Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Kiedy Ulegnę

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Kiedy Ulegnę | Autor: Chang Rae Lee

Wybierz opinię:

Molly

"(...) zapach rozgoryczonego człowieka o pękniętym sercu"* - "Kiedy ulegnę" - Chang-Rae Lee

 

Czasami niemal 500 stron to za mało, ja przynajmniej czuję się niezaspokojona. Chciałabym dalej dać się unosić absorbującej narracji Lee, dalej przyglądać się stworzonemu przez niego światu, towarzyszyć jego bohaterom... Chciałabym móc dalej niepostrzeżenie przewracać kartki i podróżować po przenikających się płaszczyznach czasowych i przestrzennych. Niestety przeczytałam już ostatnią... Bardzo dobra powieść.

 

Lee stworzył dzieło wielowątkowe, wykreował nietuzinkowe postaci, dopieścił każdy najmniejszy wątek poboczny, a to wszystko oparł na niebanalnym pomyśle. Jako odbiorca czułam się ze wszech miar dopieszczona.

 

Tłem powieści Lee jest wojna koreańska, która nie tylko rani ludzi fizycznie i odbiera im bliskich, ale również naznacza ocalałych cieniem spaczonej psychiki. Gorzknieją, tracą sens życia, wspomnienia dezorganizują ich egzystencję i mają destrukcyjny wpływ na przyszłe kontakty międzyludzkie. Szukając ukojenia wikłają się w coraz większe tragedie, szukając stabilizacji rujnują spokój innych, dążąc do zacieśnienia więzi niszczą innym związki.

 

Obrazy wojenne Lee konstruuje tak realistycznie, nie szczędząc drastycznych i naturalistycznych opisów, iż niejednokrotnie chciałoby się wprost krzyknąć "Przestań, oszczędź go/ją, nie każ umierać!", wojna jednak nie zna litości, odarta jest z patosu i jakichkolwiek ideologicznych podpórek. Bohaterowie Lee umierają, bo światem rządzi przemoc i okrucieństwo. Głód, bezlitosna walka o przetrwanie, brak skrupułów i sentymentów - oto owoce wojny, one ukształtowały głównych bohaterów - młodą Chinkę June Han, która straciła całą rodzinę, która musiała patrzeć na śmierć matki i starszej siostry w eksplozji, a potem uściskała straszliwie okaleczone ciałko młodszego brata w stanie agonii. Mając jedenaście lat poznała już reguły walki o przetrwanie, musząc wybierać między staraniem o własne przetrwanie, a towarzyszeniem mu w ostatnich chwilach jego życia. Ukształtowała Hectora, amerykańskiego żołnierza, któremu wrodzona wrażliwość nie pozwalała zabijać, wojnę spędził on więc na rejestrowaniu zabitych żołnierzy i wygrzebywaniu ich zwłok w rozmaitych stadiach rozkładu w celu pochówku.

 

"(...) otacza go poświata niczym jakiegoś świętego z renesansowego malowidła, ale spod niej, jak spod starej zaprawy wyłaniał się ledwie uchwytny obraz człowieka upadłego, kładący się na nim mało wyraźnym, ale złowieszczym cieniem."**

 

Dzieckiem wojny jest też córka misjonarzy, Sylvie Tanner. Widziała ona okrutną rzeź swych rodziców i przyjaciół, a doświadczenia te były tak silne, iż kazały jej omotać się płaszczem nałogu dającym złudne zapomnienie. Wszystkich ich wojna odmieniła, wyjałowiła ich radość życia, pozbawiła zdolności odczuwania uczuć wyższych, niż instynkt przetrwania i samozaspokojenia.

 

"(...) zamykali się we własnych światach, jak owady w kawałkach bursztynu".***

 

Wszyscy oni spotykają się w koreańskim sierocińcu. June, Hector i Sylvie tworzą trójkąt wzajemnych oczekiwań, złudzeń i zawodów. Ranią się nawzajem, ale są jednocześnie w tajemniczy sposób od siebie uzależnieni swymi chorymi namiętnościami. O ile jako postaci indywidualne są już osobowościami dość tragicznymi o tyle ich fuzja nieuchronnie prowadzi do tragedii, nie tylko ich samych, ale również ludzi w jakikolwiek sposób z nimi powiązanych. Hector i Sylvie wplątują się w zakazany romans za oczami wielebnego Tannera, June roi nadzieję na adopcje jej przez parę amerykańskich misjonarzy, lecz jej uczucia do przyszłej matki w niczym nie przypominają rodzinnych, są skażone dziką żądzą June, co z kolei zdaje się wcale nie przeszkadzać Sylvie. Relacje tej trójki, pełne groźnych napięć i wcale nie oczyszczających wyładowań prowadzą w końcu do tragedii, gdzie śmierć w pożarze sierocińca ponosi jedno z nich.

