Zuzankawes
-
Nie wiem jak on to robi. Kiedy pisał o dzikich Wikingach, całym sercem kibicowałam im w podboju angielskich ziem. Kiedy chwycił za pióro i opisał losy żołnierzy angielskich walczących z armią Napoleona, przeklinałam Francuzów! (A dodam w tajemnicy, że na myśl o Małym Kapralu tęsknie kołacze mi serce...). Po mistrzowsku wręcz Bernard Cornwell zniewala swoich czytelników, kierunkując ich sympatię tam, gdzie sobie zamyśli w danym momencie. Bezsprzecznie Cornwell to prawdziwy mistrz pióra, a oprócz tego wspaniały rzemieślnik. Czyż może być coś lepszego? Chyba jedynie jeszcze więcej Cornwella...
Autor, znany jest głównie z trzech serii powieści: Trylogii Arturiańskiej, Wojen Wikingów i Kampanii Richarda Sharpe'a. Moją podróż do przeszłości widzianej oczyma autora rozpoczęłam od cyklu o Wikingach, zakochując się w Cornwellu od pierwszego czytania. Poprzysięgłam sobie (i obietnicę tę spełniam sukcesywnie), że nie odpuszczę Cornwellowi żadnej powieści. A skoro tak, dziś na tapecie „Spustoszenie. Bitwa pod Porto 1809".
Uwielbiam towarzyszący powieściom o kampaniach Sharpe'a huk wystrzałów. Jęki, krzyki, lejąca się krew, bitewny tumult, wrzawa i przerażenie. Brzmi strasznie? Być może, ale zarazem pięknie. Nikt, tak jak Cornwell nie potrafi tchnąć w opis śmierci, tyle życia... Cornwell maluje słowem obrazy wojenne bez upiększania, czy umniejszania ogromu nieszczęść, jakie wojna niesie ze sobą. Jak u żadnego innego autora, poczujesz w swoich nozdrzach zapach prochu, poczujesz ból łamanej ręki, czy ciepło krwi wypływającej z rany. Taka proza robi wrażenie. A w połączeniu z ciekawą fabułą, książka staje się diablo wciągająca.
Tym razem Sharpe wraz ze swoim oddziałem walczył będzie przeciwko armii Napoleona na terenie Portugalii. Stanie jednocześnie naprzeciw brytyjskiemu pułkownikowi Christopherowi, rokującemu z Francuzami. Wyższy rangą oficer będzie wydawał Sharpe'owi rozkazy, które ten wykonywał będzie bez mrugnięcia okiem, za to z pewnymi zastrzeżeniami. Do czasu jednak...
Jako człowiek honoru, weźmie też pod opiekę pewną piękną senoritę w opałach. Co prawda w opałach na własne życzenie, ale czego się nie robi dla pięknych dam!
O skomplikowanych losach Sharpe'a i batalii francusko-brytyjskiej więcej przeczytajcie w „Spustoszeniu..." Przekonajcie się na własne oczy, jak fascynująco można opowiadać o historii i jak sugestywnie ją przedstawiać. I może tak jak ja, mimo napoleońskiego mitu, przez chwilę zapragniecie, by Sharpe „dokopał" Francuzom.
Dobra fabuła, wartka, wciągająca akcja, charakterne postacie, plastyczny język i dowcip, czyli Cornwell nadal w znakomitej formie. Czyni on swoim „Spustoszeniem..." prawdziwe spustoszenie wśród konkurencji, bo śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że w swojej klasie ma niewielu sobie równych. Jeśli więc jesteście pasjonatami książek historyczno-przygodowych, śmiało stawiajcie na Bernarda Cornwella. Wyczaruje dla was świat, którego staniecie się elementem. Staniecie się jednym ze spoiw łańcucha, łączącego autora, jego powieści i czytelników. Już na zawsze staniecie się częścią tej wyjątkowej machiny, która zwie się Cornwellomanią.
Gorąco polecam!