na koronacji Nathaniela, na którą, ku swojemu zaskoczeniu, zostaje zaproszona Suz?

 

Gdy przeczytałam opis tej książki, pomyślałam: „nie, to nie dla mnie". Ale jednak ją wybrałam. Co mnie do tego skłoniło? No cóż, okładka – zwyczajnie do mnie przemówiła; ale pewien wpływ miały również pozytywne recenzji. Ale już sama lektura zafundowała mi prawdziwą sinusoidę wrażeń. Walczyły we mnie ciekawość, co dalej – choć można się tego łatwo domyśleć i nic zaskakującego czy odkrywczego w tej historii nie ma, z niechęcią do słodkości. A jest jej w powieści Rachel Hauck niemalo. Patetyczność stylu zajmuje swoje miejsce obok poczucia humoru, które odpowiadało mi zdecydowanie bardziej i szkoda, że jego przejawów nie ma więcej. Parę tekstów Nathaniela to trochę za mało, ale sytuację ratuje postać Avery, siedemnastoletniej siostry Suz. Jest trochę szalona, ale patrzy na świat z większą otwartością. Jej szczery zachwyt nad wszystkim, co je otaczało w czasie koronacji, zauroczył także mnie i to ona jest postacią, która wzbudziła moją największą sympatię.

 

Gdy już jesteśmy przy bohaterach, to na zasadzie kontrastu do sióstr Truitt autorka zbudowała postać Lady Genevieve, wrednej, egoistycznej snobki, która myślała tylko o korzyściach dla swojej idealnej osoby. Nathaniel miał być jej trampoliną do sukcesu, rozumianego jako brylowanie w arystokratycznym świecie, wśród koronowanych głów.

 

Wracając do patetyczności stylu, o której wspomniałam wcześniej, w moim odczuciu wiąże się ona z wiarą w Boga, która jest w życiu bohaterów wszechobecna. Niektórzy mogą uznać, że jestem dziwna, a moja wiara mała, ale trochę męczące było to ciągłe mieszanie Boga do wszystkiego. Rozumiem, drobne odniesienia, zwrot w myślach, ale wspólne modlitwy Suz i Nathaniela odrobinę drażniły. Książka religijna tak, ale w powieściach nie przepadam za takim manifestowaniem religijności; ona jest dla mnie na tyle intymna, że powinna pozostać częściowo w ukryciu. Ale widać autorka chciała inaczej.

 

Zakładam, że „Był sobie książę..." miał mieć swoją głębię. Znajduję ją w zachowaniu Susanny. Dziewczyna ukształtowała swoje poglądy i spojrzenie na życie pod wpływem wydarzeń z dzieciństwa. Nieustanne, gwałtowane kłótnie jej rodziców ograniczyły jej odwagę i sprawiły, że spokój i harmonię znajdowała tylko w przewidywalności. Planowanie, porządkowanie było sposobem na unikanie rozczarowań i niespodzianek losu. I jeszcze jedno: może Rachel Hauck chciała pokazać, że wielkie rody arystokratyczne to zbiór zwyczajnych ludzi, takich jak my. Może i mają więcej pieniędzy, dostępne są im liczne przywileje, ale kochają, pragną, przyjaźnią się jak „śmiertelnicy". Przecież w dzisiejszych czasach też zdarzają się przypadki ślubów książąt czy księżniczek z kimś z „ludu".

 

Powieść amerykańskiej autorki rekomendowałabym dla celów czysto rozrywkowych. Nawet jeśli miała to być opowieść z przesłaniem, to całokształt nie do końca wpisał się w moje oczekiwania. Mojego życia ta lektura nie zmieni, więc mogę ją ocenić tylko w kategoriach chwili odprężenia.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial