Róża
-
Ogólnie dostępna notka biograficzna na temat Magdaleny Zimny – Louis, autorki Poli – donosi:
Urodzona w Rzeszowie jako Magda Zimna, zamieszkała od lat 20 w Ipswich jako Magda Louis, a umrzeć ma zamiar w jakimś ładnym miejscu w Polsce pod jeszcze innym nazwiskiem...
Cóż na takie dictum nic dodać nic ująć – prócz tego, że wydała wcześniej Ślady hamowania i szykuje niebawem trzecią książkę.
Do przeczytania Poli zachęcił mnie fragment e-maila otrzymany od znajomej: to jest dopiero fenomenalny język literacki, cóż zgodziłam się po zapoznaniu z onym i szybko zarezerwowałam książkę. Na okładce ukazało się moim oczom:
"Tosia Pogorzelska jest pełną werwy i energii miłośniczką egzotycznych mieszanek herbat, wyśmienitą kucharką, posiadaczką wyostrzonego zmysłu obserwacji. Obdarzona została ponadto ogromną mądrością życiową, dowcipem i... ciętym językiem. Jest osobą niezwykle ciepłą – tak ciepłą, jak najnowsza książka Magdaleny Zimny-Louis.
Tytułowa Pola to natomiast postać rodem z przedwojennych powieści – ciotka, która wpłynęła na losy Tosi i jej rodziny, i za którą wszyscy tęsknią, poszukując własnej recepty na szczęście..."Autorka bardzo szybko i umiejętnie wciąga w świat swojej kreacji literackiej i czytelnik musi ostro walczyć, by choć na chwilę się w codzienność (z musu) wyrwać. Poznajemy światy przed wojną i czasy powojenne w Polsce (Warszawa, Rzeszów a także kontrastowo głęboka prowincja).
Wielowątkowość u tej pisarki nie przytłacza, bo z jednej strony wszystko „splątuje" Tosia a z drugiej „rozplątuje" Pola i jak się okaże obie mają ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać... Ramy czasowo-wspomnieniowe zaś kilkudziesięciu lat nie przeszkadzają absolutnie w odbiorze powieści.
Jakiś taki cyniczno-słodko-gorzki klimat wyczarowuje nam autorka z ogromnym ładunkiem ciepła i wyrozumiałości dla słabości ludzkich. Ze stron bije mnóstwo nadziei na to, że tak naprawdę choć nic nie trwa wiecznie, to wszystko jest zarazem możliwe (mimo fatalizmu ludzkiego losu).
Polę polecam absolutnie wszystkim miłośnikom obyczajowej lektury.
Dodatkowo urzekła mnie jedna słodka niekonsekwencja w opisie, ale jaka... to już moja słodka tajemnica, bo przez to pisarstwo Pani Louis jest mi jeszcze bliższe.