Bujaczek
-
Początkowo zwróciłam uwagę na okładkę, taka bajkowa. Następnie mój wzrok przyciągnął tytuł – tajemniczy, intrygujący. A po przeczytaniu opisu już wiedziałam, że warto będzie zapoznać się z ową książką.
„Anarion" zaczyna się w momencie gdy Elfka podróżuje na koniu. Szuka odpowiedzi, a może przed nimi ucieka? Trudno jej odpowiedzieć na to pytanie gdy nic nie pamięta. Złotowłosa trafia do Darckastlehill. W mieście dowiaduje się, że Elfy nie są mile widziane... żadne. Gdy rozmawia z mieszkańcem miasta zdradziła się, że jest Elfem i musiała uciekać. Podczas tej ucieczki została ranna. Gdy wydaje się, że to już koniec (tu sobie pomyślałam, że przecież to nie możliwe, to dopiero początek!) pojawia się inna Elfka. Elfka, która nie koniecznie jest dobra. A może to tylko pozory... Może to jej sposób obrony...
Po jakimś czasie Elfki wybierają się do miasta. Na Czarną – tak nazwała ją Anarion - jest zastawiona pułapka. Co dziwne Złotowłosej mówi o tym chłopak, który prędzej ją postrzelił. Samael przeprasza i pomaga uratować Czarną. Anarion zastanawia się czemu człowiek, który chciał ją zabić teraz ją ratuje. I do tego te sny... Po następnym ataku przez ludzi Anarion wraz z Czarną wyrusza w podróż.
Nie bójcie się, nie opowiedziałam całej książki. Baaa ja nawet 2/4 książki nie streściłam. W końcu jakaś tajemnica musi być ;). A zapewniam, że dalej jest również ciekawie. Przyznam, że nie takiego zakończenia się spodziewała. Nawet częściowo nie domyśliłam się finału. Pani Molenda stworzyła ciekawą historię pełną tajemnic, niedomówień i ciekawej akcji.