Heyday
-
Książka opowiada o dziwnych, miejscami zabawnych, perypetiach Filipa Szalonego. Na początku roku szkolnego zakłada się z nauczycielem polskiego oto, że napisze powieść. Z początku idzie mu to bardzo trudno, jednak później nie brakuje mu pomysłów. Na przeszkodzie stoją jednak jego znajomi oraz rodzina, którym nie podoba się szczere opisanie ich w powieści Filipa.
Ta powieść jest na pewno specyficzna, a miejscami zabawna. Jak na przykład klątwa "efkowska", przez którą wszyscy w rodzinie mają imię zaczynające się na literę "ef". Mama Filipa nazywa się Filemona, tata Feliks, siostra Fortunata, a brat Fryderyk, w dodatku ma wujka Ferdynanda oraz dziadka Fabiana. To nie jedyna dziwaczność tej rodziny. Ma ona niesamowitą pasję do zwierząt. Dlatego w domu państwa Szalonych była już kura, myszy polne, psy, koty, świerszcze, patyczaki, kanarki, a nawet szarak. Mimo to w praktyce są zwyczajną polską rodzinką, która czasami po prostu trochę odstaje od reszty.
W niektórych momentach książki dosłownie płakałam ze śmiechu, natomiast czasami po prostu rozdział wlókł się niemiłosiernie. Załóżmy trzy strony poświęcone chrząszczom i motylom lub cały rozdział przepisany po raz drugi, tyle że w dialogu. Moim zdaniem autor wykonując ten zabieg starał się stworzyć komizm słowny, ale niestety nie wyszło mu i przez to zamiast bawić, irytowało czytelników.
Zdarzały się też czasami przymuszone lub bezcelowe opisy rzeczy i miejsc, które nie były nikomu potrzebne. Moim zdaniem pisarz lekko przesadził. Jednak muszę przyznać, że książkę czytało mi się bardzo szybko i lekko. Jest tak napisana, że po prostu chce się ją czytać nawet jeśli się komuś nie podoba.
Książkę polecam wszystkim. Jest świetną odskocznią od monotonności. W dodatku idealnie sprawdza się na takie deszczowe dni(nie wiem jak u was, ale pod Krakowem leje i grzmi).