 

Mija trzydzieści lat i drogi June i Hectora schodzą się ponownie. A wszystko za sprawą poszukiwań ich wspólnego syna Nicholasa. June jest poważnie chora na raka, jej dni są policzone; Hector nieudolnie próbuje posklejać swoje dotychczasowe życie hulaki, podejmuje pierwsze kroki ku stabilizacji u boku kobiety... I znowu połączenie ich losów okazało się opłakane w skutkach. Muszę przyznać, iż wątek efektu ponownego spotkania tej dwójki bardzo mnie zaskoczył.

 

"Zostali już tylko we dwoje, byli jak para zbłąkanych dusz zamkniętych w jednej beczce niesionej prądem ku ujściu rzeki, chwilowo jeszcze w spokojniejszym nurcie, ale już rwącym coraz szybciej, jako że zbliżali się do wodospadu."****

 

Wymowna jest również ostatnia scena powieści. Hector wnosi na rękach do kościoła na Solferino umierającą June i, spodziewając się ujrzeć tam piękne i kojące widoki, widzi stosy ludzkich kości. Miejsce do którego zmierzali w swej pielgrzymce przez ocean i po Europie ma dla nich okrutną i poniżającą niespodziankę - wasze życie na zawsze pozostanie już robaczywe, nie dla was uroki życia, wieczne dzieci wojny, zdaje się mówić. Aż słychać złowieszczy chichot losu.

 

"Kiedy ulegnę" to powieść pełna smutku, melancholii, marazmu. To opis życia w najgorszej jego odsłonie, życia w którym nadzieja okazuje się naprawdę matką głupich i naiwnych. Lee ukazuje skutki porażającego ludzkiego egoizmu, ulegania pokusom, własnym słabościom i innym ludziom. Jednak jest w tej książce coś nurtującego, jakiś magnes przyciągający wciąż myśli jeszcze długo po skończonej lekturze.

 

*s. 404
**s.333
***s. 344
****s. 384 Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2011

 

Madlen

Seledynowa, przyciągająca wzrok okładka ukazująca piękno wody i potęgę deszczu, a na okładce intrygujące zdanie: "miłość może zranić bardziej niż wojna". Czy to możliwe? - zapyta zapewne niejedna osoba, niejedna się pewnie oburzy, wszak wojna i jej skutki to najokrutniejsze, co może się człowiekowi przytrafić. Ale czy rzeczywiście tak jest? Czy miłość nie może być bardziej wyrachowana? Czy może tak dotkliwie zranić, że okrucieństwo wojny wydaje się być nieporównywalne?

 

Chang-Rae Lee pokusił się o trudną tematykę i udało mu się stworzyć prawdziwy powieściowy majstersztyk. Nie jest to z całą pewnością książka na leniwe i przyjemne popołudnie. Autor nie "cacka się" z czytelnikiem i już w pierwszym rozdziale odziera go z jakichkolwiek złudzeń, jakoby za tą przyjemną, acz tajemniczą okładką kryło się coś lekkiego.

 

Wojna koreańska, będąca kanwą powieści, krzyżuje ze sobą ścieżki trojga bohaterów, obierając za punkt ich spotkania koreański sierociniec. Poznajemy June - jedenastoletnią dziewczynkę, której wojna zabrała najbliższych, Hectora - dwudziestokilkuletniego amerykańskiego żołnierza, który po wojnie pracuje w sierocińcu oraz Sylvie - ponad trzydziestoletnią żonę pastora, która wraz z mężem sprawuje opiekę nad wojennymi sierotami. Wszyscy oni niosą ze sobą bagaż wojennych doświadczeń, każde na swój sposób przeżywa to co ich spotkało, a całą trójkę, pomimo różnicy wieku, łączy jeden cel - każde pragnie za wszelką cenę być kochane.

