Katee
-
Drugi tom serii przygód szesnastoletniego detektywa Luka Hardinga.
Po pomyślnym zdaniu egzaminów i rozwikłaniu pierwszej zagadki kryminalistycznej Luk zostaje przeniesiony do Londynu, jednego z najniebezpieczniejszych miejsc w Wielkiej Brytanii. Miasto diametralnie różni się od tego jakie znamy teraz, jest kompletnie zdewastowane, z budynków, które budziły podziw, zostały ruiny, wszędzie walają się sterty śmieci, dzika i nieokiełznana roślinność porasta każdy możliwy kawałek przestrzeni, a w zaroślach czają się groźne zwierzęta. Nic więc dziwnego, że Londyn stał się siedliskiem slumsów i wszelkiego rodzaju patologii, nikt nie wychodzi z domu bez niebezpiecznych narzędzi zapewniających skuteczną obronę przed napaścią.
W mieście działa sekta Wizjonerów wyznających dziwne (jak dla mnie) zasady. Członkowie pałają nienawiścią do chorobliwie białych ludzi, wady genetyczne odpowiedzialne za kolor skóry, uważają za oznakę wielkiego grzechu i sprzeniewierzenia się Bogu. Nienawidzą lekarzy, za to, że pomagają chorym, interweniując w ten sposób w genialny boski plan. Podważają wiarygodność i sprzeciwiają się Komitetowi Łączenia Par, głosząc, że aranżowane małżeństwa są sprzeczne z bożymi zasadami, a tylko małżeństwo połączone ze względu na prawdziwą miłość może być szczęśliwe i udane.
Nic więc dziwnego, że gdy zaczynają ginąć poszczególni przedstawiciele znienawidzonych przez Wizjonerów grup, Luk zaczyna podejrzewać jednego z nich. Przenika do wnętrza sekty, narażając się przy tym na wielkie niebezpieczeństwo, by jak najszybciej wykryć sprawcę.Tak samo jak w poprzednim tomie, w rozgryzieniu sprawy pomaga Lukowi sympatyczny robot - Mobilny Asystent Legalno - Kryminalistyczny, wyposażony w najnowocześniejsze technologie i rejestrujący przebieg całego śledztwa.
Drugi tom kryminalnej serii science fiction zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu niż tom pierwszy. Ciekawsza zagadka, żywsza akcja, większe napięcie i element zaskoczenia, to wszystko sprawiło, że książkę czytało się z prawdziwą przyjemnością. Niestety zawiodło mnie zakończenie, zbyt banalne, zbyt proste. W momencie gdy napięcie osiąga punkt kulminacyjny, a czytelnik z niecierpliwością wyczekuje dalszych wydarzeń, wszystko zostaje przerwane, napięcie opada w trybie natychmiastowym, a czytelnikowi pozostaje uczucie niedosytu.
Książka w sam raz dla młodych miłośników kryminałów, ci starsi mogą poczuć się odrobinę zawiedzeni.