Thingrodiel
-
Houdinim najczęściej mówi się jako o iluzjoniście. Nie miał przedstawienia takiego, jak David Copperfield, ale widzom mroziło krew w żyłach – związany mężczyzna, który sam się wyswobadza z... z czego się da. Ale ponieważ nigdy tak naprawdę nie było widać, jak się uwalnia, łatwo go przyjąć w grono oszustów.
Chciałoby się rzec, że w dzisiejszych czasach nie zrobiłby kariery, ponieważ dzisiejszy odbiorca sztuczek jest bardziej świadomy, jak to się wszystko odbywa, żąda dowodów i patrzy sztukmistrzowi na ręce. Chciałoby się rzec, że dziś ludzkość jest mniej naiwna. Niestety, to nieprawda, czego dowodzą inne historie zawarte w tej książce.
Autorem książki jest Polak, dzięki czemu czytelnik ma wgląd w historie znane (lub nieznane mu) historie z własnego podwórka, by wymienić choćby Czesława Śliwę (koncertowo wyłudzający pieniądze) czy Jerzego Kalibabkę (oszusta matrymonialnego).
Nie pominął jednak historii światowych, również tych powszechnie znanych. Muszę przyznać, że z zainteresowaniem odświeżałam sobie historię o słynnym słuchowisku Orsona Wellesa „Wojna światów" czy o fałszywej księżniczce Anastazji (naprawdę nazywała się Franciszka Szanckowska). Cieszę się także, że nareszcie mogłam poznać człowieka, którego życie posłużyło za kanwę słynnego filmu „Żądło", ze zgrozą zaś czytałam o Charlesie Mansonie.
Ale w tym zbiorze są także opowieści o ludziach, o których nigdy nie słyszałam (np. Elmyr de Hory, fałszerz dzieł sztuki).
Książka jest bardzo interesująca, nawet jeśli niekoniecznie interesują nas historie oszustw, a raczej oszustów wszelkiej maści. Czyta się ją bardzo szybko, mimo że jest gruba (407 stron, do tego bibliografia i indeks nazwisk). Rozdziały są ciekawe, dość krótkie, konkretne, napisane sprawnie, jak na reportaż przystało. Autor wydłubał najbardziej interesujące historie, choć podejrzewam, że miał ich w zanadrzu znacznie więcej. Nie tylko przedstawił życie danego oszusta, ale i wyjaśnił, jak jeden człowiek zdołał otumanić drugiego, uwieść setki kobiet czy sprytnie wyłudzić pieniądze od niczego nie podejrzewającej ofiary.
W trakcie lektury towarzyszyły mi dwa uczucia. Pierwsze – złość, że ludzie potrafią być tak nieskończenie naiwni. Nie mogę tego jednak oceniać, jako że ofiary nie miały tego wygodnego dystansu, który miałam ja. I drugie uczucie – niechętny podziw. W jakiś przedziwny sposób większość z tych ludzi jestem w stanie podziwiać, że im się udało, choć na pewno nie trzymać za nich kciuki. Nawet jeśli ofiara nie wzbudza we mnie pozytywnych uczuć (a bywało tak, szczególnie przy historii Czesława Śliwy), pozostawała ofiarą. Trzeba jednak przyznać, że nie potrzebny był do tego oszust, czasem, takie odnosiłam przynajmniej wrażenie, wystarczyła sama chciwość, która okazywała się świetną pożywką dla drapieżnika.
Aż dziw bierze, że tak niewiele z tych opowieści doczekało się filmu. Jak można przeczytać na okładce – losy bohaterów to gotowy materiał na scenariusz. Nie sposób się nie zgodzić. Z tych opowieści wyszłoby mnóstwo filmów sensacyjnych w starym, hollywoodzkim stylu. Nieraz zapewne byłaby z tego i niezła komedia. Albo horror (Charles Manson!).
Niemniej, bez względu na filmową gotowość tych opowieści, wniosek z lektury jest smutny. Te historie są do bólu prawdziwe i za kilka lat książka byłaby jeszcze grubsza. Pozostaje świadomość, że oszustów nie brakuje i że gdzieś kogoś wciągają w nieprzyjemną grę.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Videograf II oraz portalowi Sztukater.pl.