 

Autor serwuje nam dosłowny koktajl emocji, od skrajnej rozpaczy,strachu, bólu i cierpienia do miłosnych uniesień, wiary i nadziei na lepsze jutro, stawiając jednocześnie retoryczne pytanie, co się stanie kiedy ulegniesz...

 

Lee świetnie operuje czasem odkrywając karty stopniowo, niczym zawodowy gracz. Nic tu nie jest podane na tacy, nie poznajemy historii od A do Z, jesteśmy zmuszeni dać się wciągnąć w tę grę. Akcja lawiruje przenosząc czytelnika raz do sierocińca, w którym mała June zmaga się z życiem, a raz do współczesności, kiedy dorosła już kobieta walczy z nowotworem i dopadającymi ją duchami przeszłości.

 

Wydawać by się mogło, że ciągła retrospekcja będzie męcząca i wprowadzi chaos, nic bardziej mylnego. Lee poradził sobie po mistrzowsku! Powieść jest spójna, każdy najdrobniejszy szczegół zostaje czytelnikowi wyjaśniony, żadne pytanie, czy też pojawiający się wątek nie zostają bez odpowiedzi, Autor panuje nad piórem spinając wszystko w całość mocną klamrą.

 

Nie jest to łatwa lektura, nie jest też lekka, ani nazbyt przyjemna, trudno zrecenzować ją jednoznacznie, ale to moim zdaniem jej dodatkowy atut, bo z całą pewnością nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. Polecam!

 

Isadora

"Bo cóż może być gorszego od śmierci, niż gdy nie można umrzeć?"

 

Gdy nie można umrzeć - trzeba żyć, czy też wegetować raczej snując się po świecie niczym bezcielesna zjawa, z pustką w miejscu serca i tylko jednym pragnieniem w duszy: by choć przez chwilę przestać być sobą; zmierzając ku samozagładzie, bo nic innego już nie pozostało. Ludzkie wraki, sponiewierane psychicznie i emocjonalnie nie szukają ukojenia, lecz dążą do zatracenia ciągnąc za sobą każdego, z kim postanowił zetknąć ich los. Jak żyć, kiedy istnienie jest otwartą, niezabliźnioną raną sprawiającą fizyczny ból? Kiedy sprowadza się ono do oczekiwania, aż zdradzieckie ciało wreszcie się podda, w końcu ulegnie?

 

Mała Koreanka June w czasie wojny traci wszystko: ojciec i starszy brat zostają wywiezieni wojskową ciężarówką w nieznanym kierunku, matka i siostra na jej oczach giną w eksplozji, młodsze rodzeństwo ginie gwałtowną śmiercią, a ona sama, w wieku zaledwie 11 lat staje przed okrutnym dylematem moralnym, który ostatecznie niszczy jej dziecięcą niewinność: pozostać przy umierającym bracie w szczerym polu i tym samym skazać i siebie na śmierć czy też zostawić go, by konał w samotności, dogonić uciekający pociąg i uratować życie. Krańcowo wyczerpana June spotyka na swej drodze amerykańskiego żołnierza, z którym los połączy ją na zawsze.

 

Hector Brennan nie wstąpił do wojska z patriotycznych pobudek, lecz z masochistycznej potrzeby ukarania samego siebie, odpokutowania za śmierć ojca, za którą się nieustannie obwinia. Większość służby spędził rejestrując zabitych żołnierzy i przygotowując ich ciała w różnym stadium rozkładu do pochówku. Po zakończeniu działań wojennych spotyka wycieńczoną, małą Koreankę, którą zabiera do sierocińca prowadzonego przez pastora Amesa Tannera. Losy June i Hectora splatają się tu z losami żony pastora, Sylvie, podobnie jak oni ofiary wojny. Ta córka amerykańskich misjonarzy nigdy nie uporała się z traumą, jaką wywołała w niej okrutna śmierć rodziców; wegetuje tylko szukając ukojenia w narkotycznym nałogu.
Trójkę życiowych rozbitków, okaleczonych przez wojenne doświadczenia, pozbawionych zdolności odczuwania uczuć wyższych, których sens życia został zredukowany do zaspokajania prymitywnych żądz i instynktownej walki o przetrwanie, połączyła toksyczna więź; wikłają się w relacje, które boleśnie ich ranią, nie dają nic poza poczuciem winy, własnej klęski i pozorów normalności, a w rzeczywistości stanowią preludium samozagłady. Sylvie wplątuje się w romans z Hectorem, który zdaje sobie sprawę, że June o nim wie i tylko udaje łagodną i opiekuńczą, bo zależy jej na adopcji i wyjeździe do Stanów. June rzeczywiście marzy o wspólnym życiu z pastorostwem w Seattle, ale jednocześnie pożąda Sylvie, co z kolei jej zdaje się nie przeszkadzać. Wszyscy troje są od siebie uzależnieni, ich chore namiętności destrukcyjnie wpływają na każde z nich. To, co ich ze sobą łączy, jest równie ułomne i kalekie, jak oni sami.

 

Po 30 latach drogi June i Hectora schodzą się ponownie. Ona jest starzejącą się, samotną kobietą, którą zżera rak i która wie, że nie pozostało jej wiele czasu. Przed śmiercią chce odnaleźć syna; Nicholas jest owocem krótkiego, żałosnego związku z Hectorem - życiowym nieudacznikiem, który próbuje posklejać swoje życie u boku kobiety, zasmakować stabilizacji, normalności, a być może także miłości. Wspólne poszukiwania zaginionego syna i podróż jego śladami staje się bodźcem do wspomnień, bolesnych wyznań, ożywienia dawnych emocji, pretensji, urazów. Do rozdrapywania ran, które nie przyniesie ukojenia i w niczym nie pomoże, ale którego nie da się uniknąć.

 

Chang-Rae Lee zupełnie nie oszczędza czytelnika - podobnie jak swoich bohaterów, dla których nie ma już nadziei i za późno na odkupienie. I to wcale nie naturalistyczne, krwawe obrazy z bitewnych pól - istne wyzwanie dla ludzkiej wrażliwości - są najgorsze, ale świadomość nieodwracalnych krzywd wyrządzonych ocalonym: wypalenie emocjonalne, psychiczne okaleczenie, utrata sensu życia rzutująca na stosunki międzyludzkie, niszcząca więzi z najbliższymi, jakby wojenna trauma była zaraźliwa. Koszmarna wojenna rzeczywistość prowokuje trudne do wyobrażenia moralne dylematy, redukuje ludzką egzystencję do bezwzględnej walki o przetrwanie, zatraca empatię i wrażliwość, zaś jej pokłosiem jest skrajny egoizm pozbawiony jakichkolwiek skrupułów i sentymentów, nie oszczędzający nawet dziecięcej niewinności oraz pęd ku autodestrukcji przejawiający się w uzależniającej chęci zapomnienia za wszelką cenę. Ofiary wojny nie potrafią wyjść z jej zaklętego kręgu, ciągnąc za sobą każdego, kto miał nieszczęście znaleźć się w orbicie ich wpływów. Przyciągają się jak magnes - nie po to, by motywować się nawzajem do walki z traumą, lecz by nawzajem pogrążać się w zwielokrotnionym cierpieniu.

 

"Kiedy ulegnę" to wyjątkowo bolesna i trudna lektura. Jej wymowa jest złowieszcza i przygnębiająca; uświadamia, że dla naznaczonych piętnem wojny nie ma nadziei i ratunku. Są skazani na ponurą wegetację w nieustającym koszmarze tragicznych wspomnień, rozpamiętywanych krzywd, których nie da się naprawić, wyrównać czy zadośćuczynić, depresyjnej samotności, z której nie ma ucieczki, syzyfowych prób wygładzenia kantów własnego życia, które zawsze kończą się klęską oraz wiecznego oczekiwania, aż ostatnia, ledwo tląca się iskierka życia zamieni się w popiół.
Proza Chang-Rae Lee jest wyrazista, prosta i dosadna, pozbawiona poetyckich metafor i innych upiększeń, a przez to ukazująca prawdziwe oblicze wojny: nie bohaterskie i wyidealizowane, ale to najskrzętniej ukrywane i najbardziej odrażające, niosące wyłącznie śmierć i zniszczenie nie tylko w sensie dosłownym; czyniące niewyobrażalne spustoszenia w konstrukcji moralnej, emocjonalnej i psychicznej istoty ludzkiej, odsłaniające ciemną stronę naszej natury. Nie ma tu miejsca na nadzieję, otuchę czy pocieszenie, jest tylko naga, okrutna prawda. Taka jest też ta lektura - porażająca, wyrazista, pełna bólu, smutku i cierpienia. Nie jest łatwo się z nią zmierzyć, ale z pewnością warto jej ulec.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial